sobota, 29 sierpnia 2015

Rozdział 70

Leon
-Moi drodzy, poznajcie nowego ucznia.-powiedział dyrektor, a zaraz po jego słowach wyłonił się Roberto.
Pięknie, do prawdy wspaniale! Teraz to już na pewno Fran nie będzie chciała zostać. Kątem oka na nią spojrzałem. Była widocznie zaskoczona i zdezorientowana. Szepnąłem Bridgit kilka słów i ruszyłem w stronę Włoszki. Kiedy byłem na tyle blisko, by tylko ona mnie słyszała zapytałem:
-Wszystko okay?-odetchnęła głęboko po czym zaczęła:
-Leon, powiedz szczerze, wiedziałeś?-głos jej się prawie nie załamywał
-Nie.-pokręciłem jednocześnie głową
-To co? Może pójdziemy się przywitać?-zapytała prawie bezgłośnie
-Czemu nie.-i dołączyliśmy do tłumu otaczającego nowego ucznia. Roberto radośnie rozmawiał z ludźmi, odpowiadając na ich pytania:
-Roberto Verdas.
-Zupełnie jak Leon.
-Jesteśmy kuzynami.
-Ile masz lat?
-19.
-Na czym grasz?
-W zasadzie na wszystkim.
-Jest wirtuozem w grze na moich nerwach.-szepnęła do mnie Fran, a wtedy i on ją zauważył.
-Chcecie, żebym wam coś zagrał?-zapytał jakby nadal wyluzowany, ale ja go znałem. Nerwowo na nią spoglądał. Choć próbował to zamaskować szelmowskim uśmiechem i nonszalanckimi gestami, mnie nie nabrał. Za dobrze go znałem. Jedna ze stojących blisko niego dziewczyn podała mu gitarę. Uśmiechnął się, był najlepszy w grze na tym instrumencie. Chwilę jakby się zastanawiał i zaczął. Świetna kompozycja, ale słowa były jeszcze lepsze:
 
Well you only need the light when it's burning low
Only miss the sun when it starts to snow
Only know you love her when you let her go

Only know you've been high when you're feeling low
Only hate the road when you’re missin' home
Only know you love her when you let her go
And you let her go...
 
Fran miała łzy w oczach już po pierwszych wersach. Nie wytrzymała, musiała wyjść. Chciałem za nią pójść, ale nie mogłem. Czułem się, jakby ktoś przykuł mnie do podłoża. Jego piosenki zawsze były fantastyczne, jednak w tej przeszedł samego siebie. Tekst tak idealnie oddawał naszą sytuację. Były podobne, ale zarazem inne. Z zamyślenia wyrwał mnie mój kuzyn, który odłożył gitarę i pobiegł w stronę drzwi, za którymi zniknęła Włoszka. Ja także postanowiłem opuścić salę. Znalazłem ich na końcu korytarza. Ona płakała, a on siedział obok niej w milczeniu.
-Fran.-podszedłem do niej
-Leon, co ja mam Ci teraz powiedzieć?-powiedziała zapłakanym głosem, usiadłem z drugiej strony.
-Nie płacz, proszę.-chciałem, żeby się uspokoiła
-Nie umiem. To wszystko jego wina.-wskazała na mojego kuzyna
-Fran, zrozum, nie chciałem aby tak wyszło...-zaczął, ale ona nie pozwoliła mu dokończyć
-Jak wyszło? Już nie pamiętasz, jak mnie zdradzałeś? Okłamywałeś? Jak bardzo mnie zraniłeś? Jak zrujnowałeś mi życie? A teraz tak po prostu sobie przyjeżdżasz i znów wszystko niszczysz!-wykrzyczała i nawet go uderzyła. Nic nie zrobił, mimo że na jego policzku pojawił się czerwony ślad.
-To był mój największy błąd. Byłem głupi, ale nie cofnę czasu. Tamtego dnia, kiedy mnie przyłapałaś...-znów nie pozwoliła mu skończyć
-Nie chcę tego słuchać!-zaprotestowała
-Pozwól mu dokończyć.-poprosiłem, a ona skinieniem zezwoliła by mówiła dalej
-Chciałem z nią zerwać, powiedzieć jej, że to nie ma sensu, że to Ciebie kocham. Niestety nie udało mi się. Los chciał, żebyś wtedy właśnie tam przechodziła. I wtedy straciłem Cię na zawsze.-nastała głucha cisza, po czym Roberto dodał:
-Popatrz na to zdjęcie.-poprosił wyjmując z kieszeni marynarki obrazek
-Noszę je od ponad roku, a kiedy mi smutno czytam to co mi na nim napisałaś.-podał jej zdjęcie, a jej oczy prześledziły napis: "Jak wiele jest gwiazd na niebie, tak bardzo ja kocham Ciebie". Po jej policzkach znów zaczęły spływać łzy.
-Nienawidziłam tego zdjęcia. Wyglądam na nim fatalnie.-rzekła prawie z uśmiechem
-To nieprawda, wyglądasz ślicznie...-zaczął, a ja postanowiłem ich zostawić
Violetta
"Roberto Verdas." Faktycznie podobny do Leona. Tak, do niego... Zamknęłam już ten rozdział, choć nadal bolało, pomału dawałam sobie radę. Kiedy wszyscy zaczęli się rozchodzić, razem z Thomasem zdecydowaliśmy pójść na spacer.
-Co sądzisz o tym nowym uczniu?-zapytałam nagle
-To zdolny facet.-stwierdził
-Znasz go?-postanowiłam być dociekliwa, on kiwnął głową. Chyba zrozumiał, że chciałabym się czegoś dowiedzieć o Roberto Verdasie
-Uczył się kiedyś w studio. Był chłopakiem Francesci. Z tego co wiem, to przez cały związek ją zdradzał. Po ich zerwaniu, wyjechał do swojego ojca do Stanów.-kiedy skończył, zauważył mój zaciekawiony wyraz twarzy po czym dodał:
-To wszystko co o nim wiem.-tylko promienie się uśmiechnęłam. Pocałował mnie. To nie był tak piękny pocałunek, jak te, które zdarzały mi się z Leonem, ale było znośnie. Kiedy się od siebie oderwaliśmy zauważyłam mojego ex zbliżającego się po przeciwnej stronie.
-Jak uroczo, aż mnie mdi.-sarknął
-Daruj sobie.-powiedziałam ostro
-Mam sprawę do twojego kochasia.-stwierdził, po czym na chwilę obydwoje się oddalili. Gdy Thomas wrócił był podenerwowany i jakby przestraszony.
-Co się stało?-zapytałam, a to co usłyszałam, zmroziło mi krew w żyłach
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Tak, wiem. Znów taki krótki i mało Leonetty, ale tak jakoś nawet mi się podoba. Jak tam ostatnie dni wolności?
Chcę zadedykować ten rozdział: Asi, Zuzi B i olivi blanco.
Jakby się wam nudziło, zapraszam na mojego 2 bloga. LINK :)
Pozdrawiam, Zuza Ł

czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział 69

Leon
-O cześć Fran!-przywitałem włoszkę, opartą o framugę drzwi
-Witam Verdas, nie pytam czy tęskniłeś, bo widzę, że nawet nie miałeś czasu....-na całe szczęście nie skończyła swego przepełnionego jadem wywodu, gdyż moja dziewczyna jej przerwała:
-Francesca! Jak ty się zmieniłaś!-rzuciła jej się na szyje. Włoszka odwzajemniła uścisk, ale popatrzyła na mnie wzrokiem: "zabierz ją ode mnie"
-Kochanie. Mogłabyś nas zostawić na chwile samych?-poprosiłem, a ona z miną zbitego psa cmoknela mnie w policzek i opuściła salę, zostawiając mnie i moją maksymalnie wkurzoną przyjaciółką. 
-Co masz mi do powiedzenia?-zaczęła dość agresywnie gestykulując 
-Nic?-zaproponowałem unosząc delikatnie brew
-Błagam, chociaż nie zarywaj durnia.-prychnęła 
-Po prostu powiedz czego chcesz, myślę, że to zaoszczędzi nam obydwum czasu.-postanowiłem byc tak samo wredny jak i ona 
-Darowałbyś sobie. Leon, co ty wyczyniasz?-zdjęła maskę, już była  dawną Fran
-Co chcesz wiedzieć?-ja także znów byłem sobą 
-A jak myślisz?-uśmiechnęła się promiennie siadajac, a ja przysiadłem obok niej
-Violetta?-domyśliłem się, ona nic nie mówiła, tylko kiwnęła głową
-Dlaczego chcesz o tym rozmawiać?-mimo, że znałemodpowiedź nie umiałem powstrzymać tego pytania 
-Jesteście moimi przyjaciółmi. Martwię się.-zapadła chwilka ciszy, to wcale nie było niezręczne, po prostu siedzieliśmy koło siebie. Nagle Fran postanowiła ją przerwać, mówiąc:
-Opowiedz mi o tym.
-Przecież Violetta na pewno już Ci o wszystkim opowiedziała.-zdziwiłem się
-Chcę poznać także twoją wersję.-oświadczyła, co bardzo mnie zdziwiło, ale zrobiłem to, o co mnie mnie prosiła. Kiedy skończyłem, odezwała się:
-Violetta popełniła błąd, ale spróbuj ją zrozumieć. Bardzo Cię kocha i...-nie mogłem tego dalej słuchać i przerwałem jej:
-Przestań, jeśli się kogoś kocha, ma się do niego zaufanie. A co do tego błędu, to Marco także go popełnił, nieprawdaż?-uniosłem brew. Zdawałem sobie sprawę z tego, że zagrałem nie fair, więc w milczeniu oczekiwałem na jej reakcje, która mnie zadziwiła. Nie wściekła się, ani nie zasmuciła. Wzięła tylko głęboki wdechi przerwała ciszę:
-Tak, ale ja mu powiedziałam na początku związku, że nigdy nie będę z kimś kto mnie zdradza. Z reszta chyba się domyślasz dlaczego.
-Roberto?-tylko potrzasnela głową 
-To smutne, że ludzie, których tak wiele łączyło mijają się obojętnie na ulicy.-stwierdziłem lekko ją obejmując. 

Violetta
Już sama nie wiedziałam co robić. Całe moje życie waliło mi się na głowę. Bezradnie opadłam na jedno z krzeseł znajdujących się w pomieszczeniu, w którym właśnie przebywałam. Zaczęłam płakać, nie planowałam nad tym. Kaskady łez spływające po mioch mokrych i zaczerwienionych policzkach znikały na mojej sukience i dłoniach. Kolejny raz tego dnia usłyszałam zgrzyt otwieranych drzwi, a następnie kroki. To była dziewczyna, gdyż stukot obcasów był jedynym dziwiekiem w sali. Stanęła za mną, kładąc mi rękę na ramieniu. Po chwili odezwała się:
-Violu, nie płacz. Proszę.-poprosił przepełniony radością, ale i spokojem oraz zrozumieniem głos. Postanowiłam się odwrócić. Dawno jej nie słyszałam. 
-Nie rozumiesz Fran...- nie dokończyłam bo łzy nie pozwoliły mi dalej mowi. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że to ona. Wróciła! Moja najlepsza przyjaciółka. Od razu ją objęłam i przetarłam oczy.
-Już dobrze, spróbuj go zrozumieć i nie płacz więcej. Dobrze?-zaproponowała, a ja wysiliłam się na uśmiech. 
Wszyscy się cieszyli z powrotu Włoszki, jednak choć wiele osób pytało, ona nie chciała zdradzić nikomu na jak długo przyjechała. 
***
Z każdym dniem mój smutek trochę się pomniejszał. Starałam się nie myślec o Leonie, który mimo, iż wrócił do Brigit podrywał wszystkie dziewczyny jakie akurat były w jego pobliżu. Nie rozumiem jak ona to znosiła. Tak samo jak nie rozumiem postawy Thomasa, który od tygodnia znów jest moim chłopakiem. Jest wspaniały i znosi wszystko, nawet gdy zaczynam płakać i mowić jak bardzo cierpię i kocham Leona. 
Co dziwne, Leon przestał głupio komentować wszystko co robię ja, bądź Thomas. 
Od paru dni mamy z dziewczynami wiele prób. Od kąd dołączyła do nas Fran, wszystko brzmi lepiej. Każdej z nas piosenka bardzo się podoba, a na całe szczęście nie wydał się fakt, iż Thomas pomógł nam ją napisać. 
A gdy wydawało mi się, że wszystko się już ułożyło, znów świat zaczął się pomału walić. Zaczęło się od przedstawienia nowego ucznia. 
-Moi drodzy, poznajcie....
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Moi drodzy, króciutko, ale treściwie. Podoba wam się? Mam cichą nadzieję, że tak, bo mam w planach, znów namieszać. Jak tam ostatnie dni wakacji? Wybaczcie wszystkie błędy i to jak graficznie wyglada rozdział, ale uznałam, że jestem wam winna rozdział i został on napisany na telefonie. Chcę go zadedykować wszystkim, którzy czytają mojego bloga. 
Pozdrawiam, Zuza Ł 

środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział 68

Violetta 
-Angie!-zawołałam uradowana, gdy tylko zobaczyłam ciotkę i od razu wstałam z łóżka, podbiegłam do niej szybko i mocno ją uściskałam. Poczułam niesamowitą ulgę czując, że ona znów jest ze mną.
-Czuję się niepotrzebny!-rzucił teatralnym głosem Pablo, który stał o krok od swojej narzeczonej, więc jego także uściskałam i podziękowałam mu za odnalezienie Angie.
-Zostawię was same.-stwierdził Pablo
-Ja także już pójdę.-zawtórowała mu Esmeralda podnosząc się ze swojego miejsca
-Nie, zostań. Proszę...-poprosiłam, a ona została. To było takie miłe. Dwie fantastyczne kobiety, rozmawiały ze mną przez prawie całą noc. Powiedziałam im o wszystkim co mnie bolało i poczułam się wspierana przez nie. Zupełnie jakbym miała matkę. A nawet dwie.
Następnego dnia
Wstałam, ogarnęłam się, zjadłam śniadanie i jak codzień udałam się do studia. Do rozpoczęcia zajęć zostało mi jeszcze trochę czasu, więc postanowiłam popracować nad piosenką, ktorą wraz z dziewczynami zamierzamy zaprezentować na bitwie kapel. Wyjęłam nuty i od razu zabrałam się do pracy. Zmieniłam kilka słów i nadałam piosence inne tępo. Po chwili usłyszałam, zgrzyt otwieranych drzwi. Od razu się obróciłam, przerywając granie. W drzwiach stał nie kto inny jak Thomas.
-Mogę wiedzieć co tu robisz?-zwróciłam się do niego niegrzecznie
-Słucham konkurencji.-powiedział z uśmiechem na twarzy, jakby nie usłyszał zdenerwowania w moim głosie.
-Świetnie, wyjdź!-zarzadalam
-Nie tak ostro, to do Ciebie nie pasuje.-uznał, zbliżając się do mnie niebezpiecznie blisko. Byłam przerażona, ale on tylko usiadł koło mnie przy pianinie, spojrzał na nuty i zaczął grać piosenkę, nad którą właśnie pracowałam.
-Nie sądzisz, że to lepiej brzmi?-obniżył jeden dźwięk i musiałam przyznać mu racje, tak było zdecydowanie lepiej.
-Dzięki.-podziękowałam cicho i poczułam wypieki na moich policzkach. Do sali znów ktoś wszedł.
-Nie chcę niszczyć tej niezmiernie romantycznej chwili, jednakże potrzebuje wzmacniacz.-powiedział ironicznie Leon, następnie dodał złośliwie, widząc moją zawstydzoną minę:
-Nie przeszkadzajcie sobie.-chciałam zacząć płakać, jednak Thomas wziął moją dłoń i szepnął cicho:
-Bądź silna.-w tej chwili z zaplecza wyłonił się mój ex ze wzmacniaczem
-Ojoj, jak uroczo. Zakochani, wszędzie ta miłość. No już lecę golabeczki.-po tych słowach zniknął za drzwiami wyjściowymi, a ja się rozplakalam.
-hej, spokojnie. Wszystko będzie dobrze.-Thomas niepewnie i bardzo delikatnie mnie obial
-Ja, bardzo go kocham... I... I rozumiem... Swój błąd... Ale, ale on nie chce tego... Zrozumieć.-strasznie trudno mówiło mi się przez lawinę łez wyplywajacych z moich oczu
-To dureń.-stwierdził Thomas, ale to mi nie pomogło 
-Tylko... Że ja tego durnia.... Bardzo... Kocham.-nadal szlochałam
-Zazdroszczę mu.-wyznał, a ja podniosłam na niego zapłakane oczy. Gdy zauważył moje zdziwienie wytłumaczył:
-Bardzo Cię kocham, ale i staram się zrozumieć. Nic od Ciebie nie chcę, no może tylko zostać twoim przyjacielem.-wciąż byłam zaskoczona
-Proszę.-podał mi chusteczkę, po czym dodał:
-Choć, bo zaraz się spóźnimy na zajęcia.
-Jasne, dziękuje.-wzięłam chusteczkę, otarłam wszystkie łzy i razem wybraliśmy się na zajęcia.
Przed salą już stali zgromadzeni uczniowie. Wśród nich także: Leon, Ludmi, Cami i Andres.
-Hej!-podeszła do nas Ludmiła i przywitała się, obdarzając Thomasa ironicznym uśmiechem
-Cześć!-rzucił jakby od niechcenia, a ja ją przytuliłam
-Mogłybyśmy porozmawiać w cztery oczy?-dokładnie podkreśliła przedostatnie słowo, a po moim skinieniu głową oddaliłyśmy się.
-Możesz wytłumaczyć co ty najlepszego wyprawiasz?-krzyknęła na tyle głośno, że parę osób stojących w pobliżu się odwróciło
-Ciszej.-poprosiłam przykładając jednocześnie palec do ust
-Możesz mi coś wytłumaczyć?-spytała już normalnym głosem
-Oczywiście, tylko powiedz o co chodzi.
-Ty i Thomas.-uniosła lekko brwi, była zdenerwowana
-Ach, więc o to chodzi. Tylko pomógł mi z piosenką. Nic wielkiego, nie wyobrażaj sobie zbyt wiele Lu.-rzekłam pobłażliwym tonem, jednak ona zbladła.
-Coś ty powiedziała?-teraz prawie szeptała
-To chyba żadna zbrodnia. Prawda?
-Najważniejszą zasadą zadania jest fakt, że członkowie przeciwnych kapel nie mogą sobie pomagać.-przypomniała i wtedy i ja pobladłam
-Matko! Na śmierć zapomniałam, czyli dyskwalifikacja?-głos mi się lekko załamał, zawiodłam przyjaciółki
-Ktoś poza nami o tym wie?
-Nie.
-To spokojnie, może się nie wyda.-powiedziała z nadzieją w głosie
-Czekaj! Leon chyba nas słyszał.-przypomniało mi się i złapałam się za głowę. Reakcja blondynki była natychmiastowa, po prostu siarczyście zaklęła.
-No to jesteśmy w dupie!-stwierdziła optymistycznie, a ja spojrzałam w stronę Verdasa. Był otoczony wianuszkiem dziewczyn i z każdą z nich flirtował. Jak to możliwe? To było do niego niepodobne. Moja przyjaciółka chyba zrozumiała na co tak zawzięcie patrzę, gdyż rzekła:
-Nie martw się. To już nie jest dawny Leon. Teraz wraz z innymi naszymi "etatowymi podrywaczami" zakładają się ile panienek zaliczą.-nie mieściło mi się to w głowie. Leon? Ten, którego tak bardzo kochałam?
Z rozmyślań wyrwał mnie Beto, który zaczął nerwowo szukać kluczy do sali. Nawet nie wiem kiedy skończyła się lekcja, na której jedynie byłam obecna ciałem. Cały czas myślałam o Thomasie i Leonie. Postanowiłam porozmawiać z Thomasem, więc poczekałam na niego pod salą, gdyż ustalał chyba jeszcze coś z jednym z członków swojej kapeli.
-Thomas!-krzyknęłam, bo był zamyślony i przeszedł nie zauważając mnie
-Violetta? Wybacz, nie zauważyłem Cię.-wyrwałam go z jego świata
-Możemy pogadać?
-Jasne, stało się coś?-zmartwił się trochę
-Tak jakby. Pomogłeś mi dzisiaj rano z piosenką, mimo...-nie dał mi dokończyć
-Mimo, że nie powinienem? O to chodzi? Czyżby twoja urocza blond przyjaciółka Cię tego uświadomiła?-spytał z lekkim uśmiechem
-Czy ty wiesz czym to grozi?-zapytałam poważnie, a o się roześmiał
-Tak, ale to nie ważne. Ważne, że teraz piosenka jest idealna.-przez jego uśmiech nawet ja zaczęłam się uśmiechać
-Dziękuję. Za wszystko.-powiedziałam i pocałowałam go w policzek, a gdy się odwróciłam, aby odejść zobaczyłam Leona, który co prawda był odwrócony tyłem, jednak jestem pewna, że wszystko widział.
Leon
Rano jeszcze nie byłem pewien, ale teraz już jestem. Violetta i ten gnojek są razem. Nie posłuchał mojej przestrogi, to się doigra! Już ja mu pokażę, zresztą im obydwóm.
-Bridgit!-zawołałem wchodząc do sali z której słyszałem jej głos
-Leoś! Coś ty taki przybity?-zawołała i natychmiast do mnie podbiegła i rzuciła mi się na szyję. Wtedy wymyśliłem świetny plan
-Mogę zadać Ci bardzo ważne pytanie?-postanowiłem wcielić go w życie od razu
-Oczywiście, pytaj o co chcesz.-dobra odpowiedź
-Kochasz mnie jeszcze, choć trochę?-nawet się nie zdziwiła, zupełnie jakby na to czekała
-Tak, i to bardzo. Ale zrozumiałam jak bardzo Cię skrzywdziłam i staram się przez to tłumaczyć twoje flirty z każdą napotkaną dziewczyną.
-To, może zaczniemy od początku?-zaproponowałem, a ona oczywiście się zgodziła. I znów mogłem ją pocałować.
-Verdas! Do cholery, oderwij się od Bridgit bo musimy pogadać!-szlag! Tylko jej tu brakowało!
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ta dam! Moi kochani, zjedźcie mnie za ten rozdział! Thomas (którego szczerze nie znoszę) wydał mi się nawet uroczy! (co się ze mną dzieje???)
Ten rozdzialik dedykuję osobie, dzięki której powstał. Właśnie wróciłam do Polski i przeczytałam maila! Ale chyba każdemu przydaje się porządny kop w tyłek, który motywuje do pracy.
Napisałam już następny, więc jak się postaracie, to szybko go dodam.
Asiu, jakby co, to dla Ciebie jest ten rozdział.
Pozdrawiam, Zuza Ł