Poszedłem na bilard z Broduey'em
Już ona znała ten bilard z Broduey'em. Diego się upije i wróci do domu nad ranem. Wcale się nie dziwiła Camilli, że ta odeszła do Andresa, ale sama tak nie potrafiła. Cały czas łudziła się, że Diego się zmieni, i będzie jak na początku. Rzuciła więc klucze na stół, zrobiła sobie kolację i spędziła kolejny wieczór sam na sam z telewizorem. Następnego dnia, Leon wszedł do jej biura, bez pukania.-Zapukałbyś, to nie obora!-rzuciła zza sterty papierów
-Uważałabyś na to co mówisz, jestem twoim szefem.-odgryzł się
-Wiem, ciągle mi to przypominasz. Czego chcesz?
-Może trochę milej.-warknął
-Dobrze, więc czego sobie wielmożny szef życzy?-zapytała sarkastycznie
-Przyszedłem oświadczyć, że jutro wylatujemy do Madrytu.
-Do Madrytu?-ucieszyła się
-Na konferencję, a nie wycieczkę.-powiedział oschle
-Dobrze, o której wylatujemy?-zapytała, tłumiąc szczęście
-O 18:00 bądź na lotnisku.
-Dobrze.
-Nie spóźnij się.-rzucił wychodząc
-Świnia.-warknęła pod nosem, kiedy drzwi zatrzasnęły się za nim z hukiem.
-Słyszałem!-krzyknął, kopiąc w drewniane wrota
Kiedy Violetta przyszła do domu, Diego nawet jej nie zauważył. Kiedy wspomniała, że wyjeżdża do Madrytu, nawet nie spytał kiedy, lub na jak długo. Po prostu powiedział ,,OK". To zabolało, poczuła się nieważna. Kiedy się spakowała, poszła spać. Kolejny dzień minął zwyczajnie, ale ona wyczekiwała niecierpliwie, na godzinę szesnastką (miała dziś wcześniej wyjść), kiedy będzie mogła iść do domu, a następnie na osiemnastą by udać się na lotnisko. Gdy dotarła, Leon już na nią czekał.
-Brawo Castillo, nie spóźniłaś się.-powitał ją drwiąco
-Cześć.-rzuciła od niechcenia
Cały lot się do siebie nie odzywali. Dopiero w hotelu pojawił się problem, który zapoczątkował dyskusję.
-Że przepraszam co to ma być?-spytała wściekła Violetta
-Apartament.-mruknął Leon
-Wspólny???-nie mogła w to uwierzyć
-Tak, musiał być jakiś błąd, ale nie mają innego pokoju.-odparł niechętnie
-I co to ma być?-rozwścieczona do granic możliwości, pokazała wspólne, małżeńskie łóżko
-Łóżko jak mniemam, czy jeśli powiem, że jestem tak samo niezadowolony jak ty, to zamkniesz się choć na pięć minut?
-Dobrze, ale Ty śpisz w łazience.-postawiła ultimatum
-Chyba śnisz. Ty masz swoją połowę łóżka i ja swoją. Jak przekroczysz granicę, to Cię najzwyczajniej zrzucę.-oświadczył
-Niech będzie. Idę do łazienki.-oznajmiła, a po jakieś godzinie, Leon zaczął uderzać w drzwi pomieszczenia
-Wyłaź!-wrzasnął
-Jeszcze chwila.-odpowiedziała spokojnie, po chwili wyszła w bardzo skąpej i dopasowanej koszulce, a Leonowi szczęka opadła
-Co się tak gapisz? Łazienka wolna!-oświadczyła, a kiedy on poszedł się odświeżyć, zadzwonił Diego
-Diego! Jak się cieszę, że dzwonisz!-powitała go radośnie
-Vilu, to nie Diego. To ja, Fran. Wiem, że nie powinnam, ale zobacz maila.-powiedziała i się rozłączyła, a zdziwiona Violetta szybko chwyciła za tablet (Leona). Zamarła. To jej narzeczony, który całuje się na każdym zdjęciu z inną panną. Postanowiła to zakończyć. Znów odebrała Fran.
-Podaj go!-wrzasnęła wściekła
-Cze... Cze.. Cześć Violka.-oznajmił
-Witaj kochanie.-powitała go słodko
-Jak się bawisz?-zapytał
-Słabo, a ty? Dobrze ci się ślini z tymi panienkami?-nadal była spokojna i opanowana
-Ja ci wszystko wytłumaczę!-kiedy to powiedział jakaś kobieta krzyknęła: ,,Diego wracaj do nas" i Francessca ,,Ani mi się waż, masz z nią porozmawiać"
-Tak Diego, wracaj do nich, ale do domu nie masz już po co wracać.-rozłączyła się, a z łazienki wyłonił się Verdas, chciała się popłakać, ale uznała, że nie da po sobie poznać, że jej źle.
-Można wiedzieć, dlaczego ryczysz mi nad tabletem?-spytał szef
-Przepraszam, chciałam tylko sprawdzić pocztę.-była zła, a po jej policzku popłynęła gorzka łza
-A dlaczego się mażesz?-zapytał, lekko rozbawiony
-Nie twój problem.-warknęła i położyła się spać. Rano obudziła się sama w łóżku. Pomyślała, że Leon jest pewnie w łazience, ale kiedy położyła nogę na podłodze, okazało się, że to jego ręka.
-Ał!-obudził się z krzykiem
-Matko... Przepraszam.-przeraziła się
-Na następny raz uważaj, jak łazisz!
-Dlaczego śpisz na podłodze?-spytała zaciekawiona
-Rozpychałaś się w nocy tak, że nie mogłem spać.
-Przecież miałeś mnie zepchnąć z łóżka.-zauważyła rozbawiona
-I na następny raz tak właśnie zrobię.-powiedział
-A dlaczego tego nie zrobiłeś?-droczyła się z nim
-Idź już do łazienki, bo za dwie godziny wychodzimy.-nakazał, a ona wykonała rozkaz. Gdy wyszła gotowa z łazienki udała się na śniadanie. Później wraz z Leonem byli na nudnej konferencji, i wrócili do hotelu. Violetta odbyła rozmowę z przyjaciółką, która wytłumaczyła, że gdy przyszła zgarnąć Marco z baru, to był tam i Diego. Oraz, że nie mogła wytrzymać dłużej kłamstw narzeczonego Violetty. Niestety następnego dnia, musieli już wracać. W samolocie znów się do siebie nie odzywali, a gdy wspólną taksówką pod dom Violi, Leon zaproponował jej pomoc z wniesieniem walizki.
-No proszę, widzę, że ty także nie traciłaś czasu.-powiedział siedzący na schodach Diego, gdy zobaczył Leona
-Co?-Verdas był zdziwiony
-Nic, czego chcesz?-zapytała Violetta
-Moją gitarę.-odpowiedział Diego
-Dasz sobie radę?-zapytał Leon Violettę
-Tak, dziękuję za pomoc.-odparła, a on poszedł na dół do taksówki, kiedy schodził, zauważył, że z 3 piętra wyleciała lampa. Zapłacił i wziął swój bagaż, i ponownie udał się do mieszkania Violetty. Drzwi do mieszkania były otwarte, a ze środka dochodziły krzyki. Kiedy wszedł do mieszkania, Diego właśnie chciał uderzyć narzeczoną, lecz Verdas nie dopuścił do tego. Diego dostał w twarz i uciekł.
-Nie musiałeś.-powiedziała Violetta
-Musiałem.-odpowiedział i zamknął mieszkanie
-Co to właściwie było?-zdziwił się, a ona opowiedziała mu całą historię. Długo rozmawiali i pili wino (spustoszyli 3 butelki). Po pewnym czasie Leon ją pocałował.
-Co to miało być?-zapytała
-Wybacz, nie powinienem.
-A czy ja mówię, że mi się nie podobało?-spytała, oddając pocałunek, który zrobił się bardziej namiętny, aż w końcu wylądowali w sypialni. Rano Leon obudził się w pustym łóżku, a kiedy przeszedł się po mieszkaniu, zauważył, że pakowała się w pośpiechu. Na stole w kuchni była kartka:
Zamknij mieszkanie i daj klucze Fran. Nie szukaj mnie.
Violetta
Minęło pięć lat, on wciąż o niej myślał. Każdego dnia. Zawsze. Był na siebie wściekły, że pozwolił jej odejść już na samym początku. Że o nią nie walczył, gdy zaręczyła się z Diego. Kiedy samotnie przechadzał się po parku, o jego nogę obiła się pięcioletnia dziewczynka. Nachylił się do niej.
-Zgubiłaś się?-zapytał z uśmiechem
-Tata!-powiedziała z uśmiechem
-Nie jestem twoim tatą, ale mogę ci pomóc szukać mamy.-zaproponował
-Julia!-usłyszał znajomy głos
-Ciocia!-dziewczynka zerwała się i pobiegła w stronę znajomej kobiety
-Gdzieś ty była? Mama będzie na mnie zła.-powiedziała kobieta
-Fran?-zapytał niepewnie
-Leon!-ucieszyła się
-Kim ona jest?-spytał, pokazując na dziewczynkę
-To jest Julia.-oznajmiła
-To twoje dziecko?-spytał
-Nie, przecież mówiła do mnie ciociu.-zauważyła z uśmiechem
-Więc czyje?-nie dawał za wygraną
-Yyyy... No... Violetty.-powiedział jednym tchem
-Violetty? Violetty Castillo?-zapytał niedowierzając
-Tak.-odpowiedziała włoszka
-MAMA!-Julia wrzasnęła i pobiegła do kobiety, którą Leon tak dobrze znał, za którą tak bardzo tęsknił
-Była grzeczna?-spytała Violetta
-Oczywiście.-odpowiedziała Fran
-Muszę już iść.-dodała pośpiesznie
-Mama! To kolega cioci.-powiedziała Julia ciągnąc Violettę za sukienkę, a ona dopiero teraz zobaczyła Leona, bała się tego spotkania
-Zapomniała, że obiecałam mojej chrześniaczce lody.-wróciła się Fran i zabrała dziewczynkę
-Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?-spytał Leon gdy zostali sami
-O czym?
-Że mamy dziecko.-rozgoryczył się, a ona nie odpowiedziała
-Nic nie powiesz?-krzyczał
-A co mam ci powiedzieć?-zapytała ze łzami
-Zacznij od tego dlaczego uciekłaś.
-Miałam zostać i zniszczyć ci życie??? Może kazałbyś mi usunąć?
-Nie!
-Kocham Julię, rozumiesz?-zapytała
-Ja jej nawet nie znam.-był nadal zły
-I nie poznasz.-chciała odejść, ale on chwycił ją za nadgarstek
-Mam do tego prawo!
-Niby dlaczego? Ja ją wychowywałam. SAMA.-podkreśliła
-Bo uciekłaś.
-Bo Cię kochałam.-powiedziała z wyrzutem
-Kocham Cię, zostaniesz moją żoną?-zapytał
-Co?-zdziwiła się
-Violetto Castillo, czy skończysz me cierpienie oraz uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zostaniesz moją żoną?-spytał klękając
-TAK.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak wam się podoba? Mi nawet bardzo. Rozdział może być nawet jutro, jeśli będzie 15 komentarzy.
Zuza Ł