Violetta
I wtedy zjawili się Leon i Marco. -Wszystko okay?-zapytał Marco, widząc łzy na mojej twarzy. Nic nie odpowiedziałam, tylko podałam mu list, który odczytał nagłos:
Droga Vilu,
Bardzo mi przykro, ale wyjeżdżam. Nie powiem Ci gdzie, bo od razu zaczniesz mnie szukać. Nie zmienię decyzji. Odezwę się dopiero, gdy uporządkuję swoje życie.
Kocham, Fran.
Już pod koniec jego głos zadrżał. Kiedy skończył, głęboko odetchnął i usiadł na podłodze. Nadal nie mogłam się opanować i płakałam. Moja najlepsza przyjaciółka nie chce mi zaufać! Co ja jej zrobiłam, że nawet nie zasługuję na wiadomość gdzie wyjeżdża??? To takie niesprawiedliwe.
-Nie płacz, zaraz spróbujemy się dowiedzieć co z nią.-powiedział Leon, obejmując mnie ramieniem
-Ale ona mi nie ufa! Rozumiesz? NIE UFA MI! Moja najlepsza przyjaciółka!-otarł łzy z moich policzków i zaczepił przechodzącą Ludmiłę:
-Lu!-nie odpowiedziała, miała słuchawki na uszach a w ręce niosła nuty, które zawzięcie przeglądała
-LUDMIŁA!-ponowił wołanie, ale ona szła dalej. Po sekundzie Marco chwycił ją za ramię, a ona się przestraszyła. Kiedy się obróciła, w mgnieniu oka zdjęła słuchawki, a po chwili była koło mnie pytając:
-Violu, co się stało?-chłopacy krótko streścili jej o co chodzi oraz podali kartkę papieru zostawioną przez Włoszkę. Moja blondwłosa przyjaciółka nie mogła uwierzyć własnym oczom i uszom. Podobnie jak ja załamała się.
-Ale jak to?-wyjąkała zdziwiona
-Nie wiem....-odparłam prawie szeptem, w tej samej chwili obydwie zaczęłyśmy płakać
-Hej, co z wami? Dziewczyny? Dlaczego płaczecie?-nagle zjawiła się Cami, jej także została opowiedziana cała historia i ona także popadła w rozpacz.
-Słuchajcie, nie możemy tak stać i się nad sobą użalać. Trzeba coś zrobić, wiem, że to trudna sytuacja dla nas wszystkich, ale nie powinniśmy stać bezczynnie.-stwierdził Leon
-Racja.-zgodził się blady jak ściana Marco
-Co robimy?-zapytała Ludmi
-Skoro Fran wyjeżdża, to powinna, przynajmniej teoretycznie powinna poinformować o tym dyrektora.-wszyscy przytaknęli
-Tylko, że Antonio leży w szpitalu, a Pablo jest w Madrycie.-zauważyła Cami
-A wy co wszyscy tacy przygnębieni?-dołączył do nas chłopak Rudej
-Mamy problem, Andres.-poinformował go mój chłopak
-Czyli.... Zostaje nam.... Gregorio?-spytałam z nadzieją, że się mylę
-Niestety.-potwierdził Marco
-To co? Idziemy?-spytał Andres, a my przytaknęliśmy
Kiedy znaleźliśmy się pod gabinetem pełniącego obowiązki dyrektora, zapukaliśmy.
-WEJŚĆ!-usłyszeliśmy aksamitny głoski naszego ukochanego profesorka. Gregorio siedział przy biurku, a jego nogi znajdowały się na blacie.
-Co was do mnie sprowadza?-spytał, a jego głos był przepełniony jadem, Ludmiła jako jedna z niewielu uczennic, które tolerował, wyjaśniła mu sytuację.
-Jest mi niezmiernie przykro,...-urwał, a na jego twarzy ukazał się kpiący uśmieszek. Po chwili kontynuował:
-Ale nie mogę udzielać wam informacji na temat innych uczniów, jeśli jak sama zauważyłaś Francesca nie chce by ktokolwiek wiedział, gdzie się aktualnie znajduje.-chyba każdy z nas się wściekł, a Andres dziwnie odchrząknął, co lekko brzmiało jak: PA-LANT! Odeszliśmy bez jakiejkolwiek informacji na temat mojej najlepszej przyjaciółki. Weszliśmy do jednej z pustych sal, a gdy każdy zajął jakieś miejsce, Lu zabrała głos:
-Słuchajcie, on na 100% coś wie!
-Racja, po jego minie było widać, że jest bardzo szczęśliwy, ponieważ nie udzieli nam żadnej informacji.-zgodził się Leon
-Musimy coś zrobić!-wtrącił się Marco
-Ale co?-spytała Camila
-Chyba mam pomysł.-uznała nagle Blondynka, a wszystkie oczy się w nią wpatrywały
-Co się tak na mnie patrzycie?-zapytała speszona
-Podobno masz jakiś genialny pomysł, więc oświeć nas.-zaproponował Leon
-MAM! Słuchajcie: Musimy dostać się do jego gabinetu i znaleźć papiery dotyczące Fran! Z pewnością znajdziemy jakąś informację o jej wyjeździe.-wszyscy słuchali z niedowierzeniem i zapadła cisza
-A jak chcesz się wkraść niezauważona do gabinetu Gregoria geniuszu?-Andres przerwał chwilę zadumy
-I tu potrzebuję czyjeś pomocy.-zauważyła Lu
-Mianowicie?-pytał zaciekawiony Leon, lekko unosząc brew
-Nie przyjdę na lekcję.-pokiwaliśmy głową na znak, że rozumiemy, więc mówiła dalej:
-Nasz kochany profesorek zawsze zostawia klucze na półce koło sprzętu. Dlatego któreś z was rzuci mi te klucze. Ja wkradnę się i poszukam papierów dotyczących Fran. Co wy na to?-jednak nie dostała żadnej odpowiedzi, po jakimś czasie dokładnie opracowaliśmy każdy punkt planu.
Kiedy już wszystko było dopięte na ostatni guzik, wszyscy poza Ludmiłą i mną udali się na lekcję tańca. Razem z Lu zakradłyśmy się pod salę, a gdy nasi przyjaciele odwrócili uwagę Gregoria, Andres szybko rzucił nam klucz. Gdy tylko Ludmi go złapała, pobiegłyśmy do gabinetu. Przeszukałyśmy wiele teczek, ale dopiero gdy już prawie się poddałam, moja blondwłosa przyjaciółka znalazła odpowiednią.
-JEST!-pisnęła, podskakując w tym samym momencie
-Cii!-uciszyłam ją, dokładając palec do ust
-Dobrze, już dobrze. Patrz.-szepnęła wskazując na kartę z nazwiskiem Fran, dokładnie przeczytałyśmy dokument, a gdy odkładałyśmy teczkę do szuflady, wypadła mi jeszcze jedna karta.
-"Federico"-odczytała Ludmiła, po czym zaczęła lustrować wzrokiem, trzymany kawałek papieru
-Nie wierzę.-wyszeptała po chwili
-Chodź już!-wyszarpnęłam jej dokument, a następnie odłożyłam go na miejsce. Opuściłyśmy gabinet dyrektorski. Podrzuciłyśmy klucz Camii, która odłożyła go na miejsce. Poczekałyśmy na koniec lekcji i wszyscy spotkaliśmy się w parkuj koło studia.
-DOWIEDZIAŁYŚCIE SIĘ CZEGOŚ???-zapytał z nadzieją Marco
-Tak.-zaczęła Blondynka
-Czego???-nalegał Marco
-Fran... Ona wyjeżdża.-dobrze, że Lu umiała coś z siebie wyrzucić
-ALE DOKĄD?-Marco nie odpuszczał
-Do... Do Włoch.-powiedziała prawie szeptem, a ja nie wytrzymałam
-Ale to nie wszystko.-dodałam
-CO JESZCZE????????-Marco był załamany i wściekły w tym samym momencie
-Fede wyjeżdża w tym samym dniu, i.....-Ludmi chyba bała się powiedzieć to na głos
-I co? Nie trzymaj nas w niepewności.-poprosiła Camilla
-I w to samo miejsce.-dokończyłam za nią
-O której wyjeżdża?-zapytał zdruzgotany Marco
-Tego nie wiemy, ale wiemy, że dzisiaj.-odpowiedziała Ludmiła
-Poczekajce chwilkę.-poprosiła Camii, a następnie zaczęła rozmawiać z kimś przez telefon, gdy skończyła powiedziała:
-Jedyny samolot do Mediolanu startuje za półtorej godziny.
-Jesteś pewna?-wtrącił Leon
-Ciotka mówi, że dziś jest to jedyny lot do Włoch.-zakomunikowała
-Jadę na lotnisko!-uznał Marco i poderwał się z miejsca
-Jedziemy z tobą!-krzyknęliśmy chórem
-Ja zostanę...-powiedziała Ludmiła, wiedziałam, że po prostu nie chce się natknąć na Federico. Zebraliśmy się i już po około 25 minutach byliśmy na lotnisku. Dzięki ciotce Camii, bez trudu znaleźliśmy Francescę. Marco od razu do niej pobiegł...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? Podoba się???? Mam dla was kilka ogłoszeń:
1. Rozdział będzie się pojawiał raz na około 10 dni. PASUJE WAM?
2. Ponieważ postanowiłam usunąć mojego drugiego bloga, będę miała więcej czasu dla tego, więc jeśli macie jakieś pytania, pomysły bądź sugestie, to piszcie.
3. Bardzo wam dziękuję za wszystkie komentarze. Bardzo wiele dla mnie znaczą
Co sądzicie o rozdziale??? Dedykuję go wszystkim, którzy czytają tego bloga i go komentują. Mam nadzieję, że wam się podobał.
Pozdrawiam, Zuza Ł
Już pod koniec jego głos zadrżał. Kiedy skończył, głęboko odetchnął i usiadł na podłodze. Nadal nie mogłam się opanować i płakałam. Moja najlepsza przyjaciółka nie chce mi zaufać! Co ja jej zrobiłam, że nawet nie zasługuję na wiadomość gdzie wyjeżdża??? To takie niesprawiedliwe.
-Nie płacz, zaraz spróbujemy się dowiedzieć co z nią.-powiedział Leon, obejmując mnie ramieniem
-Ale ona mi nie ufa! Rozumiesz? NIE UFA MI! Moja najlepsza przyjaciółka!-otarł łzy z moich policzków i zaczepił przechodzącą Ludmiłę:
-Lu!-nie odpowiedziała, miała słuchawki na uszach a w ręce niosła nuty, które zawzięcie przeglądała
-LUDMIŁA!-ponowił wołanie, ale ona szła dalej. Po sekundzie Marco chwycił ją za ramię, a ona się przestraszyła. Kiedy się obróciła, w mgnieniu oka zdjęła słuchawki, a po chwili była koło mnie pytając:
-Violu, co się stało?-chłopacy krótko streścili jej o co chodzi oraz podali kartkę papieru zostawioną przez Włoszkę. Moja blondwłosa przyjaciółka nie mogła uwierzyć własnym oczom i uszom. Podobnie jak ja załamała się.
-Ale jak to?-wyjąkała zdziwiona
-Nie wiem....-odparłam prawie szeptem, w tej samej chwili obydwie zaczęłyśmy płakać
-Hej, co z wami? Dziewczyny? Dlaczego płaczecie?-nagle zjawiła się Cami, jej także została opowiedziana cała historia i ona także popadła w rozpacz.
-Słuchajcie, nie możemy tak stać i się nad sobą użalać. Trzeba coś zrobić, wiem, że to trudna sytuacja dla nas wszystkich, ale nie powinniśmy stać bezczynnie.-stwierdził Leon
-Racja.-zgodził się blady jak ściana Marco
-Co robimy?-zapytała Ludmi
-Skoro Fran wyjeżdża, to powinna, przynajmniej teoretycznie powinna poinformować o tym dyrektora.-wszyscy przytaknęli
-Tylko, że Antonio leży w szpitalu, a Pablo jest w Madrycie.-zauważyła Cami
-A wy co wszyscy tacy przygnębieni?-dołączył do nas chłopak Rudej
-Mamy problem, Andres.-poinformował go mój chłopak
-Czyli.... Zostaje nam.... Gregorio?-spytałam z nadzieją, że się mylę
-Niestety.-potwierdził Marco
-To co? Idziemy?-spytał Andres, a my przytaknęliśmy
Kiedy znaleźliśmy się pod gabinetem pełniącego obowiązki dyrektora, zapukaliśmy.
-WEJŚĆ!-usłyszeliśmy aksamitny głoski naszego ukochanego profesorka. Gregorio siedział przy biurku, a jego nogi znajdowały się na blacie.
-Co was do mnie sprowadza?-spytał, a jego głos był przepełniony jadem, Ludmiła jako jedna z niewielu uczennic, które tolerował, wyjaśniła mu sytuację.
-Jest mi niezmiernie przykro,...-urwał, a na jego twarzy ukazał się kpiący uśmieszek. Po chwili kontynuował:
-Ale nie mogę udzielać wam informacji na temat innych uczniów, jeśli jak sama zauważyłaś Francesca nie chce by ktokolwiek wiedział, gdzie się aktualnie znajduje.-chyba każdy z nas się wściekł, a Andres dziwnie odchrząknął, co lekko brzmiało jak: PA-LANT! Odeszliśmy bez jakiejkolwiek informacji na temat mojej najlepszej przyjaciółki. Weszliśmy do jednej z pustych sal, a gdy każdy zajął jakieś miejsce, Lu zabrała głos:
-Słuchajcie, on na 100% coś wie!
-Racja, po jego minie było widać, że jest bardzo szczęśliwy, ponieważ nie udzieli nam żadnej informacji.-zgodził się Leon
-Musimy coś zrobić!-wtrącił się Marco
-Ale co?-spytała Camila
-Chyba mam pomysł.-uznała nagle Blondynka, a wszystkie oczy się w nią wpatrywały
-Co się tak na mnie patrzycie?-zapytała speszona
-Podobno masz jakiś genialny pomysł, więc oświeć nas.-zaproponował Leon
-MAM! Słuchajcie: Musimy dostać się do jego gabinetu i znaleźć papiery dotyczące Fran! Z pewnością znajdziemy jakąś informację o jej wyjeździe.-wszyscy słuchali z niedowierzeniem i zapadła cisza
-A jak chcesz się wkraść niezauważona do gabinetu Gregoria geniuszu?-Andres przerwał chwilę zadumy
-I tu potrzebuję czyjeś pomocy.-zauważyła Lu
-Mianowicie?-pytał zaciekawiony Leon, lekko unosząc brew
-Nie przyjdę na lekcję.-pokiwaliśmy głową na znak, że rozumiemy, więc mówiła dalej:
-Nasz kochany profesorek zawsze zostawia klucze na półce koło sprzętu. Dlatego któreś z was rzuci mi te klucze. Ja wkradnę się i poszukam papierów dotyczących Fran. Co wy na to?-jednak nie dostała żadnej odpowiedzi, po jakimś czasie dokładnie opracowaliśmy każdy punkt planu.
Kiedy już wszystko było dopięte na ostatni guzik, wszyscy poza Ludmiłą i mną udali się na lekcję tańca. Razem z Lu zakradłyśmy się pod salę, a gdy nasi przyjaciele odwrócili uwagę Gregoria, Andres szybko rzucił nam klucz. Gdy tylko Ludmi go złapała, pobiegłyśmy do gabinetu. Przeszukałyśmy wiele teczek, ale dopiero gdy już prawie się poddałam, moja blondwłosa przyjaciółka znalazła odpowiednią.
-JEST!-pisnęła, podskakując w tym samym momencie
-Cii!-uciszyłam ją, dokładając palec do ust
-Dobrze, już dobrze. Patrz.-szepnęła wskazując na kartę z nazwiskiem Fran, dokładnie przeczytałyśmy dokument, a gdy odkładałyśmy teczkę do szuflady, wypadła mi jeszcze jedna karta.
-"Federico"-odczytała Ludmiła, po czym zaczęła lustrować wzrokiem, trzymany kawałek papieru
-Nie wierzę.-wyszeptała po chwili
-Chodź już!-wyszarpnęłam jej dokument, a następnie odłożyłam go na miejsce. Opuściłyśmy gabinet dyrektorski. Podrzuciłyśmy klucz Camii, która odłożyła go na miejsce. Poczekałyśmy na koniec lekcji i wszyscy spotkaliśmy się w parkuj koło studia.
-DOWIEDZIAŁYŚCIE SIĘ CZEGOŚ???-zapytał z nadzieją Marco
-Tak.-zaczęła Blondynka
-Czego???-nalegał Marco
-Fran... Ona wyjeżdża.-dobrze, że Lu umiała coś z siebie wyrzucić
-ALE DOKĄD?-Marco nie odpuszczał
-Do... Do Włoch.-powiedziała prawie szeptem, a ja nie wytrzymałam
-Ale to nie wszystko.-dodałam
-CO JESZCZE????????-Marco był załamany i wściekły w tym samym momencie
-Fede wyjeżdża w tym samym dniu, i.....-Ludmi chyba bała się powiedzieć to na głos
-I co? Nie trzymaj nas w niepewności.-poprosiła Camilla
-I w to samo miejsce.-dokończyłam za nią
-O której wyjeżdża?-zapytał zdruzgotany Marco
-Tego nie wiemy, ale wiemy, że dzisiaj.-odpowiedziała Ludmiła
-Poczekajce chwilkę.-poprosiła Camii, a następnie zaczęła rozmawiać z kimś przez telefon, gdy skończyła powiedziała:
-Jedyny samolot do Mediolanu startuje za półtorej godziny.
-Jesteś pewna?-wtrącił Leon
-Ciotka mówi, że dziś jest to jedyny lot do Włoch.-zakomunikowała
-Jadę na lotnisko!-uznał Marco i poderwał się z miejsca
-Jedziemy z tobą!-krzyknęliśmy chórem
-Ja zostanę...-powiedziała Ludmiła, wiedziałam, że po prostu nie chce się natknąć na Federico. Zebraliśmy się i już po około 25 minutach byliśmy na lotnisku. Dzięki ciotce Camii, bez trudu znaleźliśmy Francescę. Marco od razu do niej pobiegł...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? Podoba się???? Mam dla was kilka ogłoszeń:
1. Rozdział będzie się pojawiał raz na około 10 dni. PASUJE WAM?
2. Ponieważ postanowiłam usunąć mojego drugiego bloga, będę miała więcej czasu dla tego, więc jeśli macie jakieś pytania, pomysły bądź sugestie, to piszcie.
3. Bardzo wam dziękuję za wszystkie komentarze. Bardzo wiele dla mnie znaczą
Co sądzicie o rozdziale??? Dedykuję go wszystkim, którzy czytają tego bloga i go komentują. Mam nadzieję, że wam się podobał.
Pozdrawiam, Zuza Ł