środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 56

Violetta
Długo nie czekając zniechęcona perspektywą rozmowy z Jade odebrałam telefon.
-Halo?-zapytałam lekko znudzonym głosem
-Violettko, kochaniutka....-chyba zapomniała co chciała powiedzieć
-Taak.-czego ona chce?
-No więc... O.. Sama zapomniałam co chciałam powiedzieć... O!O! Już wiem!-znowu urwała
-Co wiesz?-jaka ona jest tępa
-Nigdzie nie ma twojego taty. Zostawił mi tylko kartkę....-przerwała, usłyszałam szelest jakby chciała mi przeczytać słowa notki od taty
-I co napisał na tej kartce?-mój głos ją pospieszał
-,,Jade, nie szukaj mnie. Będę gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Szukając szczęścia. Z miłością mojego życia" To tyle. Nie rozumiem, on mnie kocha tak bardzo, że... Jedziemy do Europy!-zapiszczała do telefonu
-Ok.-nie wiedziałam co więcej powiedzieć, więc się rozłączyłam, a następnie przekazałam wszystkim najnowsze wiadomości.
-German porwał Angie.-podsumował Ramallo, kiedy wszystko już powiedziałam
-Nie wyciągajmy pochopnych wniosków.-zaproponowała Helena (przyjaciółka Angie)
-To jest oczywiste! Mamy tu auto Germana, Angie zniknęła. Jeszcze czoś wam wytłumaczyć?-Ramallo ma rację, ojciec już od dawna się zarzekał, że kocha Angie.
-Co robimy?-zapytał Leon
-Chciałabym pojechać odwiedzić Antonia.-powiedziała cicho babcia
-Jasne. My poszukamy Angie.-oznajmił Ramallo zwracając się też do Leona, którego odpowiedzią było skinienie głowy
-Jadę z wami!-oświadczyła Helena, i oddalili się zostawiając mnie sam na sam z roztrzęsioną babcią
-To ja zamówię taksówkę.-zaproponowałam, po chwili byłyśmy już w drodze do szpitala. Kiedy dotarliśmy na miejsce, zestresowani uczniowie czekali pod salą gdzie leżał dyrektor. Babcia złapała jakiegoś lekarza, który zadał standardowe pytania. Nie, nie była ona rodziną Antonia, więc nie mogła go odwiedzić. Nagle jak anioł pojawił się kolega Ludmiły dzięki któremu babcia dostała się do sali swojego przyjaciela. Chciałam zadzwonić do Leona, ale mój telefon był rozładowany.
-Lu!-zwróciłam się do przyjaciółki
-Co jest?
-Pożycz telefon.-dodzwoniłam się do Leona, nic nie znaleźli nowego. Chciałam powiedzieć wszystko babci. Podeszłam do drzwi i usłyszałam coś, co zmroziło mi krew w żyłach. ,,Antonio, nie zostawiaj mnie samej. Wiesz jak bardzo Cię kocham i zawsze kochałam. Całe życie. A teraz chcesz, żebym została tu sama. Teraz kiedy nasza córka gdzieś zniknęła?" wyszlochała. Że co proszę? Angie-córką Antonia? A moja mama? Co z dziadkiem? Nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam. Wybiegłam szybko ze szpitala, nie zwracałam uwagi na gapiących się na mnie ludzi. Usiadłam na krawężniku i zaczęłam płakać jak głupia. Chyba długo rozmyślałam, gdy do moich uszu dobiegł ukochany głos:
-Co się dzieje kochanie?-jedno imię-LEON
-Wszystko mi się rozwala.-zapłakałam mu prosto w tors
-Spokojnie, tylko spokojnie...-powiedział mocniej mnie przytulając, oraz głaszcząc po głowie
-Jak mam być spokojna?-moje łzy kompletnie zmoczyły jego koszulę

-Opowiesz co się stało?-zapytał spokojnie, a ja nadal byłam otulona jego silnymi ramionami, kiedy trochę się ogarnęłam, opowiedziałam co usłyszałam.
-Podsłuchiwałaś?-zapytał z uśmiechem Leon gdy skończyłam
-Nie!-zaprzeczyłam od razu
-Nie?-jego to chyba bawiło
-NIE! Usłyszałam to przez przypadek.-wytłumaczyłam się
-Przez przypadek powiadasz?-delikatnie uniósł brew
-Tak.-potwierdziłam, a on tylko się lekko uśmiechnął
-Ja już nic nie wiem.. Moja babcia... Ona..-mówiłam bez ładu i składu
-Ona chce z tobą porozmawiać.-o wilku mowa
-To ja was zostawię.-zaproponował Leon, oddalając się
-Nie...-zaprotestowałam, ale już go nie było
-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.-oświadczyłam chłodno
-Violetto, proszę...
-Nie chcę z tobą rozmawiać. Rozumiesz?-to było perfidne, ale jak nie rozumiała kiedy byłam grzeczna, to już nie moja wina
-Nie znasz całej historii. Nie osądzaj mnie.-tego już za wiele
-Nie znam skomplikowanej historii? Co jest trudnego w tym, że zdradzałaś dziadka?!?!?!-wykrzyczałam jej prosto w twarz i odeszłam
-Tak szybko?-zapytał Leon gdy tylko się pojawiłam na szpitalnym korytarzu
-Nie chce mi się o tym gadać.
-Ok.
-Możesz mnie stąd zabrać?-zapytałam pośpiesznie
-Gdzie tylko chcesz.-oznajmił
-Do Angie, albo do domu, chociaż nie... Może...-przerwał mi
-Może do mnie?-zaproponował
-Bardzo chętnie.-odpowiedziałam z uśmiechem, a Leon podał mi kask. Po kilku minutach byliśmy już w jego mieszkaniu. Oglądałam je bardzo dokładnie. Aż w końcu natknęłam się na bardzo ciekawy przedmiot.
-LEON!-zawołałam, a on szybko przybiegł do łazienki
-Co to jest?-wycedziłam pokazując burgundową szminkę
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobrze kochani moi. Niby nie było pod ostatnim 15 komentarzy, ale miałam dobry humor.(oczywiście dzięki wam)Przepraszam, że trochę krótki. Dziękuję za ocenę mojego modowego bloga. Dzięki tym opinią mam więcej chęci do pisania. Zapraszam do komentowania moich obydwóch blogów. LINK {jest do modowego bloga} (jak będzie na blogu modowym 5 komentarzy, a na tym mniej niż 15 to dodam taj nexta)
Pozdrawiam Zuza Ł

6 komentarzy:

  1. super rozdział
    czekam na następny
    pozdrawiam Olivia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdział <3
    Oooo.
    Leosiowi się dostanie ;d
    Czekam na nexcik <3

    http://amor-que-sobrevivira-todo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. to było boskie!!!
    Antonio dziadkiem Violetty??? WHAT?!
    A co to miało być z tą szminką u Leosia??
    powiedz proszę że to prezent dla Violetty albo to jego siostry plossse.
    Widzę że spodobał ci się pomysł z porwaniem Angie!
    Fajnie by było gdyby się okazało że Jade przekupiła lekarza by ten sfałszował to USG albo gdyby ściągnęła to z internetu XD

    ~nieogarnięta~DomciaVerdas~

    OdpowiedzUsuń
  4. i nie zapomnij że świetnie piszesz i nie możesz tego tak po prostu zostawić ;)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :)
    Tyyyllleeee się dzieję...
    Nie mogę się doczekać nexta :)
    Pozdrawiam Asia <3

    OdpowiedzUsuń