środa, 24 grudnia 2014


WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!!


Obiecuję, że nowy rozdział pojawi się jeszcze przed nowym rokiem:)
Pozdrawiam, Zuza Ł





czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział 61 chyba pożegnalny

Violetta
I wyszła to osoba, jak tylko go zobaczyłam chciałam wydrapać mu oczy. Wszystko nagle stało się beznadziejne.
-Pamiętacie Thomasa?-zapytał uradowany Pablo
-A kto by nie pamiętał takiego idioty....-zamruczałam pod nosem, ale chyba nikt nie usłyszał
-Thomas wraca do naszego studia.-dodał nauczyciel, a ja tylko krzywo się uśmiechnęłam
-A i zapomniałem wam jeszcze o czymś powiedzieć.-super, jeszcze jakaś niespodzianka?
-Macie nowe zadanie, które polega na stworzeniu 3 kapel. 2 będą chłopaków i 1 dziewczyn. Musicie stworzyć i wykonać wspólnie piosenkę.-nawet nie jest tak źle
-To wszystko?-spytała Naty
-Tak, możecie iść.-kiedy wszyscy zaczęli się rozchodzić, zostałam zawołana
-Violetto, możemy porozmawiać?-to był narzeczony Angie
-Ta. Jasne.-uznałam
-Jak się czuje Leon?
-Już lepiej, oczywiście wszystko mu przekażę.-i kiedy już chciałam iść złapał mnie za rękę, więc usiadłam
-Najprawdopodobniej twój tata i Angie są zagranicą.-oznajmił, próbując zamaskować ból, jaki odczuwał w tym momencie
-Skąd wiesz?-wypaliłam bez namysłu
-Policja namierzyła telefon Germana. Gdzieś w okolicach Madrytu.
-Pablo! Wiem!-krzyknęłam i aż podskoczyłam
-A co wiesz?-zapytał zdziwiony
-Ojciec, chyba nie sprzedał jeszcze domu w Madrycie! Czyli jest szansa, że tam właśnie są!-mówiłam rozradowana
-Jesteś pewna?-nie wierzył, a w jego oczach pojawiła się radość
-Tak, zaraz spytam Ramallo.-odpowiedziałam i zaczęłam szukać komórki. Kiedy już wyrzuciłam wszystko z torebki, znalazłam ją na samym dnie. Wybrałam numer.... Zawsze odbiera po 2 sygnałach, a teraz co? POCZTA. Spróbowałam jeszcze raz, teraz jednak skutecznie
-Halo! Violetta?-zabrzmiał jego głos
-Cześć Ramallo! Orientujesz się, czy dom w Madrycie został sprzedany?-spytałam bez zastanowienia
-Nie, i od 2 miesięcy stoi pusty. Wcześniej był wynajęty prze...-nie dałam mu dokończyć
-A masz do niego zapasowe klucze?
-Nie, mam nadal swoje klucze, twoje się gdzieś zapodziały, a Olgi chyba leżą w sejfie. Powie...-znów mu przerwałam
-Wszystko wyjaśnię, ale nie teraz. Jak się czuje Leon?
-Dobrze, jest u nas w domu.
-Co?
-Muszę kończyć.-rozłączył się
-Ramallo ma klucze.-oznajmiłam rozpromieniona
-Czyli czeka mnie wycieczka do Madrytu.-stwierdził z nadzieją w głosie Pablo
-Tak!
-Możesz już iść.-oznajmił
-Okay. Do zobaczenia!-pożegnałam się i wyszłam uradowana z sali, idąc korytarzem usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się i ujrzałam Ludmiłę.
-Violu, ja przepraszam...-zaczęła i urwała
-Ale za co?-nie do końca rozumiałam o co jej chodzi
-Wtedy... Chciałam Ci powiedzieć, żeby...yyy... Jakoś Cię uprzedzić, ale sama rozumiesz....
-Jak na razie to nic nie rozumiem.
-Chodzi o Thomasa. Widziałam go już w parku i chciałam Ci powiedzieć, ale nie zdążyłam. Przepraszam.-powiedziała wreszcie komunikatywnie i ze skruchą
-Nic się nie stało, nienawidzę go, ale po prostu będę się trzymać z daleka od niego. I tyle. Ludmi, przepraszam, ale lecę do domu...-aż nie mogłam uwierzyć w to co mogłam dodać:
-I do Leona.
-Leon w twoim domu? Brzmi świetnie, do jutra!-pozdrowiła mnie i każda z nas poszła w swoją stronę.
Kiedy tylko przyszłam do domu usłyszałam głos nadopiekuńczej Olgi.
-Ale zjedz coś, bo tak marnie wyglądasz.
-Dziękuję, ale...-Leoś próbował się wykręcić
-Olga! Uspokój się! Skoro mówi, że nie zje to NIE!-Ramallo wkroczył do akcjii
-Cześć wszystkim!-powitałam ich i przytuliłam mojego chłopaka
-O Violettko, wytłumacz temu swojemu chłopakowi, że on musi jeść!-zaczęła Olga, a Leon tylko na mnie spojrzał
-OLGA!-wrzasnął Ramallo
-Zawsze to ja jestem ta zła! Dobrze, już dobrze!-Olga rzuciła szmatką i obrażona poszła do siebie
-Powiesz mi o co chodzi z domem w Madrycie?-zapytał zaciekawiony Ramallo, a ja zaczęłam opowiadać o Angie i tacie, kiedy skończyłam nie wiadomo skąd przyszła Olga
-Moja kochana Angeles! Nareszcie się znalazła!-wykrzyczała
-To jeszcze nic pewnego.-sprostował ją Ramallo, później udałam się na górę wraz z Leonem, opowiedziałam mu o zadaniu, chyba ze sto razy pytałam jak się czuje.
-Prawie bym zapomniała!-rzuciłam nagle
-Tak?-sugestywnie podniósł brew
-Mam Ci coś ważnego do powiedzenia!
-Ja też!-uznał z szelmowskim uśmiechem
-To zacznij.-zaproponowałam
-Nie, ty dokończ, i wtedy ja opowiem.
-Dobrze.-zgodziłam się i po chwili kontynuowałam:
-Nie zgadniesz kto wraca do naszego studia.-on tylko się uśmiechnął
-Nie spróbujesz zgadnąć?-spytałam lekko zawiedziona
-Jennifer Lopez?-zaśmiał się
-NIE! To wcale nie jest zabawne.-skrzywiłam się jak małe dziecko, któremu nie chcą kupić lizaka
-Więc kto?-zapytał przytulając mnie do siebie
-Thomas.
-Nie.-powiedział, kręcąc z niedowierzaniem głową
-Tak, Leon dlaczego?-spytałam smutna
-Damy sobie radę.-miał dziwny głos
-A co chciałeś mi powiedzieć?-całkowicie o tym zapomniałam
-Już nie ważne.-nie do końca podobała mi się ta odpowiedź, ale ponieważ byłam zmęczona to uznałam ją za satysfakcjonującą i poszłam na duł po coś do picia i stanęłam jak wryta.
-Kim jesteś i co tu robisz?-wykrzyczałam widząc nieznajomą kobietę
-Violetto!-odezwał się do mnie Ramallo i co mnie bardzo zdziwiło objął tajemniczą kobietę ramieniem
-Więc to ty jesteś Violetta? Jestem Esmeralda.-stwierdziła
-Cześć, jestem Violetta.-sama nie wiem po co to powiedziałam, przecież już zauważyła jak mam na imię jakoś nie chciało mi się dopytywać kim jest więc udałam się na górę.



-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pojawił się i rozdział. Jest krótki i słaby. Wybaczcie...  Przyznajcie się szczerze, ilu osobom zależy jeszcze na tym opowiadaniu? Jeśli wam zależy, komentujcie i zapraszajcie na tego bloga. OBIECUJĘ,ŻE JEŚLI BĘDZIE 10 KOMENTARZY, TO BĘDZIE NOWY ROZDZIAŁ.
Pozdrawiam, Zuza Ł



czwartek, 25 września 2014

Rozdział 60

CZYTAJ CAŁE!

Fran
-Federico?-zapytałam
-Tak, Federico.-odpowiedział, podając mi rękę, żebym wstała
-Co ty tu robisz?-zapytaliśmy jednocześnie
-Chodzę, zbieram myśli.-powiedział pierwszy, a po chwili dodał:
-A ty?-sama nie wiedziałam co mu odpowiedzieć
-Wiesz... Mam problem...-zaczęłam i urwałam
-Chętnie posłucham, ale może usiądźmy gdzieś.-zaproponował
-Eee... No dobrze... To chodźmy...-trochę się zdziwiłam, kiedy dotarliśmy do ławki, usiedliśmy, a ja nadal milczałam
-No śmiało, opowiedz co się stało.-oznajmił, zachęcając mnie do wypowiedzi
-Nie wiem od czego zacząć...-zmieszałam się
-Najlepiej od początku.-uśmiechnął się
-Dobra, nawet nie wiesz jak jest mi ciężko. MarcocałowałsięzAną.-powiedziałam szybko, na jednym wdechu
-Chyba nie zrozumiałem, możesz ciut wolniej?-zapytał, a ja wzięłam głęboki wdech i powtórzyłam:
-M a r c o, P O C A Ł O W A Ł Anę.-poczułam jak łzy kapią z moich oczu
-Nie płacz, na pewno wszystko się wyjaśni,-powiedział i lekko przytulił mnie do siebie, ale ja nadal nie przestawałam szlochać. Moje serce było zranione, bardzo zranione.
-Fede.-powiedziałam pociągając nosem, on tylko na mnie spojrzał
-Powiedz o czym tak myślałeś?-spytałam przez łzy
-O wyjeździe.-odparł całkowicie spokojnie
-O jakim wyjeździe?-wykrzyczałam oniemiała
-Spokojnie, tylko spokojnie. Muszę wyjechać.-nie wierzę! Przytuliłam się jeszcze mocniej
-A.. a dokąd jedziesz?-dopytywałam roztrzęsiona
-Do Włoch.-odparł, gładząc moje włosy
-Do Włoch?-powtórzyłam, a on tylko pokiwał twierdząco głową
-Na jak długo?
-Może na miesiąc, a może już na zawsze.-uznał z powagą
-Ale dlaczego????-wypaliłam bez zastanowienia
-Muszę się ogarnąć, zacząć wszystko od nowa.-odpowiedział, a widząc moją minę dodał:
-Wylatuję za dwa dni.
-Nie wierzę, mam pytanie...
-Dajesz.
-Mogę lecieć z tobą?
-Co?-zdziwił się i skrzywił jednocześnie
-To co słyszałeś.
-Chcesz zostawić wszystko i wracać do ojczyzny?-nie wierzył
-Tak.-powiedziałam i aż podskoczyłam
-Jesteś szalona!-stwierdził
-Wiem.-uśmiechnęłam się promiennie
-Przyjdziesz dziś na mój występ?-zapytałam z nadzieją
-Jasne.-odpowiedział, a ja popędziłam na spotkanie z dziewczynami
Violetta
Kiedy przyszłam na umówione miejsce spotkania z dziewczynami, była tylko Naty. Po krótkiej chwili rozmowy dołączyła do nas Cami. Czekałyśmy około godziny, kiedy dostałam SMSa od Lu:
Nie czekajcie na mnie, źle się czuję
-Co jej jest?-zapytała Camilla
-Nie mam pojęcia,-odpowiedziałam szczerze
-A ja wiem.-stwierdziła zagadkowo Natalia
-MÓW!-nakazałyśmy
-Pamiętacie aferę z telefonem?
-Naty, to było zaledwie wczoraj! Jak mamy nie pamiętać!-zauważyła rudowłosa
-Kontynuuj.-poprosiłam
-Ludmi czuje się winna tej sytuacji.
-Ale to nie jej wina!-zaprotestowałam, a Cami pokiwała głową
-Próbowałam jej wytłumaczyć! Ale ona nic nie ogarnia. Diego obiecał, że z nią pogada.
-Świetnie. Może się ruszycie, bo się spóźnimy?-zaproponował znajomy głos
-FRAN!-krzyknęła Cami i zerwała się z miejsca
-Tak, we własnej osobie i na żywo.-sarknęła
-Dobra, lepiej się już zbierajmy.-zaproponowała Naty, a my się zgodziłyśmy. Po kwadransie byłyśmy już w studio
-Nareszcie!-powitał nas zdenerwowany Pablo
-Miałaś być 30 minut temu!-zarzucił Francesce
-Wiem, przepraszam.-powiedziała ze skruchą
-Nie przepraszaj! Masz 10 minut na przebranie i makijaż!-Fran pokiwała głową
-No już! Zabieraj się! Masz tylko 9 minut!-wrzasnął a my pobiegłyśmy pomóc przyjaciółce, po kilku chwilach wszystko było gotowe. Fran wyglądała olśniewająco. Kiedy już miała wychodzić, wpadł niedoszły mąż mojej zaginionej cioci:
-Francesca! Goście się niecierpliwić. -teraz był już trochę milszy
-JUŻ!-krzyknęła włoszka i pobiegła na scenę, żeby wszystkich zachwycić. ŚWIATŁA, MUZYKA i AKCJA! Zaczęła śpiewać. Było dobrze, ale zauważyłam, że coś jest nie tak. Nie była taka jak zawsze. Brak jej było pewności siebie, aż do momentu kiedy, wszedł......
F E D E R I C O? Sala była wypełniona ludźmi, a dopiero kiedy wszedł były chłopak Lu, moja najlepsza przyjaciółka się wyluzowała i zaczęła być sobą? Jak to? Nic nie rozumiałam. I gdzie była Ludmiła?
_Diego, gdzie zgubiłeś swoją dziewczynę?-podeszłam do niego i spytałam
-Nie wiem gdzie jest, myślałem, że jest z wami. Miałem z nią pogadać, ale nie odbiera, więc uznałem, że jest z wami.-o wilku mowa, a wilk za drzwiami, właśnie weszła blondynka.
-Gdzieś ty była?-spytałam bez zastanowienia
-Musiałam przemyśleć parę spraw.-stwierdziła
-To może ja was zostawię same?-zaproponował Diego i się oddalił.
-Vilu....-zaczęła niezbyt pewnie
-Tak?
-Muszę Ci powiedzieć kogo spotkałam w parku i czego się dowiedziałam.-i właśnie w tej chwili, kiedy wszystko miało się wyjaśnić na scenę wkroczył Pablo:
-Dziękujemy za świetny występ Francesco.-artystka się ukłoniła, została pożegnana gromkimi brawami i goście zaczęli się rozchodzić.
-Kogo spotkałaś i czego się dowiedziałaś?-spytałam ponownie, ale nie uzyskałam odpowiedzi
-Poczekajcie, chcę wam kogoś przedstawić.-Pablo dlaczego w takim momencie????? wtedy właśnie pojawiła się tajemnicza osoba. Od tej chwili nic nie było już takie jak wcześniej....
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie mam pojęcia, czy wam się podoba, i czy chcecie jeszcze czytać tego bloga, ale powiem wam jedno-jakoś wróciła mi wena twórcza i jeśli zbierze się 10 osób, którym na blogu zależy, będę dodawać rozdział raz w tygodniu. ZGODA?
Pozdrawiam, chora Zuza Ł

sobota, 6 września 2014

Rozdział 59 i nowe zasady

CZYTAJ CAŁE
Leon
-O JASNA CHOLERA!-obudziłem się z krzykiem, ale nie miałem pojęcia gdzie właściwie się znajduję.
-Co się dzieje panie Verdas?-zaszczebiotała jakaś długonoga pielęgniarka
-Nic.-zbyłem ją krótko, a ponieważ popatrzyła z niedowierzaniem, to powtórzyłem:
-Nic się nie stało.-pokręciła się po sali, zauważyłem, że jestem w szpitalu.
-Dlaczego się tu znalazłem?-dodałem gdy zbliżyła się do mojej kroplówki
-Miał pan wypadek.-oznajmiła z szerokim uśmiechem i podała mi kilka tabletek
-W Y P A D E K?-znów powtórzyłem po niej
-Tak, ktoś pana potrącił, gdy przechodził pan przez ulicę.-po tych słowach usiadła na moim łóżku, zakładając nogę na nogę, szczerze, to miałem jej już trochę dość, więc rzuciłem niby od niechcenia:
-Czy jest może ktoś na korytarzu, kto chciałby mnie odwiedzić?-zmieszała się
-Ym, no tak jest.-odparła
-A kto?-dopytywałem, a ona szybko wstała
-Jakaś, sama nie mam pojęcia. Chyba ma na imię Violetta.
-Violetta Castillo?-zapytałem lekko się uśmiechając
-Chyba tak.-już miała wychodzić z sali, gdy poprosiłem:
-Może ją pani tu zawołać?
-Tak, oczywiście.-odpowiedziała pośpiesznie, a już po chwili zobaczyłem w drzwiach moją śliczną dziewczynę.
-Cześć! Jak się czujesz?-spytała od razu
-Bywało lepiej. Usiądziesz i posiedzisz ze mną chwilę?-zapytałem
-Jasne.-uśmiechnęła się szeroko i przyniosła sobie krzesło, które ustawiła koło mojego łóżka.
-Długo czekałaś?
-Tylko chwilkę, pamiętasz coś?-spytała
-Przed chwilą, nawet nie wiedziałem, że miałem wypadek. Kompletnie nic nie pamiętam. Wiesz kiedy mogę stąd wyjść?-zapytałem z nadzieją, że szybko.
-Jeśli nic Ci nie będzie przez noc, to już jutro rano. Muszę Ci coś powiedzieć.-nie zapowiada się na nic dobrego
-Tak?-zachęciłem ją do dalszej wypowiedzi
-Nie mogę Cię jutro odebrać ze szpitala, ale przyślę Ramallo. Gniewasz się?-chyba myślała, że się o to obrażę
-No jasne, że nie. Ale pod jednym warunkiem.-uznałem
-Jakim?
-Powiesz mi co będziesz robić.-chwyciłem jej rękę
-Umówiłam się z dziewczynami, bo...-nie dałem jej dokończyć:
-Bo kiedy się dowiedziałaś, że miałem wypadek nie dokończyłyście plot?-lekko uniosłem brew, a ona tylko pokiwała głową, a później zapytała:
-Gniewasz się?
-Jasne, że nie. Jakieś wiadomości o Angie?-tylko przecząco pokiwała głową
-Leon, powiedz mi, czy ty krzyknąłeś kiedy była u Ciebie pielęgniarka?-zmieniła temat, a wtedy opowiedziałem jej o tym okropnym śnie.
Francesca
-Słuchajcie!-krzyknęłam, zaraz po zakończeniu rozmowy z Violettą, a kiedy przestały rozmawiać oznajmiłam:
-Leon już się lepiej czuje, a Viola obiecała, że jutro się spotkamy.-wszystkie wyraziły swoją radość, a później kontynuowałyśmy
-Wiesz widziałam takie śliczne buty!-powiedziała Ludmi
-Jakie?-dopytywałam
-Lu, mówisz o tych co razem oglądałyśmy?-spytała Naty, a blondynka tylko pokiwała głową
-Przecież je fotografowałaś!-zauważyła Cami
-Pokarz, proszę.-poprosiłam
-Zobacz sobie.-powiedziała Ludmiła, podając mi telefon. Poszukałam butów, ale znalazłam coś więcej.
-Co to jest?-zapytałam, pokazując Ludmile zdjęcie, a ona opowiedziała mi całą historię
-Jak mogłaś?-wykrzyczałam prosto w twarz tej podłej blondynie, miałam już łzy w oczach
-Ale Fran...-nie pozwoliłam jej dokończyć
-JESTEŚ PODŁA! Nienawidzę Cię! Dlaczego mi nie powiedziałaś? A może czekałaś na odpowiedni moment, żeby mi zniszczyć życie?-wybiegłam i wpadłam na....
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Widzę, że jak się wkurzyłam to nawet więcej komentarzy się pojawiło. Uprzedzam, że następny rozdział będzie dopiero gdy pod tym pojawi się 10 komentarzy. 
Do następnego, pozdrawiam Zuza Ł

sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 58, albo ostatni

Jeśli chcesz następny rozdział, przeczytaj WSZYSTKO

Ludmiła
Nie wierzę. Szybko wstałam z ławki i pobiegłam przed siebie, Diego udał się za mną. Zatrzymałam się przy pobliskim drzewie. Nadal nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Nie... To musiało mi się przewidzieć.
-O co chodzi?-zapytał nagle Diego
-Ciiiii.-uciszyłam go błyskawicznie, po czym odpowiedziałam cicho:
-O to chodzi.-wskazałam lekko ręką na Marco i Anę, a właśnie w tej samej chwili chłopak Fran został pocałowany przez swoją byłą. Diego się zmieszał, czyżby coś wiedział? Już chciałam iść w stronę obserwowanej dwójki, kiedy zostałam złapana w pasie.
-Zostań.-poprosił
-Nie.-zaprotestowałam i chciałam się wyrwać, ale miał więcej siły i usadził mnie sobie na kolanach
-Nie mieszaj się. Proszę.-powiedział ciepło, gładząc moje(oczywiście idealnie uczesane)włosy
-To chłopak mojej przyjaciółki!-zdenerwowałam się
-Właśnie. Twojej przyjaciółki, a nie twój.-nie rozumiałam dlaczego tak spokojnie o tym mówi
-Nie będę się wtykać pod jednym warunkiem.-zaproponowałam, a on w odpowiedzi pytająco uniósł brew
-Tylko zrobię zdjęcie. Jeśli Francesca się dowie, będę miała dowód.-to było głupie, no ale cóż
-Niech Ci już będzie.-powiedział lekko zrezygnowany, a ja popędziłam uwiecznić to jakże ,,cudowne" wydarzenie. Na moje szczęście, ta panna znów się do niego przyssała. Kiedy skończyłam, powędrowałam dumnie w stronę mojego chłopaka.

-Już?-zapytał
-Już.-odpowiedziałam
-Jesteś niemożliwa.-stwierdził
-Wiem, i za to mnie kochasz.-oznajmiłam szeroko się uśmiechając
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo. Dasz się zaprosić na kawę?-zaproponował
-Z chęcią.-musiałam się wreszcie oderwać od tych wszystkich zmartwień

Violetta
Leon jest naprawdę kochany, ale cały czas byłam jakaś taka inna. Można powiedzieć, że poddenerwowana. Kiedy Fran zadzwoniła proponując piżama party, zgodziłam się bez wahania. To mi na pewno poprawi humor. Więc pożegnałam się z moim chłopakiem, szybko wpadłam do domu, gdzie się spakowałam oraz przepytałam Ramallo czy są jakieś nowe wiadomości o Angie. Kiedy odpowiedział, że nie wiadomo nic nowego, udałam się do mojej przyjaciółki. Cami i Naty już były. Czekałyśmy tylko na Ludmiłę.
-Myślicie, że Diego ją naprawdę kocha?-zapytała nagle Camilla
-Nie mam pojęcia, nie siedzimy w jego sercu.-zażartowała Fran
-Ale musimy przyznać, że się zmienił.-dodała Natalia
-I to bardzo, a Ludmi jest przy nim taka szczęśliwa.-uznałam
-Na szczęście, jakoś się to wszystko poukładało.-powiedziała Naty, a wtedy wpadła Ludmiła, przepraszając za spóźnienie
-Jeszcze raz szalenie was przepraszam, zasiedziałam się z Diego. To co się układa? Włosy?-zapytała moja blond włosa przyjaciółka
-Nie, że nasze losy są okej.-dziewczyna Maxiego szybko ją poprawiła
-Zakochani czasu nie liczą.-uśmiechnęła się ruda
-Nie bądź taka dowcipna, bo pragnę przypomnieć, że ostatnio to od CIEBIE usłyszałam, że nie masz nawet czasu ze mną porozmawiać, bo lecisz na randkę z Andresem.-przypomniała włoszka, a Camilla tylko się zarumieniła
-Mam pytanie.-zaczęła niepewnie Ludmiła
-Dajesz.-zachęciła ją do dalszej wypowiedzi Natalia
-Jak wybaczyć zdradę?-zapytała
-To trudny temat.-zaczęła Fran
-Głównie skierowany do Camilli.-powiedziałam, ale od razu tego pożałowałam, ruda tylko się uśmiechnęła jakby w przebaczeniu
-Ja nie umiałam tego zrobić.-wyznała
-Ja też bym nie potrafiła.-zadeklarowała włoszka
-A ja na szczęście nie mam takiego problemu.-uznała uśmiechając się szeroko Naty, zadzwonił mój telefon.
-Dziewczyny lecę.-powiedziałam gdy tylko skończyłam rozmowę, spojrzały na mnie pytająco
-Leon miał wypadek.-rzuciłam i wyszłam
Leon
Obudziłem się, nawet nie wiedząc gdzie jestem, ani co się stało. Zaraz. Wcale się nie obudziłem, bo nie mogłem otworzyć oczu. Czułem, że głowa strasznie mi ciąży, po chwili usłyszałem dobrze mi znany głos. 
-Leon. Tak bardzo Cię kocham, nie zostawiaj mnie tu.-to była ONA
-Tak bardzo bym chciała, żebyś się teraz obudził i mnie przytulił.-wzięła mnie za rękę 
-Proszę, jeszcze raz Cię proszę nie zostawiaj mnie. Moje życie nie ma sensu bez ciebie.
-Leon.-jej aksamitny głos wypowiedział moje imię, po czym poczułem, że złożyła delikatny pocałunek na moim policzku. Poczułem także, że płakała, bo kilka jej łez spłynęło i na mnie. Teraz już wiedziałem, że mogę odejść spokojnie...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest dość duża szansa, że jest to ostatni rozdział. Szczerze mówiąc, jeśli mam przestać pisać, to cieszę się, że chociaż odejdę z takim rozdziałem. Jest to jeden z niewielu rozdziałów, który mi osobiście się bardzo, ale to bardzo podoba.
 Kiedy już myślałam, że się ciut poprawiłam literacko, komentarze spadły. Kiedyś było do 30 komentarzy pod jednym postem, teraz nie ma ich nawet 10. Wniosek-słaba ze mnie pisarka.
Komukolwiek jeszcze zależy? Komuś się to podoba? Mam po co pisać? A może was męczy to opowiadanie? Ostatnio chyba nawet nikt nie czytał co zamieszczam pod rozdziałami. Mówię wam szczerze, daliście mi znak, że się nie nadaję do bycia blogerką. 
To już chyba koniec, mam jeszcze jedną prośbę. Powiedzcie mi czy do pisania bloga o modzie też się nie nadaję i skomentujcie http://be-what-you-may-be.blogspot.com/.
Może po raz ostatni,pozdrawiam was Zuza Ł

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 57

Violetta
-Wytłumacz mi co to jest?-wycedziłam po raz kolejny machając Leonowi przed oczami znalezioną szminką
-To jest pomadka.-oznajmił z uśmiechem
-DO KOGO NALEŻY?-wrzasnęłam zdenerwowana
-Słuchaj kochanie, jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu. Tak?-nic nie odpowiedziałam, ale zrobiło mi się tak jakoś ciepło, Leoś kontynuował:
-Jesteś najważniejszą kobietą, ale nie jedyną. Mam jeszcze matkę.-oznajmił jak gdyby nigdy nic
-Matkę?-zapytałam zdziwiona
-Tak, wiesz to taka kobieta, która mnie urodziła.-uśmiechnął się
-Wiem, ale dlaczego zostawiła tu swoją szminkę?-zapytałam podejrzliwie
-Ponieważ mieszka w innym mieście i gdy przyjeżdża do Buenos Aires w celach biznesowych odwiedza mnie. Jeśli nadal mi nie wierzysz, chodź.-powiedział i wziął mnie za rękę. Byłam osłupiała gdy zobaczyłam w szafie kilka marynarek, spódnic i eleganckich spodni. W innym rogu wisiały idealnie odprasowane koszule, a na dnie stały trzy pary pięknych, lakierowanych szpilek.
-To pokój mojej mamy.-oświadczył Leon, pokazując ręką po pomieszczeniu
-Yyy...Ja...Bardzo....-nie miałam pojęcia co powiedzieć
-Przepraszasz?-z uśmiechem podpowiedział Leon
-Tak.-było mi głupio
-Nic nie szkodzi, fajnie, że jesteś o mnie zazdrosna.-oznajmił radośnie
-Ja zazdrosna?-w odpowiedzi tylko pokiwał głową
-O ciebie?-teraz tylko na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech
-Chyba śnisz.-chciałam się obrócić, ale mój chłopak miał więcej siły i skierował mnie w swoją stronę. Popatrzyłam głęboko w jego oczy, a następnie złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Jakby motyl musnął skrzydłami moje usta.
-Czasem warto pomarzyć, bo jest mała szansa, że marzenia się spełnią.-wyszeptał mi do ucha
Ludmiła
Jestem załamana, moje życie się rujnuje, i do tego Antonio jest jeszcze w szpitalu. Nie mam pojęcia co robić. Kilka łez poleciało po moich policzkach, a Diego... Matko jaki on kochany. Nic nie mówiąc przytulił mnie do swojej piersi. Następnie otarł moje łzy, mówiąc:
-Nie smuć się. Kocham Cię.-niestety stać mnie wtedy było tylko na krzywy uśmiech
-Porozmawiajmy.-no nie! pojawił się nie kto inny jak F e d e r i c o.
-Nie mamy o czym.-ucięłam krótko
-A jednak uważam inaczej. Jedna rozmowa i dam Ci spokój.-brzmi dobrze, popatrzyłam pytająco na Diego, a on tylko lekko się uśmiechnął i powiedział:
-Idź.-powiedział to z wymuszonym spokojem, po chwili byliśmy już w parku niedaleko szpitala.
-Czego chcesz?-zaczęłam ozięble
-Porozmawiać.
-To mów co chcesz.-nadal byłam niegrzeczna
-Kocham Cię.
-Przestań!!!-nakazałam, potem bardzo długo mówił jak mnie kocha i że jestem dla niego ważna, że chce do mnie wrócić, a za każdym razem, gdy pytałam o tę drugą laskę, odpowiadał, iż ona się nie liczy. Rozmawialiśmy (jeśli można to rozmową nazwać) bardzo długo.
-Dosyć tego!-powiedziałam, a on wtedy zrobił całkowicie niespodziewany ruch. A mianowicie pocałował mnie, nie mogłam się wyrwać. Nagle poczułam jak po moich policzkach znów ciekną łzy. Niestety, gdy już się od niego uwolniłam zobaczyła nadchodzącego Diega. Pobiegłam w jego stronę, ale powiedział, że chce zostać sam. Poszłam zobaczyć czy nie dowiedzieli się nic nowego na temat stanu zdrowia naszego dyrektora. Kiedy usłyszałam, że nie ma żadnych wiadomości, uznałam, że się przejdę. Cały czas nie mogłam przestać myśleć o tym dziwnym uczuciu kiedy Fede mnie całował. Cały czas myślałam o tej drugiej dziewczynie, czy ją też tak całuje jak mnie? Jak bardzo jest dla niego ważna? Kiedy tak się przechadzałam usłyszałam gitarę i głos Diega.

Dime el ritmo ponte a bailar 
Ven conmigo déjate besar 
Yo sé te va a gustar, 
mi estilo te va a conquistar 
Mis pies te mueve al compás,
se que no lo puedes evitar
No intentes luchar , 
Mi estilo te va a Conquistar 
Y es que yo soy así 
Mi vida es alocada 
Sin red y voy a mil 
Mi ley es doble o nada 
Y es que yo soy así
Con solo una mirada 
Vas a quedar de mi 
Por siempre enamorada


-Hej!-powitałam go, nie miałam pojęcia czy będzie chciał ze mną porozmawiać
-Cześć!-nawet nie wyczułam niechęci
-Możemy porozmawiać?-zapytałam już pewniejszym głosem
-Jasne. O co chodzi?-zapytał całkiem normalnie, jakby wszystko było ok
-Bardzo Cię przepraszam, ja..-przerwał, czyli chyba się nie gniewa, może zostaniemy choć przyjaciółmi
-Chciałaś przeprosić?-zapytał, a ja pokiwałam głową
-Rozumiem, to on Cię pocałował. Zresztą chyba chciałaś się wyrwać, ale mocno Cię trzymał.-jaki on kochany
-Bardzo Cię przepraszam.-powiedziałam, orazm chciałam go przytulić, ale mnie lekko odepchnął. Był zły. To zrozumiałe, byłam głupia. A już po chwili zrobił coś niemożliwego. Pocałował mnie. To był dużo lepszy pocałunek niż ten z Federico.
-To znaczy, że mi wybaczasz?-spytałam zestresowana
-Oczywiście.-powiedział
-Dzięki. Mogę mieć pytanie?
-Jasne.
-Dlaczego grałeś właśnie tutaj?
-To oczywiste. Tu poraz pierwszy rozmawialiśmy jak nie wrogowie. I powiem Ci, że myślałem o nas.
-Podzielność uwagi.-zaśmiałam się
-Ta, ty też możesz mi coś powiedzieć?
-Jasne.
-Federico jest nadal dla Ciebie ważny?
-Tak, choćbym bardzo chciała, moje serce podzielone jest między was dwóch. Przepraszam.
-Nic nie szkodzi, cieszę się, że choć połówka twojego serca bije dla mnie.-on się zmienił, kocham go. Po chwili zobaczyłam...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I następny rozdział, sama nie mam pojęcia co mi padło na głowę, że tak szybko dodaję rozdział, no ale cóż. Proszę o komentarze na tym blogu---> http://be-what-you-may-be.blogspot.com/
Do następnego, pozdrawiam Zuza Ł

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 56

Violetta
Długo nie czekając zniechęcona perspektywą rozmowy z Jade odebrałam telefon.
-Halo?-zapytałam lekko znudzonym głosem
-Violettko, kochaniutka....-chyba zapomniała co chciała powiedzieć
-Taak.-czego ona chce?
-No więc... O.. Sama zapomniałam co chciałam powiedzieć... O!O! Już wiem!-znowu urwała
-Co wiesz?-jaka ona jest tępa
-Nigdzie nie ma twojego taty. Zostawił mi tylko kartkę....-przerwała, usłyszałam szelest jakby chciała mi przeczytać słowa notki od taty
-I co napisał na tej kartce?-mój głos ją pospieszał
-,,Jade, nie szukaj mnie. Będę gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Szukając szczęścia. Z miłością mojego życia" To tyle. Nie rozumiem, on mnie kocha tak bardzo, że... Jedziemy do Europy!-zapiszczała do telefonu
-Ok.-nie wiedziałam co więcej powiedzieć, więc się rozłączyłam, a następnie przekazałam wszystkim najnowsze wiadomości.
-German porwał Angie.-podsumował Ramallo, kiedy wszystko już powiedziałam
-Nie wyciągajmy pochopnych wniosków.-zaproponowała Helena (przyjaciółka Angie)
-To jest oczywiste! Mamy tu auto Germana, Angie zniknęła. Jeszcze czoś wam wytłumaczyć?-Ramallo ma rację, ojciec już od dawna się zarzekał, że kocha Angie.
-Co robimy?-zapytał Leon
-Chciałabym pojechać odwiedzić Antonia.-powiedziała cicho babcia
-Jasne. My poszukamy Angie.-oznajmił Ramallo zwracając się też do Leona, którego odpowiedzią było skinienie głowy
-Jadę z wami!-oświadczyła Helena, i oddalili się zostawiając mnie sam na sam z roztrzęsioną babcią
-To ja zamówię taksówkę.-zaproponowałam, po chwili byłyśmy już w drodze do szpitala. Kiedy dotarliśmy na miejsce, zestresowani uczniowie czekali pod salą gdzie leżał dyrektor. Babcia złapała jakiegoś lekarza, który zadał standardowe pytania. Nie, nie była ona rodziną Antonia, więc nie mogła go odwiedzić. Nagle jak anioł pojawił się kolega Ludmiły dzięki któremu babcia dostała się do sali swojego przyjaciela. Chciałam zadzwonić do Leona, ale mój telefon był rozładowany.
-Lu!-zwróciłam się do przyjaciółki
-Co jest?
-Pożycz telefon.-dodzwoniłam się do Leona, nic nie znaleźli nowego. Chciałam powiedzieć wszystko babci. Podeszłam do drzwi i usłyszałam coś, co zmroziło mi krew w żyłach. ,,Antonio, nie zostawiaj mnie samej. Wiesz jak bardzo Cię kocham i zawsze kochałam. Całe życie. A teraz chcesz, żebym została tu sama. Teraz kiedy nasza córka gdzieś zniknęła?" wyszlochała. Że co proszę? Angie-córką Antonia? A moja mama? Co z dziadkiem? Nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam. Wybiegłam szybko ze szpitala, nie zwracałam uwagi na gapiących się na mnie ludzi. Usiadłam na krawężniku i zaczęłam płakać jak głupia. Chyba długo rozmyślałam, gdy do moich uszu dobiegł ukochany głos:
-Co się dzieje kochanie?-jedno imię-LEON
-Wszystko mi się rozwala.-zapłakałam mu prosto w tors
-Spokojnie, tylko spokojnie...-powiedział mocniej mnie przytulając, oraz głaszcząc po głowie
-Jak mam być spokojna?-moje łzy kompletnie zmoczyły jego koszulę

-Opowiesz co się stało?-zapytał spokojnie, a ja nadal byłam otulona jego silnymi ramionami, kiedy trochę się ogarnęłam, opowiedziałam co usłyszałam.
-Podsłuchiwałaś?-zapytał z uśmiechem Leon gdy skończyłam
-Nie!-zaprzeczyłam od razu
-Nie?-jego to chyba bawiło
-NIE! Usłyszałam to przez przypadek.-wytłumaczyłam się
-Przez przypadek powiadasz?-delikatnie uniósł brew
-Tak.-potwierdziłam, a on tylko się lekko uśmiechnął
-Ja już nic nie wiem.. Moja babcia... Ona..-mówiłam bez ładu i składu
-Ona chce z tobą porozmawiać.-o wilku mowa
-To ja was zostawię.-zaproponował Leon, oddalając się
-Nie...-zaprotestowałam, ale już go nie było
-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.-oświadczyłam chłodno
-Violetto, proszę...
-Nie chcę z tobą rozmawiać. Rozumiesz?-to było perfidne, ale jak nie rozumiała kiedy byłam grzeczna, to już nie moja wina
-Nie znasz całej historii. Nie osądzaj mnie.-tego już za wiele
-Nie znam skomplikowanej historii? Co jest trudnego w tym, że zdradzałaś dziadka?!?!?!-wykrzyczałam jej prosto w twarz i odeszłam
-Tak szybko?-zapytał Leon gdy tylko się pojawiłam na szpitalnym korytarzu
-Nie chce mi się o tym gadać.
-Ok.
-Możesz mnie stąd zabrać?-zapytałam pośpiesznie
-Gdzie tylko chcesz.-oznajmił
-Do Angie, albo do domu, chociaż nie... Może...-przerwał mi
-Może do mnie?-zaproponował
-Bardzo chętnie.-odpowiedziałam z uśmiechem, a Leon podał mi kask. Po kilku minutach byliśmy już w jego mieszkaniu. Oglądałam je bardzo dokładnie. Aż w końcu natknęłam się na bardzo ciekawy przedmiot.
-LEON!-zawołałam, a on szybko przybiegł do łazienki
-Co to jest?-wycedziłam pokazując burgundową szminkę
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobrze kochani moi. Niby nie było pod ostatnim 15 komentarzy, ale miałam dobry humor.(oczywiście dzięki wam)Przepraszam, że trochę krótki. Dziękuję za ocenę mojego modowego bloga. Dzięki tym opinią mam więcej chęci do pisania. Zapraszam do komentowania moich obydwóch blogów. LINK {jest do modowego bloga} (jak będzie na blogu modowym 5 komentarzy, a na tym mniej niż 15 to dodam taj nexta)
Pozdrawiam Zuza Ł

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 55

Violetta
Właśnie sobie przypomniałam, że już za dwa dni jest ślub Angie. Chyba wyglądałam na zmartwioną, bo Leon od razu spytał czy nic mi nie jest.
-Jest ok, tylko zapomniałam o piosence.-powiedziałam bez emocji
-Jakiej piosence?-nie miał pojęcia o co mi chodzi
-Na ślub Angie. Miałam napisać coś specjalnego, ale kompletnie zapomniałam. To już za dwa dni.-wytłumaczyłam
-To napiszmy ją razem.-zaproponował, a ja bez na to przystałam, co prawda na początku mówiłam, że nie damy rady, bo mamy za mało czasu. Leon jednak mnie uspokoił i po kilku godzinach mieliśmy idealną piosenkę o tytule ,,Podemos".  Obiecał mi, że zaśpiewamy ją razem. Wieczorem w domu panowała nie miła atmosfera. Olga wypaplała, że ślub Angie już niedługo i się zaczęło piekło. Ojciec był wściekły, bo nie został zaproszony. Jade biegała po domu jak wariatka, krzycząc: ,,German, spokojnie. A może pojedziemy w podróż do Europy?" Jedynie Ramallo zachowywał się normalnie. Miałam ich dosyć, więc poszłam wcześniej spać. Rano szybko wymknęłam się z domu. W studiu znowu była awantura. Oczywiście Diego kontra Federico.
-Zrozum raz na zawsze! Ona kocha MNIE!-ostatnio Fede ciągle to powtarzał
-Nie. To ty zrozum, że ją zraniłeś.-Diego już prawie by mu wycedził w twarz, ale Ludmiła lekko go chwyciła i się opamiętał.
-Proszę, zostaw go. Zrób to dla mnie.-powiedziała cicho Ludmi, a Diego potulnie się oddalił
-MAM CIĘ DOŚĆ! NISZCZYSZ MI ŻYCIE! ROZUMIESZ?-wykrzyczała Ludmiła, i nie czekając na odzew ze strony swojego byłego chłopaka, ruszyła w stronę studia.
-Cześć.-powitała mnie Naty
-Hej, powiedz mi czy te jadki się kiedyś skończą.
-Mówisz o Fede i Diego? Myślę, że raczej jeszcze długo potrwają. Federico nie może zrozumieć, jak bardzo zranił Ludmiłę.-stwierdziła
-A Diego?-zapytałam, może wiedziała więcej niż udało mi się wyciągnąć z Lu
-Nie wiem. Wszyscy uważają go za złego, bo spiskował z Larą i zniszczył związek twój i Leona.-to prawda, w odpowiedzi zaledwie pokiwałam głową, a Natalia kontynuowała:
-Ale mam takie dziwne wrażenie, że on się zmienił. Ludmiła jest przy nim taka inna, a i on zachowuje się inaczej niż zwykł to robić.
-Masz rację, ja także to zauważyłam.-skwitowałam krótko
-Muszę lecieć. Maxi na mnie czeka.
-Pa!-powiedziałam, a jej już nie było, więc udałam się do studia. Dzień był całkiem przeciętny, ale następny zapowiadał się perfekcyjnie.
Następnego dnia
Obudziłam się wcześniej, szybko zjadłam śniadanie, wzięłam sukienkę i popędziłam do domu mojej cioci. Angie już czekała wraz z babcią i swoją koleżanką. Jej suknia była śliczna, oczywiście widziałam ją już wcześniej, ponieważ pomagałam przy jej zakupie. Kiedy każda ze zgromadzonych pań zdążyła się już zachwycić cudownym strojem panny młodej zaczęłyśmy się wszystkie czesać i malować. Każda z nas wyglądała cudownie, ale oczywiście moja ciocia wyglądała zabójczo. Podjechała po nas limuzyna, która zabrała wszystkich do kościoła.
-Violetta!-Leon mnie zawołał i pobiegłam w jego stronę, wyglądał ślicznie. Miał dopasowany czarny garnitur, błękitną koszulę i wąski, czarny krawat.
-Hej.-powiedziałam i na powitanie pocałowałam go w policzek
-Ślicznie wyglądasz.-chyba się zarumieniłam
-Dzięki.-nie dał mi powiedzieć nic więcej
-Słuchaj, czy to nie jest przypadkiem samochód twojego taty?-powiedział wskazując na na czarne auto, było identyczne jak ma mój ojciec
-Pewnie Ramallo wziął samochód ojca, bo jego często się psuje.-to było bardzo racionalne wytłumaczenie
-Jesteś pewna? Wiesz, że jeśli twój tat...-teraz ja mu przerwałam
-Wiem. Jak ojciec się tu zjawi, to będzie masakra.-podsumowałam krótko
-Może zadzwoń i spytaj.-zaproponował Leon
-Jasne.-już po chwili zauważyłam Ramallo, który wychodzi z kościoła z komórką w ręku. Pomachałam, i automatycznie pojawił się koło nas.
-Co się stało?-zapytał od razu
-Twoje auto stoi w serwisie?-zadałam pytanie na jednym wdechu
-Tak, już od czterech dni. A dlaczego pytasz?-zdziwił się
-Czym przyjechałeś?-nie zwracałam uwagi na to co mówił
-Taksówką. Dlaczego was to tak interesuje?
-To jesteśmy w niezłym bagnie.-powiedziałam i schowałam się w objęciach Leona
-Ktoś mi wytłumaczy o co wam do licha chodzi?-teraz Ramallo był zdenerwowany
-To jest auto ojca Violi?-stwierdził Leon pytająco
-Tak, i?-zniecierpliwił się nasz rozmówca
-To jest samochód GERMANA, a jesteśmy na ślubie ANGIE.-powiedział pomału mój chłopak, a Ramallo chyba zrozumiał, bo przeklął siarczyście.
-My go z Leonem poszukamy, a ty poinformuj Angie.-zwrócił się do mnie Ramallo, zgodziłam się i gdy się obróciłam zadzwonił mój telefon. To była Ludmiła.
-Halo.-odebrałam pośpiesznie
-Vilu, jest problem. Mega problem.-mówiła chyba przez łzy
-A konkretniej.-nic nie odpowiedziała, w tle usłyszałam męski głos: ,,Pani Ferro? Zapraszam"
-LUDMI! CO SIĘ DZIEJE?-wykrzyczałam do telefonu
-Antonio dostał zawału!-rozłączyła się, dużo nie myśląc zadzwoniłam do Fran. Dowiedziałam się niewiele więcej. Dostał jakąś wiadomość i to tyle. Dyrektor studia znajduje się teraz w szpitalu. To niemożliwe, na sto procent jest gdzieś w kościele, przecież był zaproszony. Uznałam, że zanim znajdę Angie, poszukam babci. Znalazłam ją, ona zdenerwowana szukała swojego przyjaciela. Powiedziałam jej złe nowiny. W tym momencie pojawiła się przyjaciółka mojej cioci oświadczając z przerażeniem:
-Angie zniknęła! Nigdzie jej nie ma!-zaraz po tym zjawili się Ramallo i Leon
-Nigdzie nie ma Germana.-uznał Ramallo
-To jest najmniejszy problem.-powiedziałam
-Takie pytanie, gdzie stał samochód twojego ojca.-dopytywał Ramallo
-Gdzieś tam.-pokazał mój chłopak
-GDZIE? Tam nic nie ma.-zauważył Ramallo, dokładnie wtedy mój telefon znów zabrzęczał. to była... JADE??????
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taki króciutki, ale następny będzie na pewno dłuższy. Zasady takie jak zwykle. Jeśli mi pomożecie to next pojawi się za mniej niż tydzień.  Chcecie szybciej next? Co zrobić?
1. Wejść na bloga, do którego jest tu link. L I N K
2. Ocenić w skali 1-6
3. Napisać czy usunąć czy zostawić
4. Napisać, czy będziecie czytać czy nie
*Wszystko to zrobić w komentarzu pod postem
Pozdrawiam Zuza Ł

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 54

Leon
Wszedłem, a Violetta siedziała przywiązana do krzesła, czy Lara zgłupiała do reszty?
-Co ty robisz?-spytałem szarpioąc tę wariatkę
-Tłumaczę jej, że zajęła MOJE miejsce.-odpowiedziała wskazując na Violkę i prubując się uwolnić z mojego uścisku, faktem jest, że dość mocno ją chwyciłem
-Jakie twoje miejsce?-zapytałem, wytrzeszczając oczy
-Gdyby nie ona!-znów wskazała Violettę, a ja poszedłem ją odwiązać, kiedy ta kretynka kontynuowała swój tępy wywód:
-Byłbyś ze mną, ja grałabym główną rolę! Wszystko byłoby lepsze!-ona zwariowała! Jest bardziej świrnięta, niż myślałem!
-Nie bylibyśmy razem! Zrozum, nie kocham Cię! I nigdy nie kochałem! To będzie okropne co teraz powiem, ale poderwałem Cię, bo Broduey wjechał mi na ambicję i się założyliśmy.-popatrzyłem na nią, nie była smutna, lecz zdziwiona
-To znaczy, że mnie nie kochasz?-nareszcie zrozumiała
-Tak.
-I nigdy nie kochałeś?
-Tak.
-Ale.....-nie wiedziała co powiedzieć, chyba pierwszys raz w życiu
-Ale co? Przypomnij sobie, czy kiedykolwiek powiedziałem, że Cię kocham?-to był cios poniżej pasa, ale nie czułem się z tym źle, przecież ta wariatka zatruwała mi i Violettcie życie.
-Nie... Nie. NIE!-odpowiedziała wybiegając, a ja zapytałem cały czas tulącą się do mnie Violkę:
-Wszystko ok?-ale to było tępe pytanie, Verdas jesteś idiotą!
-Taak.-odpowiedziała
-Długo na ciebie krzyczała?
-Tylko kilka minut. Leon?-wypowiedziała moje imię, jak dawno tego nie słyszałem
-Tak?-cały czas trwaliśmy w uścisku
-Byłeś z Larą dla zabawy?-wiedziałem, że to wstęp do następnego pytania, ale szczerze odpowiedziałem
-Tak.
-A... A ze... Ze.. Mną... Też?-co za głupie pytanie, ale bardzo oczywiste
-NIE! Vilu, kocham Cię niezmiennie od czasu gdy na siebie pierwszy raz wpadliśmy. Kocham Cię, ponad wszystko. Kocham Cię, nawet kiedy nie chcesz mnie znać, nie mogę o tobie zapomnieć.-zobaczyłem łzy w jej oczach. Ale ze mnie idiota! Znowu płacze z mojego powodu.
-Nie płacz, przepraszam.-powiedziałem unosząc jej podbródek i zagłębiając się w jej piękne zamglone oczy
-To łzy szczęścia. Bo ja także Cię kocham, ale nie możemy być razem.-to zabolało, ja Leon Verdas, przyznaję się sam przed sobą, że jej słowo zabloało, jakby ktoś wbił mi nóż prosto w serce
-Dlaczego?-zapytałem, a i mi prawie łzy naleciały do oczu
-Bo ja na ciebie nie zasługuję. Nie uwierzyłam Ci, że między tobą, a Larą nic wtedy nie zaszło. A nie kłamałeś. Powinnam była Ci wtedy zaufać.-odparła przez łzy
-Rozumiem, mogę mieć jedną prośbę?-to był podstęp, ale nie miałem nic do stracenia
-Co tylko zechcesz.-udało się
-Zostań moją dziewczyną.-powiedziałem z szerokim uśmiechem
-Jesteś okropny!-zawołała tupiąc nogą jak mała dziewczynka
-Obiecałaś.-przypomniałem, a ona nic nie mówiąc kiwnęła głową z uśmiechem
-Czyli się zgadzasz?-droczyłem się
-Nie mam innego wyjścia.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie bardziej.-to był miód dla mojego serca, udaliśmy się by porozmawiać z przyjaciółmi, a kiedy przyszliśmy wszyscy się całowali. Marcesca, Naxi, Cares. I Diemiła??????????????????

-Wiesz o co tu chodzi?-spytała moja dziewczyna, a ja nic nie odpowiedziałem, lecz także ją pocałowałem
-Dobra, starczy już tych czułości.-powiedział Antonio, który właśnie się pojawił, a gdy wszyscy oderwali się od siebie, mówił dalej:
-Byliście świetni. A szczególnie: Violetta, Leon, Francessca, Marco, Camilla, Andres, Natalia, Maxi, Broduey, i oczywiście Diego i Ludmiła. Teraz chciałbym porozmawiać z Federico.-po tych słowach Fede udał się wraz z Antoniem, a z tego co nam potem powiedział, wynikało, że dyrektorowi przeszkadza jego sytułacja na ostrzu noża z Lu i Diego i jeśli nie zmieni postępowania to wyleci. Fede jest wściekły, a ja nie wiem, czy bronić Ludmiłę, czy jego.
Violetta
Kiedy wszyscy się rozeszli chciałam porozmawiać z Ludmiłą. Więc zaczekałam na nią i poszłyśmy do Resto.
-Bardzo Cię przepraszam za moje zachowanie.-powiedziałam ze skruchą
-Nie masz za co przepraszać, ja też nie powinnam od razu się wściekać.-odparła
-Więc jest ok?-zapytałam niepewnie
-Oczywiście, że ok.-przytuliłyśmy się na zgodę
-Pogodziłaś się z Leonem?-to pytanie było nieuniknione
-Tak.-odpowiedziałam radośnie, myśląc o moim księciu na motorze
-Nawet nie wiesz jak się cieszę!-cała była w skowronkach, wyczułam, że nie tylko mój związek ją tak rozwesela, więc musiałam spytać:
-Co z tobą i Diego?-chyba ciut zbyt bezpośrednio
-Mną i Diego?-powtórzyła po mnie
-Tak, tobą i Diego.-widziałam zmieszanie
-Wiesz...-oj długie to ,,wiesz"
-Co mam wiedzieć?-niechże ona coś w końcu powie
-No my..-nie mogła chyba mi czegoś powiedzieć, więc przerwała
-Co wy? Ludmi, wy się CAŁOWALIŚCIE.-wycedziłam dokładnie ostatnie słowo
-Oj, no.... No wiem.-zakłopotała się
-Więc?-nic z niej nie można wyciągnąć
-Więc, chyba go kocham.-powiedziała na jednym wdechu
-Super, ale...-jak zniszczyć jej szczęście?
-Ale co z Fede?-dokończyła za mnie
-Dokładnie.-przerwałam niezręczną ciszę
-Nie zaprzeczę, że jego także kocham, choć próbowałam to robić, to nie chcę się okłamywać. Tak, Federico jest nadal dla mnie ważny. I tu pojawia się ale. Jak on mnie mógł zdradzić? Diego, on jest taki...-przerwałam jej
-Ufasz mu? On spiskował z Larą-wtrąciła,
-Znam go lepiej niż wy. Pomógł mi, wysłuchał i doradził. Mówił, że się zmienił. Dzięki mnie.-może ona ma rację? Każdy zasługuje na drugą szansę
-Dobrze, ale proszę Cię, nie dawaj Fede nadzieii. Nie chcę, żeby cierpiał jeszcze bardziej. Ok?-spuściła wzrok
-OK.
Następnego dnia
Wszyscy w domu pytali dlaczego jestem taka radosna. Odpowiedź była prosta. LEON. Miał po mnie przyjechać dokładnie za pięć minut. Zebrałam nuty ze stołu, wypiłam szklankę soku i przyjechał. Wybiegłam z domu, nawet się nie żegnając. Zajechaliśmy pod studio, gdzie zobaczyłam tłum ludzi. Okazało się, że to Federico użądził sobie szopkę. Grał dla Ludmiły, a wtedy Diego zabrał się do roboty:
-Co ty sobie wyobrażasz?-zapytał wściekły
-Zostaw mnie!-krzyknął Federico
-To ty nas zostaw!-odgryzł się Diego
-Nas? Problemy ze słownictwem?-zakpił Federico, takiego go nie znałam
-Mnie i moją dziewczynę. Straciłeś ją, bo jesteś głupcem. Ja nie popełnię tego błędu, bo ona jest najwspanialszą osobą na świecie.-powiedział i odszedł wraz z Ludmiłą za rękę, a Leon szepnął mi do ucha:
-Dla mnie to ty jesteś najwspanialszą osobą na świecie.-poczułam się szczęśliwa, ale to szczęście nie trwało długo.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej! Rozdział miał być lepszy, a jest gorszy. Przepraszam. Czy wy czytacie to co zamieszczam pod rozdziałem? Czy lubicie jak mi smutno? Mam do was prośbę, żebyście zerkneli na mojego bloga i pozostawili komentarz, bo zastanawiam się, czy go nie usunąć. LINK znów przepraszam za błędy, ale pisałam z tabletu.
Pozdrawiam Zuza Ł






czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 53

Violetta
Zeszłam więc grzecznie do kuchni, w której stali Leon i Tomas.
-Co wy tu robicie?-spytałam spokojnie
-Przyszedłem, żeby się przywitać.-powiedział Tomas
-Żeby się przywitać, lepiej już by było jakbyś nie wracał z tej swojej Hiszpani.-powiedział Leon, tak, aby nikt nie mógł usłyszeć, ale ja to usłyszałam.
-Świetnie, w takim razie cześć, tam są drzwi.-wskazałam ręką na futrynę, a pierwszy z moich ex wyniósł się pokornie z mojego domu.
-A ty?-warknęłam na Leona
-Proszę.-powiedział podając mi jakieś ubranie
-Po co mi to?-zapytałam
-Ludmiła prosiła, żebyś przymierzyła.-odparł
-Świetnie, więc Violetta pójdzie przymierzyć, a tym czasem, może się czegoś napijesz?-zapytał mój ojciec, cały czas tam stał? O matko, a ja o nim zapomniałam.
-NIE!-wtrąciłam, a po chwili kontynuowałam:
-Leon się niczego nie napije, ponieważ się spieszy do swojej dziewczyny.-po tych słowach obydwaj panowie dziwnie się na mnie spojżeli, a ja udałam się na przymiarkę sukienki. Po krótkiej chwili, zeszłam z kostiumem, oraz oświadczyłam Verdasowi, iż leży na mnie wyśmienicie. Nareszcie wyszedł.
Ludmiła
Nareszcie nadszedł dzień występu! Sama nie wiem, czy się cieszyć czy denerwować. Kiedy tak się denerwowałam i cieszyłam podszedł do mnie Federico.
-Hej, chciałem ci tylko życzyć powodzenia, choć wiem, że i tak pójdzie ci świetnie!-powiedział
-Ja.. Ja nie wiem co mam powiedzieć.... Dziękuję.-wymamrotałam zakłopotana
-Ludmiła, proszę cię, daj mi szansę.-poprosił skruszony
-Hej kochanie, stęskniłaś się?-nagle nie wiadomo skąd pojawił się Diego, i pocałował mnie w policzek
-Hej.-powiedziałam, bardzo odważnie, choć w głębi ducha byłam zdziwiona
-Kochanie???-powiedział na odchodnym Fede, a kiedy już był daleko spytałam:
-Czy ty się dobrze czujesz?-spytałam, a Diego się uśmiechnął
-Tak, a gdy cię widzę, to wręcz cudownie.-odparł z radością
-Co to miało być?
-Widziałem, że nie chcesz z nim dłużej rozmawiać, a nic innego mi nie przyszło do głowy.-mówił to tak spokojnie
-Skąd wiedziałeś?
-Tak po prostu. Podziękowałabyś.-uznał z uśmiechem
-Niby za co?
-Jestem twoim wybawcą.
-Ta rycerzem na białym koniu. Ja wiem, że każdy facet ma w sobie coś z rycerza, szkoda, że najczęściej jest to zakuty łeb. Coś jeszcze?-zażartowałam
-Ludmiła! Diego! Na scenę!-krzyknął Pablo, a my pokornie wykonaliśmy nakaz, jeszcze nigdy nie czułam się na estradzie tak dobrze. Zeszłam całkowicie szczęśliwa, ale wtedy pojawił się następny problem.
Violetta
Nie wystąpię. Stresuje się! Leonem i wszystkim. Ale może ktoś mnie zastąpi? Nie wiem, nie chcę być tak blisko Leona.
-Jak to do cholery nie wystąpi?-usłyszałam głos mojej blądwłosej przyjaciółki, a następnie kroki. Wywnioskowałam, że się do mnie zbliża.
-Co ty sobie wyobrażasz? Ile ty masz lat? Pięć?-spytała wściekła
-Nie, od początku wiedziałaś, że nie chcę występować.-powiedziałam z łzami
-Żartujesz sobie?-spytała zażenowana
-Nie! Nie chciałam z Leonem występować! Dobrze o tym wiesz! Zrobiłaś to specialnie!-wykrzyczałam
-Co proszę? Nic nie robiłam specialnie, bądź profesionalistką i wyłaź na tę scenę!-zażądała, a wtedy usłyszałyśmy rozmowe Leona i Diego, i od razu się uciszyłyśmy by jej posłuchać.
L: Co jest?
D: Viola nie chce występować.
L: Jak zrezygnuję to wystąpi?
D: Nie mam pojęcia, ale nie rób tego.
L: Wiesz, że ją kocham i, że dla niej to zrobię.
-Dobra, myślę, że Lara da radę wystąpić.-powiedziała Lu
-Nie. To nie będzie konieczne. Będę profesionalistką i zagram.-odpowiedziałam
-Cudownie, zaraz wychodzicie. 
Jeden, dwa, trzy. I już. Leon, scena i setki ludzi. Piosenka, słowa, których już nie pamiętałam. Nie z jego ust. A kiedy dzieliły nas już milimetry zamknęłam oczy. Pocsałował mnie, jak ja za tym tęskniłam. Nie mogłam się od niego oderwać. A za sceny słyszałam Ludmiłę:
-Oderwijcie się od siebie.-po czym Diego powiedział:
-Spokojnie.-po tych słowach kurtyna opadła, a Leon i ja nadal się całowaliśmy.
-No już starczy!-ponownie odezwała się Ludmiła, ale teraz głośniej, a Leon oderwał się odemnie i zrobił kilka kroków w stronę Fran.
Leon
-Czy to jest to, co ja myślę, że jest?-spytała Fran
-A co myślisz?-zapytałem z uśmiechem
-Nie żartuj. Ty, Violetta. Znowu razem?-pytała podekscytowana
-Na scenie, i owszem.
-A poza sceną?-była już lekko poirytowana
-Nie. Ona nawet nie chciała ze mną porozmawiać. Popatrz.-wskazałem lekko na Ludmiłę i Diego
-Nie pytaj.-powiedziała włoszka
-To znaczy?
-Jak byliście na scenie, znaczy ty i Vilu.-urwała
-Taak.-chciałem wiedzieć więcej
-Federico powiedział coś Ludmi, ona się popłakała. I kto przyszedł?-to pytanie retoryczne? Po chwili kontynuowała:
-Diego. Coś jej powiedział, ta się uśmiechnęła. A i jeszcze się przytulili.-oryginalnie
-To nic dziwnego. Zaprzyjaźnili się pisząc sztukę, ale i tak jakoś nie mam do Diego zaufania. Jest miły, ale jakoś no.... Nie wiem. Może się mylę. A co z Fede?
-Nie mam pojęcia. Idź porozmawiaj z Violą. Albo będzie dobrze, a gorzej być nie może, więc nic nie ryzykujesz.-poprosiła, ale wyczułem w tym rozkaz
-Dobrze.-zgodziłem się, w sumie miała rację. Szukałem jej wszędzie, a idąc zastanawiałem się co jej powiem. Nie mogłem jej znaleźć, ale nagle usłyszałem głos Lary w charakteryzatorni. Nie rozumiałem co dokładnie mówiła, ponieważ szybko nawijała, więc postanowiłem wejś, pogratulować jej występu. Zapukałem, nikt nie odpowiadał, więc postanowiłem wejść. Kiedy byłem już w pomieszczeniu przeraziłem się.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej moi kochani! Jest rozdział, troszkę krótki, ale się poprawię. Bardzo przepraszam za błędy, ale pisałam na tablecie, bo mam popsuty komputer. Jak wam się podoba? Chcecie następny, to musi być 15 komentarzy:)
A chciałabym was zaprosić na mojego bloga o modzie i nie tylko. TUTAJ MACIE LINK bardzo mi zależy, żebyście zerkneli.
Pozdrawiam Zuza Ł

sobota, 21 czerwca 2014

Miniaturka Leonetta

Violetta Castillo była dwudziestoletnią, bardzo zapracowaną kobietą. Pracowała od rana do nocy, a jej szef (którym był Leon Verdas) dawał jej nieźle w kość. Jej życie osobiste było jeszcze gorsze. Była narzeczoną Diega, od siedmiu miesięcy, lecz wcale nie była szczęśliwa. Kiedy wróciła do domu zastała kartkę:
Poszedłem na bilard z Broduey'em
Już ona znała ten bilard z Broduey'em. Diego się upije i wróci do domu nad ranem. Wcale się nie dziwiła Camilli, że ta odeszła do Andresa, ale sama tak nie potrafiła. Cały czas łudziła się, że Diego się zmieni, i będzie jak na początku. Rzuciła więc klucze na stół, zrobiła sobie kolację i spędziła kolejny wieczór sam na sam z telewizorem. Następnego dnia, Leon wszedł do jej biura, bez pukania.
-Zapukałbyś, to nie obora!-rzuciła zza sterty papierów
-Uważałabyś na to co mówisz, jestem twoim szefem.-odgryzł się
-Wiem, ciągle mi to przypominasz. Czego chcesz?
-Może trochę milej.-warknął
-Dobrze, więc czego sobie wielmożny szef życzy?-zapytała sarkastycznie
-Przyszedłem oświadczyć, że jutro wylatujemy do Madrytu.
-Do Madrytu?-ucieszyła się
-Na konferencję, a nie wycieczkę.-powiedział oschle
-Dobrze, o której wylatujemy?-zapytała, tłumiąc szczęście
-O 18:00 bądź na lotnisku.
-Dobrze.
-Nie spóźnij się.-rzucił wychodząc
-Świnia.-warknęła pod nosem, kiedy drzwi zatrzasnęły się za nim z hukiem.
-Słyszałem!-krzyknął, kopiąc w drewniane wrota
Kiedy Violetta przyszła do domu, Diego nawet jej nie zauważył. Kiedy wspomniała, że wyjeżdża do Madrytu, nawet nie spytał kiedy, lub na jak długo. Po prostu powiedział ,,OK". To zabolało, poczuła się nieważna. Kiedy się spakowała, poszła spać. Kolejny dzień minął zwyczajnie, ale ona wyczekiwała niecierpliwie, na godzinę szesnastką (miała dziś wcześniej wyjść), kiedy będzie mogła iść do domu, a następnie na osiemnastą by udać się na lotnisko. Gdy dotarła, Leon już na nią czekał.
-Brawo Castillo, nie spóźniłaś się.-powitał ją drwiąco
-Cześć.-rzuciła od niechcenia
Cały lot się do siebie nie odzywali. Dopiero w hotelu pojawił się problem, który zapoczątkował dyskusję.
-Że przepraszam co to ma być?-spytała wściekła Violetta
-Apartament.-mruknął Leon
-Wspólny???-nie mogła w to uwierzyć
-Tak, musiał być jakiś błąd, ale nie mają innego pokoju.-odparł niechętnie
-I co to ma być?-rozwścieczona do granic możliwości, pokazała wspólne, małżeńskie łóżko
-Łóżko jak mniemam, czy jeśli powiem, że jestem tak samo niezadowolony jak ty, to zamkniesz się choć na pięć minut?
-Dobrze, ale Ty śpisz w łazience.-postawiła ultimatum
-Chyba śnisz. Ty masz swoją połowę łóżka i ja swoją. Jak przekroczysz granicę, to Cię najzwyczajniej zrzucę.-oświadczył
-Niech będzie. Idę do łazienki.-oznajmiła, a po jakieś godzinie, Leon zaczął uderzać w drzwi pomieszczenia
-Wyłaź!-wrzasnął
-Jeszcze chwila.-odpowiedziała spokojnie, po chwili wyszła w bardzo skąpej i dopasowanej koszulce, a Leonowi szczęka opadła
-Co się tak gapisz? Łazienka wolna!-oświadczyła, a kiedy on poszedł się odświeżyć, zadzwonił Diego
-Diego! Jak się cieszę, że dzwonisz!-powitała go radośnie
-Vilu, to nie Diego. To ja, Fran. Wiem, że nie powinnam, ale zobacz maila.-powiedziała i się rozłączyła, a zdziwiona Violetta szybko chwyciła za tablet (Leona). Zamarła. To jej narzeczony, który całuje się na każdym zdjęciu z inną panną. Postanowiła to zakończyć. Znów odebrała Fran.
-Podaj go!-wrzasnęła wściekła
-Cze... Cze.. Cześć Violka.-oznajmił
-Witaj kochanie.-powitała go słodko
-Jak się bawisz?-zapytał
-Słabo, a ty? Dobrze ci się ślini z tymi panienkami?-nadal była spokojna i opanowana
-Ja ci wszystko wytłumaczę!-kiedy to powiedział jakaś kobieta krzyknęła: ,,Diego wracaj do nas" i Francessca ,,Ani mi się waż, masz z nią porozmawiać"
-Tak Diego, wracaj do nich, ale do domu nie masz już po co wracać.-rozłączyła się, a z łazienki wyłonił się Verdas, chciała się popłakać, ale uznała, że nie da po sobie poznać, że jej źle.
-Można wiedzieć, dlaczego ryczysz mi nad tabletem?-spytał szef
-Przepraszam, chciałam tylko sprawdzić pocztę.-była zła, a po jej policzku popłynęła gorzka łza
-A dlaczego się mażesz?-zapytał, lekko rozbawiony
-Nie twój problem.-warknęła i położyła się spać. Rano obudziła się sama w łóżku. Pomyślała, że Leon jest pewnie w łazience, ale kiedy położyła nogę na podłodze, okazało się, że to jego ręka.
-Ał!-obudził się z krzykiem
-Matko... Przepraszam.-przeraziła się
-Na następny raz uważaj, jak łazisz!
-Dlaczego śpisz na podłodze?-spytała zaciekawiona
-Rozpychałaś się w nocy tak, że nie mogłem spać.
-Przecież miałeś mnie zepchnąć z łóżka.-zauważyła rozbawiona
-I na następny raz tak właśnie zrobię.-powiedział
-A dlaczego tego nie zrobiłeś?-droczyła się z nim
-Idź już do łazienki, bo za dwie godziny wychodzimy.-nakazał, a ona wykonała rozkaz. Gdy wyszła gotowa z łazienki udała się na śniadanie. Później wraz z Leonem byli na nudnej konferencji, i wrócili do hotelu. Violetta odbyła rozmowę z przyjaciółką, która wytłumaczyła, że gdy przyszła zgarnąć Marco z baru, to był tam i Diego. Oraz, że nie mogła wytrzymać dłużej kłamstw narzeczonego Violetty. Niestety następnego dnia, musieli już wracać. W samolocie znów się do siebie nie odzywali, a gdy wspólną taksówką pod dom Violi, Leon zaproponował jej pomoc z wniesieniem walizki.
-No proszę, widzę, że ty także nie traciłaś czasu.-powiedział siedzący na schodach Diego, gdy zobaczył Leona
-Co?-Verdas był zdziwiony
-Nic, czego chcesz?-zapytała Violetta
-Moją gitarę.-odpowiedział Diego
-Dasz sobie radę?-zapytał Leon Violettę
-Tak, dziękuję za pomoc.-odparła, a on poszedł na dół do taksówki, kiedy schodził, zauważył, że z 3 piętra wyleciała lampa. Zapłacił i wziął swój bagaż, i ponownie udał się do mieszkania Violetty. Drzwi do mieszkania były otwarte, a ze środka dochodziły krzyki. Kiedy wszedł do mieszkania, Diego właśnie chciał uderzyć narzeczoną, lecz Verdas nie dopuścił do tego. Diego dostał w twarz i uciekł.
-Nie musiałeś.-powiedziała Violetta
-Musiałem.-odpowiedział i zamknął mieszkanie
-Co to właściwie było?-zdziwił się, a ona opowiedziała mu całą historię. Długo rozmawiali i pili wino (spustoszyli 3 butelki). Po pewnym czasie Leon ją pocałował.
-Co to miało być?-zapytała
-Wybacz, nie powinienem.
-A czy ja mówię, że mi się nie podobało?-spytała, oddając pocałunek, który zrobił się bardziej namiętny, aż w końcu wylądowali w sypialni. Rano Leon obudził się w pustym łóżku, a kiedy przeszedł się po mieszkaniu, zauważył, że pakowała się w pośpiechu. Na stole w kuchni była kartka:
Zamknij mieszkanie i daj klucze Fran. Nie szukaj mnie. 
Violetta
Minęło pięć lat, on wciąż o niej myślał. Każdego dnia. Zawsze. Był na siebie wściekły, że pozwolił jej odejść już na samym początku. Że o nią nie walczył, gdy zaręczyła się z Diego. Kiedy samotnie przechadzał się po parku, o jego nogę obiła się pięcioletnia dziewczynka. Nachylił się do niej. 
-Zgubiłaś się?-zapytał z uśmiechem 
-Tata!-powiedziała z uśmiechem
-Nie jestem twoim tatą, ale mogę ci pomóc szukać mamy.-zaproponował 
-Julia!-usłyszał znajomy głos 
-Ciocia!-dziewczynka zerwała się i pobiegła w stronę znajomej kobiety 
-Gdzieś ty była? Mama będzie na mnie zła.-powiedziała kobieta 
-Fran?-zapytał niepewnie 
-Leon!-ucieszyła się
-Kim ona jest?-spytał, pokazując na dziewczynkę 
-To jest Julia.-oznajmiła 
-To twoje dziecko?-spytał 
-Nie, przecież mówiła do mnie ciociu.-zauważyła z uśmiechem 
-Więc czyje?-nie dawał za wygraną 
-Yyyy... No... Violetty.-powiedział jednym tchem 
-Violetty? Violetty Castillo?-zapytał niedowierzając 
-Tak.-odpowiedziała włoszka 
-MAMA!-Julia wrzasnęła i pobiegła do kobiety, którą Leon tak dobrze znał, za którą tak bardzo tęsknił 
-Była grzeczna?-spytała Violetta 
-Oczywiście.-odpowiedziała Fran
-Muszę już iść.-dodała pośpiesznie 
-Mama! To kolega cioci.-powiedziała Julia ciągnąc Violettę za sukienkę, a ona dopiero teraz zobaczyła Leona, bała się tego spotkania 
-Zapomniała, że obiecałam mojej chrześniaczce lody.-wróciła się Fran i zabrała dziewczynkę 
-Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?-spytał Leon gdy zostali sami 
-O czym?
-Że mamy dziecko.-rozgoryczył się, a ona nie odpowiedziała 
-Nic nie powiesz?-krzyczał 
-A co mam ci powiedzieć?-zapytała ze łzami 
-Zacznij od tego dlaczego uciekłaś. 
-Miałam zostać i zniszczyć ci życie??? Może kazałbyś mi usunąć? 
-Nie! 
-Kocham Julię, rozumiesz?-zapytała
-Ja jej nawet nie znam.-był nadal zły 
-I nie poznasz.-chciała odejść, ale on chwycił ją za nadgarstek 
-Mam do tego prawo!
-Niby dlaczego? Ja ją wychowywałam. SAMA.-podkreśliła 
-Bo uciekłaś.
-Bo Cię kochałam.-powiedziała z wyrzutem 
-Kocham Cię, zostaniesz moją żoną?-zapytał 
-Co?-zdziwiła się
-Violetto Castillo, czy skończysz me cierpienie oraz uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zostaniesz moją żoną?-spytał klękając
-TAK.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak wam się podoba? Mi nawet bardzo. Rozdział może być nawet jutro, jeśli będzie 15 komentarzy. 
Zuza Ł



niedziela, 15 czerwca 2014

Bardzo wazne pytanie

Jak w tytule, mam do was pytanie. Ponieważ interesuję się modą, gdybym zaczęła prowadzić bloga o modzie to czytali byście??? Bardzo mi zależy na odpowiedziach, miło mi będzie gdyby było ich około ośmiu. Przepraszam,za błędy, piszę z telefonu.
P.S Zapomniałam dodać, że rozdział będzie, ale nie jestem pewna czy jeszcze w tym tygodniu.

wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 52

Ludmiła
Leon i Violetta denerwują mnie coraz bardziej. Dlaczego nie mogą jak ludzie ze sobą porozmawiać? I znowu ktoś mnie woła!
-Ludmiła!
-Czego?-nawet się nie odwróciłam
-Chcę tylko porozmawiać.-powiedział Diego podchodząc do mnie
-Przepraszam, mam jakiś kiepski dzień.-próbowałam wytłumaczyć moje zachowanie
-Ok, spokojnie. Mam kawałek niezłej piosenki, chcesz posłuchać?-spytał, jakby nic się nie stało
-Tak, jasne.-po mojej lakonicznej odpowiedzi, Diego zaczął grać, a gdy skończył spytał:
-I jak?-lecz nie odpowiadałam
-Nie podoba Ci się? Powiedz, nie urażę się.
-Nie, jest bardzo dobra, ale... skąd znasz tę melodię?-to się robiło coraz bardziej dziwne
-Tak, jakoś mi wpadła do głowy, coś z nią nie tak?
-Nie, mam wrażenie, jakbym ją znała.
-Myślimy podobnie, może jednak mnie tak nie nienawidzisz.-powiedział pokazując swoje idealne uzębienie, nie wiedziałam co powiedzieć, więc zapanowała niezręczna cisza.
-Powiedziałem coś nie tak?-spytał, przerywając milczenie
-Nie...-odparłam zmieszana
-Ludmiła, wiem, że nie mam u ciebie szans, ale wiedz, że bardzo cię kocham. I jak będziesz chciała się pożalić to zawsze chętnie posłucham.-zamurowało mnie i wypaliłam przez przypadek:
-A mógłbyś mnie przytulić?-na reakcję nie musiałam długo czekać, za chwilę byłam już w jego objęciach
Violetta 
Czekałam na Angie, kiedy podszedł do mnie Leon, nie chciało mi się z nim gadać.
-Violetta, poczekaj.-powiedział kiedy się odwróciłam na pięcie, nie zareagowałam, więc chwycił mnie za nadgarstek
-Czego ode mnie chcesz?-spytałam
-Porozmawiać.
-Nie mamy o czym.-uznałam, po czym ignorując go poszłam w stronę Angie
-Możesz mi łaskawie poświęcić chwilkę, swojego cennego czasu?-nie odpuszczał
-Nie mam czasu, jestem umówiona.-stwierdziłam chłodno
-Violu, chyba zostawiłam teczkę, pójdę po nią i zaraz wracam.-wymknęła się moja ciocia
-Może teraz?-zapytał z przekąsem
-Mów szybko czego ode mnie chcesz.
-Kochasz mnie jeszcze?-że co? nie odpowiadałam
-Odpowiedz.-nakazał
-Nie rozkazuj mi.-spuściłam wzrok
-Chcesz się mnie pozbyć raz na zawsze?-sama nie wiem czy tego chcę
-Tak.-skłamałam
-Powiedz, patrząc mi w oczy, że mnie już nie kochasz.-dobrze wie, że tego nie zrobię
-Angie idzie, to ja lecę!-upiekło mi się
Na zakupach mogłam szczerze porozmawiać z Angie, ona chce żebym zaśpiewała coś na jej ślubie, zgodziłam się. Ciągle pytała o Leona. Dlaczego oni wszyscy nie rozumieją, że on kocha Larę! Mam już dosyć tych ciągłych pytań.
Kilka dni później 
Zaczęły się próby do przedstawienia, spędziłam dziś osiem godzin blisko Leona. Za blisko Leona. A Diego i Ludmiła ciągle nam powtarzają: ,,...Bliżej! Macie wyglądać jak zakochani..."
-Spójrz mu w oczy! Chcę widzieć ból, kiedy on mówi, że jest w związku.-nakazał Diego
-BÓL?-spytałam
-Tak.
-Niby dlaczego?
-Bo go kochasz.
-Ale on mnie nie kocha!
-Kocha Cię, tylko jesteś ślepa i nie chcesz tego zauważyć!-wtrącił się Leon
-Mówimy o sztuce czy o waszym związku?-zaczęła Ludmi
-Oczywiście, że o sztuce!-oburzyłam się
-Kontynuujemy?-spytał Diego
-Tak.-odparł Leon
-Tylko teraz z uczuciem.-dodała Lu
Reszta próby była znośna, ale ciągłe przebywanie koło Leona, przeraża mnie. A premiera już za tydzień! Nie wiem, jak ja to wszystko ogarnę. Za to Camilla wydaje się być ostatnio bardzo szczęśliwa. Są z Andresem wpatrzeni w siebie jak w obrazek. Wyglądają tak uroczo. Oczywiście żadne z nich nie powiedziało, że kocha tego drugiego, ale to widać.
-Camilla jest z Andresem?-spytał mnie niespodziewanie Broduey
-Nie mam pojęcia, jak chcesz wiedzieć to spytaj.-odparłam
-To twoja przyjaciółka, myślałem, że wiesz.
-Nie, nie wiem.
-A jak z tobą i Leonem?
-Co proszę?
-Co z wami?
-JAKIMI NAMI!? On woli Larę, udowodnił to na twojej imprezie.
-Na prawdę tak uważasz?-spytałam sarkastycznie
-Tak, i tu mam dowód.-powiedział wskazując ręką na małą czarną torbę
-Niby jaki?
-Obejrzyj film z imprezy.-kiedy wróciłam do domu, zrobiłam jak powiedział, na filmie dokładnie widać jak Leon kładzie się spać, a Lara przychodzi dopiero po jakieś godzinie i kładzie się koło niego. Moje serce znów jest niepewne. Kocham Leona, a on kocha Larę. Jest jak w naszym przedstawieniu. Nagle ojciec wszedł do mojego pokoju i oznajmił:
-Violetta, jest problem. Dwóch twoich byłych chłopaków jest w naszej kuchni i prawie się pobili.
-Co?-zdziwiłam się
-Chodź.-zeszłam i kogo zobaczyłam???????????
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani! Wiem, że dużo czasu minęło i rozdział jest beznadziejny, ale jak będzie pod nim 15 komentarzy, to dam lepszy.
Zuza Ł


wtorek, 27 maja 2014

Ogłoszenia Parafialne!

Słuchajcie kochani, rozdział będzie, ale jeszcze nwm kiedy, bo mam w szkole straszny zapieprz i muszę poprawić oceny, bo grożą mi dwie tróje. Tak więc, jeśli wam zależy czekajcie jeszcze chwilkę, może dodam na weekend. Gniewacie się??? 


czwartek, 8 maja 2014

Rozdział 51

Violetta 
NIE! TO JEST JAKIŚ ŻART? Właśnie zauważyłam maila z zadaniem od Jackie. Mam zatańczyć z Leonem? Leonem? Każdym innym byle nie z nim! O i następny mail. O od Leona. Co za pytanie, oczywiście, że nie mam pomysłu na układ! Dopiero się o zadaniu dowiedziałam! Jaki on łaskawy wyśle mi i mam się nauczyć. Co on sobie myśli? Ja nie jestem ograniczona, też umiem coś wymyślić! Ależ ja go nie znoszę! A może tylko nie lubię? A może trochę kocham? NIE! Dosyć Violetta! O Angie dzwoni.
-Halo?
-Violu, dostałaś zaproszenie?-jakie zaproszenie? wzięłam stertę papierów z mojego biurka i znalazłam piękny papier. to było tylko jedno...
-Violetta, jesteś tam?-spytała zaniepokojona
-Tak tak, żyję.-odpowiedziałam w pośpiechu otwierając kopertę
-Pomożesz mi wybrać suknię?-spytała moja ukochana ciocia
-Jasne.-powiedziałam z wymuszoną radością, oczywiście chcę jej szczęścia, ale wolałabym ją przy boku mojego ojca, choć zastanawiam się czy on na nią zasługuje.
-Może jutro?-super, drugie zakupy! Dopiero co wróciłam z Lu i znowu!
-Tak, oczywiście. A słyszałaś na kiedy jest taneczne zadanie od Jackie? Nie doczytałam w mailu.-oby nie na jutro
-Jutro, o 16:00 przedstawiacie, ten mail jest już od tygodnia wysłany.-super! Szkoda, że ja to ogarnęłam dopiero teraz
-Ok, to do jutra. O której się spotykamy?
-Poczekasz na mnie przed studiem?
-Jasne.
-To pa!
-Pa!

Wzięłam pamiętniki i zaczęłam go czytać. Wszędzie było jak bardzo kocham Leona. Nie mogę uwierzyć, że on przekreślił nas. Jak mam go kochać? Kiedy go kocham, a on nie chce bym go kochała tak jak go kocham. Co mam robić kiedy świat wali mi się na głowę, a serce rozpadło mi się na milion kawałków? Znowu zadzwonił mój telefon. Co robić? Uspokój się Violetta.
-Halo?-spytałam obojętnie
-Masz jutro czas na próbę?-spytał
-Zależy o której.-nadal udawałam chłodną i obojętną
-Tak około 12:00?
-Oczywiście.
-Do jutra.-jutra, nic nie odpowiadając rozłączyłam się
Dlaczego jesteśmy dla siebie tacy obojętni? Czy to jakaś zła passa? Ludmiła zerwała z Fede, Cami nie wie czy kocha Andresa czy Broduey'a. A Leon... On... Po prostu mnie już nie kocha.
Następnego dnia
Leon czekał na mnie w sali tanecznej. Układ wyszedł naprawdę nieźle, więc po godzinie zakończyliśmy próbę. Oczywiście Lara musiała się przywlec, ależ ona jest okropna. I ten wymuszony uśmieszek. Poszłam porozmawiać z przyjaciółkami. Federico chyba nie ma już szans u Ludmi, podobnie jak Broduey u Cami. Po pewnym czasie musiałyśmy wracać do studia. Kiedy przyszła kolej na mnie i Leona, ugięły mi się nogi. Nie mogłam wyjść na scenę. On chwycił mnie za rękę i zaprowadził jak małą dziewczynkę. Kiedy zabrzmiała muzyka, wszystko się zmieniło. Zaczęliśmy tańczyć, a le na finiszu.... Za blisko, znów zatopiłam się w jego pięknych oczach. A wyrwały mnie z tego stanu oklaski widowni.
-Świetnie!-powiedział klaszcząc Antonio
-Dziękujemy.-odpowiedział Leon
-Wszyscy byliście świetni, ale...-tu zwrócił się do tłumu
-Ale?-spytaliśmy wszyscy chórem
-Chyba zgodzicie się, że Violetta i Leon, byli najlepsi. Więc to oni zagrają główne role w naszym, a może powinienem powiedzieć Ludmiły i Diego, przedstawieniu.
-Ludmiły i Diego?-spytała Naty
-Tak, oni napisali scenariusz.-oznajmił Antonio
-To dlaczego nie grają głównych ról?-spytałam
-Bo nie chcieliśmy.-odparł Diego, a Ludmiła uśmiechnęła się, kiedy wszyscy się oddalili spytałam:
-O czym jest sztuka?
-O miłości, a o czym ma niby być?-odparła zadowolona
-A konkretniej?-zaniepokoiłam się
-Pytasz by wiedzieć jak blisko ciebie będzie Leon?-załapała
-Tak, więc powiesz?-na sam dźwięk jego imienia zdenerwowałam się
-Poznajecie się przypadkowo, wpadając na siebie.-wpadając na siebie, cudownie do prawdy ciekawe czyj to pomysł
-Diego chciał, żeby się od razu byli razem, ale ja chciałam trochę pomieszać, więc ona będzie w nieszczęśliwym związku od dwóch lat.-tu się zatrzymała, chyba widziała, że się zdenerwowałam
-Co dalej?-spytałam nie do końca grzecznie
-Ona zerwie ze swoim chłopakiem, ale chwilę wcześniej on wpakuje się w jakiś związek, by o niej zapomnieć. Na końcu zaśpiewacie piosenkę, którą napisałam i pocałunek. KONIEC.-cudownie, dlaczego mnie to wszystko spotyka?
-Lu a może ty byś za mnie zagrała?-zaproponowałam
-Nie, ja już mam dla siebie rolę.
-Robisz to specjalnie, prawda?-wybuchłam
-Ale o czym ty mówisz?-niech nie udaje niewinątka
-Chcecie wszyscy, żebym jeszcze bardziej cierpiała? Ty, Leon i Diego!-nie panuję nad sobą
-Uspokój się. Niczego nie robiłam specjalnie.
-Chociaż nie kłam, idę jestem umówiona z Angie!-odeszłam, trzaskając drzwiami
Ludmiła
Niczego nie robiłam specjalnie. Wszystko mi się rozwala, nawet przyjaciółka jest na mnie wściekła. I znowu ktoś mnie woła.
-Ludmił.
-Tak właśnie mam na imię!-odwróciłam się wściekła
-Spokojnie, możemy porozmawiać?-zapytał Leon
-Jasne, przepraszam.-zrobiło mi się głupio
-O czym jest ta sztuka?-zapytał, więc opowiedziałam mu to co Violi
-Ok, dzięki. Mam jeszcze jedno pytanie.-oznajmił
-Dawaj.
-Co Cię łączy z Diego?-innych pytań nie miał?
-Nic, a skąd to pytanie?
-Fede to mój przyjaciel, a jest ostatnio w kiepskim stanie....-i dobrze mu tak, przerwałam Leonowi
-Nie wrócę do niego!
-A czy ja o czymś takim mówię?
-Nie, ale do tego dążysz.
-Ja po prostu....-i znowu mu przerwałam
-Co? Martwisz się o mnie?
-Tak.
-Ja o ciebie także, więc może nie będziesz więcej zachowywał się jak idiota i przeprosisz Violettę?


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobra kochani macie beznadziejny rozdział. Piszę teraz na prawdę serio, 15 komentarzy=NEXT. Brak komentarzy, oznacza, że mało jest osób, którym zależy na tym blogu. A jeśli jednak komuś zależy na tym blogu, i komentarzy będzie 15, rozdział mogę dodać nawet jutro:)
Pozdrawiam Zuza Ł



czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 50

Violetta
Kiedy przestaliśmy śpiewać zauważyłam Leona z Larą. Jednak on mnie już nie kocha.
-Leon!-krzyknął Ross, a oni podeszli
-Hej! Co tu robisz?-spytał Leon, a moje serce zaczęło skakać po usłyszeniu jego głosu
-Przyjechałem, spotkać się z moją ulubioną parą.-oświadczył mój gość
-JAKĄ PARĄ?-spytała rozwścieczona Lara
-Już nie jesteśmy razem.-sprostował Leon, dlaczego te słowa tak bolą? Ross na mnie spojrzał, a ja tylko dziwnie się uśmiechnęłam. Nagle Rossowi zadzwonił telefon, po krótkiej rozmowie powiedział nam:
-Dzwonili z wytwórni, muszę wracać do Miami
-Miło było Cię zobaczyć.-powiedział Leon uśmiechając się i podając mu rękę, jego piękny perłowy uśmiech zawsze poprawiał mi humor
-Mi też.-Ross uścisnął mu dłoń i odeszli
-Będę tęsknić!-powiedziałam rzucając mu się na szyję.
-Ja też, do usłyszenia.-odparł
Ludmiła
I co ja mam zrobić? Diego wyznał mi miłość, Federico też mnie kocha, a ja już nie wiem kogo kocham. Kiedy tak rozmyślałam, nagle zauważyłam Fede. Stał tyłem, więc wymyśliłam, że mu zrobię niespodziankę. Byłam już bardzo blisko, i nagle na niego rzuciła się jakaś laska. On chyba nawet nie był zdziwiony. KTO TO MA BYĆ????
-KIM ONA JEST?-spytałam wrzeszcząc
-Kochanie, kto to?-powiedziała nieznajoma
-Kochanie? KOCHANIE?-teraz to już przegiął
-Lu, ja ci wszystko wytłumaczę... Ona jest moją byłą. Mieliśmy się spotkać, i chciałem zakończyć znajomość z nią. Kocham tylko ciebie.
-Wiesz co? Mam dość, jak mogłeś??? KONIEC Z NAMI!-odeszłam, pobiegłam do studia i zamknęłam się w schowku z instrumentami. Kiedy sobie płakałam nagle wszedł Diego. Dlaczego ktoś musi mnie oglądać w takim stanie?
-Co się dzieje?-spytał podchodząc
-Nic.-powiedziałam ignorując go, ruszyłam w stronę drzwi, a kiedy chciałam wyjść, to drzwi się zacięły
-Jednak chcesz pogadać?-po tym pytaniu, zauważyłam, że ma delikatny głos. Co się ze mną do licha dzieje?
-Nie, drzwi się zacięły.-oznajmiłam
-Pokaż.-spróbował je otworzyć, ale też mu nie wyszło
-Więc jesteś na mnie skazana. Powiedz co się stało, będzie ci lżej.-sama nie wiem dlaczego, ale wszystko mu powiedziałam i rzeczywiście od razu poczułam się lepiej. Kiedy skończyłam powiedział:
-A może nic między nimi nie było? On cię chyba naprawdę kocha.
-Dzięki za wysłuchanie.-powiedziałam radośniejszym głosem i przytuliłam go, i wtedy drzwi się otworzyły.
-Heej.-powiedziała zdziwiona Violetta, a my błyskawicznie się od siebie odkleiliśmy
-To ja już lecę.-powiedział Diego i już go nie było
-Co wy? Tu? Nadal to do mnie nie dociera.-oświadczyła Viola
-Wiesz, co mi dzisiaj zrobił Fede?-spytałam
-Wiem, mówił mi i prosił, żebym z tobą pogadała.-że co? wysłał Violettę, żeby mnie przekonała do jego wersji? To żenujące!
-Vilu! Błagam Cię! Mam dość facetów, to są idioci!-krzyknęłam
-Ale wy...-przerwałam jej
-A może pogadamy o tobie i Leonie?-zaproponowałam
-Masz rację, nie gadajmy o facetach.-poszłyśmy na zakupy i świetnie się bawiłam, ale wieczorem wróciłam do studia i wszystkie wspomnienia wróciły. Zaczęłam drzeć wszystkie nasze wspólne zdjęcia. Myślałam o tym jak bardzo go nienawidzę i jak bardzo mnie skrzywdził! Nienawidzę go! Jest skończonym idiotą! Jak ja mogłam się tak pomylić? A Diego. On był dzisiaj taki inny. Miły, spokojny i wyrozumiały.

Leon 
Niby jestem z Larą, ale chyba nadal kocham Violettę. Dzisiaj kiedy widziałem ją z Rossem, myślałem, że umrę z zazdrości, a gdybym nie wiedział, że to Ross? Gdyby to był ktoś inny? Nie mogę przestać o niej myśleć. Ona jest miłością mojego życia, ale mi nie wierzy.
Cuando me voy me quieres seguir,
Cuando yo estoy tu te quieres ir.
Dame el motivo de tu temor,
Dame tu amor.

Pues como tu y yo,
Solo dame una razón...
Lo que te doy ya no tiene fin,
Dime quien sos y me quedo aquí.
Dame el motivo de tu temor,
Dame tu amor.

Pues como tu y yo,
Solo dame una razón...