niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 65

Violetta
Ludmiła stała się blada, jak ściana o którą się oparła. Przez dłuższy czas nie wydusiła z siebie nawet słowa. Nic. Po prostu stała wpatrując się w martwy punkt. Na początku żadna z nas nic nie zrobiła, by wyrwać Lu z transu, ale nagle Naty spytała:
-Wytłumaczysz nam o co chodzi?-nie usłyszała odpowiedzi. Ludmiła nadal nie wykrztusiła z siebie ani jednego słowa
-Ludmiła, co się stało? Martwimy się!-ponaglała ją Cami, w końcu nasza przyjaciółka zdecydowała się na krótkie zdanie, które zostało już przez nią wcześniej wypowiedziane, a brzmiało:
-"Kłopoty się zbliżają."-na nic były prośby, błagania i groźby. Nic nam nie powiedziała, nawet Diego nie mógł nic z niej wydusić. Po prostu siedziała w milczeniu, wpatrywała się... Właśnie gdzie? Sama nie wiem. Strasznie mnie to wszystko bolało. Chyba nikt nie wyobraża sobie jak to jest stracić przyjaciółkę, oraz pomału tracić drugą. Tak, tracić. Bo przez 3 godziny nie mogłyśmy nic się od niej dowiedzieć. W pewnym momencie zaczęła płakać, na co jej chłopak zareagował przytuleniem Blondynki.
-Słuchajcie, muszę iść do Leona.-oznajmiłam wstając.
-Dobrze, my zostaniemy z Lu.-stwierdziła Camilla, która jako pierwsza zareagowała
-Jakby Ludmiła chciała wam coś powiedzieć, w ogóle gdyby coś zrobiła...-nie zdążyłam, bo Diego dokończył za mnie:
-Zadzwonimy.-spojrzałam na niego wzrokiem "OBIECUJESZ?" bo po około minucie dodał:
-Obiecuję, idź już.-czy on mnie wygania?
-Leon tęskni.-dodała nagle Naty, którą chyba wyrwaliśmy ze swoich własnych myśli
-I Ty Natalio przeciw mnie?-dodałam teatralnym głosem, obracając się w kierunku drzwi, kiedy wychodziłam z pomieszczenia zauważyłam, że kąciki ust Blondynki lekko się uniosły.
Po chwili przemierzałam już korytarze studia, ale mojego chłopaka nigdzie nie było. Szukałam go chyba wszędzie, ale nigdzie go nie znalazłam. Postanowiłam, że do niego zadzwonię. Nie odbierał, ale zbliżyłam się do sali, której drzwi były lekko uchylone. Miałam wrażenie, że słyszę tam telefon Leona.
-Verdas!-usłyszałam głos Andresa
-Co?-po chwili dało się też wyłapać i głos mojego chłopaka
-Mógłbyś łaskawie zdjąć te słuchawki.-kontynuował najlepszy przyjaciel Leona
-Mów konkretnie o co chodzi.
-Twoja dziewczyna dzwoni geniuszu! Łap.
-Andres! Czy ty czasem myślisz? Nie rzuca się cudzym telefonem!
-Dobra, dobra. Na przyszłość może zapamiętam. I widzisz co zrobiłeś? Przez ciebie Violka przestała dzwonić!
-Oddzwonię do niej później.
-Okay, a teraz mi powiedz jaka ona jest?-Czy ja się przesłyszałam? ONA??? Violetta! Podsłuchiwanie jest karygodne.-mówił wyraźnie głos w mojej głowie. Ale przecież nikt się nie dowie, a ty chcesz wiedzieć kim jest ta O N A-szeptał cichutku drugi. Pokusa była silniejsza i uległam. Bezszelestnie dotarłam pod drzwi i zaczęłam nadsłuchiwać.
-No stary, opowiedz mi o NIEJ w końcu.-nalegał Andres
-Ale co ja mam Ci powiedzieć?
-Cokolwiek.
-Ona, ona jest po prostu genialna, cudowna i fantastyczna.-łzy zaczęły mi napływać do oczu
-Wow, same superlatywy. Violetta się domyśla?
-Nie, i jeśli jej coś powiesz, to gwarantuję, że zrobię Ci coś, jeśli jej powiesz.-jak on tak może?
-Ja? Nigdy! Przecież jesteśmy przyjaciółmi! Ale powiesz jej?
-Jasne, wszystko w swoim czasie.
-W swoim czasie, czyli?
-Za tydzień. Jak myślisz, jaka będzie jej reakcja gdy się dowie?
-Myślę, że będzie zaskoczona!-tego było już za wiele! ON MNIE ZDRAZDA! Ta myśl rozbrzmiewała echem w mojej głowie. Postanowiłam to przerwać. Moje oczy były już czerwone od łez, a po policzkach spływały czarne od rozmazanego tuszu stróżki. Otworzyłam drzwi, weszłam tam, a oni stanęli jak wryci.
-Chciałeś wiedzieć jaka będzie moja reakcja, teraz możesz to zobaczyć szybciej niż za tydzień. ZADOWOLONY?  N I E N A W I D Z Ę  C I Ę! Jak mogłeś?-dlaczego on stał i tylko bezczelnie się na mnie patrzył?
-Nie masz mi już nic do powiedzenia?-zapytałam roztrzęsiona
-O co Ci chodzi?-spytał. Zupełnie jakby nic się nie stało
 
 
 
 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Krótki, ale co zrobić, kiedy jestem beznadziejną autorką i do tego mam ostatnio mega dużo roboty? Jak ogłosiła wam już moja przyjaciółka, zdawałam egzaminy. Bardzo dla mnie ważne, wybaczcie mi tak długą nieobecność.
Pozdrawiam, Zuza Ł

P.S. ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ, JEŚLI DACIE RADĘ ZEBRAĆ 10 KOMENTARZY!