poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 67

Leon
Przez resztę piosenki utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy. Jej uśmiech był taki delikatny. Jej blond loki swobodnie opadały na szczupłą twarz. Nawet nie spostrzegłem kiedy zeszła ze sceny.
-Leon!-wykrzyknęła zbiegając ze sceny, nie do końca wiedziałem co zrobić
-Bridgit.-powiedziałem bez entuzjazmu, to było moje szybkie postanowienie. Będę traktował ją na dystans.
-Hej, Leoś. Nie tęskniłeś za mną?-pogładziła mnie po policzku, lecz szybko odepchnąłem jej dłoń. Rękę, która była tak delikatna, zupełnie jak wtedy.
-Względnie.-odpowiedziałem beznamiętnie
-Leon... Wróciłam, znów możemy być razem.-jeszcze rok temu oddałbym wszystko za to jedno zdanie. A co teraz.
-To nie jest takie łatwe.-próbowałem jakoś się wymigać.
-Rozumiem, zraniłam Cię, ale błagam nie skreślaj nas.-(NAS) rozbrzmiało w mojej głowie i w jednej chwili przypomniały mi się wszystkie wspólne chwile
-Dobrze, daj mi czas. Wszystko stało się tak nagle. Bądźmy na razie przyjaciółmi.-zaproponowałem. Czy ja to naprawdę powiedziałem?
-Jak sobie życzysz!-rzuciła mi się na szyje i wyszeptała mi do ucha:
-Kocham Cię.
Ludmiła
Czy on to naprawdę powiedział? Co z Violettą? O NIE! Właśnie tu weszła i ich zobaczyła. RAZEM!
-Lu...-WOW! Zobaczyła mnie po 15 minutach robienia maślanych oczek do Leona.
-Cześć.
-Siostrzyczko! Tak strasznie tęskniłam!-teraz to mnie prawie udusiła. Jak Leon to wytrzymywał?
-Ta, muszę lecieć.-powiedziałam i szybko wyszłam. Czy to był błąd? Może nie powinnam zostawiać ich samych?
Znalazłam Violettę, była roztrzęsiona. Przytuliłam ją, próbując pocieszyć na milion sposobów. Nic nie pomagało.
-Kim ona jest?-załkała
-To Bridgit...-starałam się nie wchodzić w szczegóły. Siedziałyśmy dość długo, praktycznie w ciszy. Nagle ktoś otworzył drzwi.
-Cześć!-zza drzwi pokazał się mój chłopak
-Ludmi! Możemy pogadać?-poprosił
-Diego, nie teraz.... Muszę zostać z Violą.
-Idź. Później Cię znajdę.-zaproponowała Violetta, a ja poszłam pogadać z Diego.
Violetta
Jak on mógł tak szybko się pocieszyć? Może skłamał mówiąc o tej piosence? Bridgit... Nienawidzę jej! Pobiegłam do domu i rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam sprawdzać wiadomości.
FRAN: Co u was?
JA: Nawet nie pytaj... Wszystko się rozwala.
FRAN: Opowiadaj.
                                                    JA: historia z Leonem
FRAN: Nadal nie mogę w to uwierzyć, wiesz kim jest dziewczyna z którą się obściskiwał?
                                                      JA: Ma na imię Bridgit.
FRAN: Czekaj, co?
                                  JA: Bridgit.
FRAN: MASAKRA!
                                                                                      JA: Nic o niej nie wiem. Błagam powiedz co o niej wiesz.................................................
FRAN: Bridgit to starsza siostra Ludmiły, a co ważniejsze była Leona. Bardzo się kochali. Mieli po 17 lat kiedy się poznali. Leon był wtedy chłopakiem Lu, ale nie wściekaj się. Nic do siebie nie czuli. Pewnego dnia, Leon przyszedł po Ludmi, ale zamiast niej spotkał Bridgit. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Kiedy Lu się dowiedziała, od razu z nim zerwała. A Leon i Bridgit mogli oficjalnie być parą. Byli ze sobą pół roku, ale później ona dostała propozycję wystąpienia w musicalu. Musiała wyjechać. Powiedziała Leonowi, że nie chce związku na odległość, więc wykasowała z jego telefonu swój numer, z tego co wiem nie odpowiadała na jego maile. To tyle.
                                                                       JA: Nie mogę w to uwierzyć. Ale Ludmiła i Leon wciąż się przyjaźnią.
FRAN: Lu naprawdę kochała Leona, ale jak brata, lecz Bridgit nigdy nie wybaczyła.

Zamknęłam laptop i się popłakałam, znów. Usłyszałam, że ktoś wchodzi po schodach. Następnie ktoś otworzył drzwi. Podniosłam wzrok, to była dziewczyna Ramalla-Esmeralda.
-Violetto, przyniosłam Ci kolację.-powiedziała stawiając tacę z jedzeniem na moim biurku.
-Dzięki.-starałam się aby moja odpowiedź była neutralna, ale głos mi się załamywał.
-Co się dzieje? Jeśli nie chcesz to nie mów.-zaproponowała, poczułam, że mogę jej zaufać.
-Nie mam siły znów tego opowiadać...-urwałam
-Oczywiście, rozumiem.-wstała i chciała wychodzić
-Nie o to chodzi, po prostu weź laptop i przeczytaj kilka wiadomości. Naprawdę nie chcę znów tego opowiadać.-po moich słowach Esmeralda zaczęła czytać. Jej oczy znacznie się rozszerzały po każdym przeczytanym zdaniu. Kiedy skończyła, podeszła do mnie i przytuliła mnie.
-To okropne, ale minie Ci.
-A jeśli nie? Jeśli będę go kochała już do końca, tak jak Ramallo kochał Ciebie?-nie mogłam zapanować nad łzami.
-Będzie dobrze.-raczej nie wiedziała co powiedzieć. Może to dziwne, ale przy niej poczułam jakbym miała znów mamę, albo Angie.
-Angie...-wyszeptałam.
-Właśnie!-Esmeralda nagle poderwała się na równe nogi.
-Stało się coś?
-Tak, ale raczej pozytywnego.-odparła z uśmiechem
-Powiesz mi?
-Dzwonił dziś Pablo... Znalazł Angie!
-To fantastycznie!-krzyknęłam. Przez chwilę rozmawiałyśmy. Nawet zrobiło mi się trochę lepiej.
-Ktoś idzie!-powiedziałam, a drzwi się otworzyły. Moje zdziwienie nie znało granic.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mieszam, tak wiem. Mam małe opóźnienie, jednak wy także nie napisaliście 10 komentarzy, jednak postanowiłam dodać choć krótki rozdzialik. Chciałabym go zadedykować osobie która chyba opuściła mnie na pewien czas, ale wróciła i ogromnie jej za to dziękuję. Olivia Blanco, ten rozdział jest zadedykowany właśnie Tobie.
Pozdrawiam, Zuza Ł