piątek, 20 marca 2015

Rozdział 64

Violetta
-Fran!!!-zawołał jej imię, a ona automatycznie się odwróciła. Jej mina nie wróżyła nic dobrego, jednak nic nie powiedziała, więc on zaczął:
-Fran, proszę wybacz mi... Nie wyjeżdżaj! Zrobię wszystko żebyś była szczęśliwa.-zaczął, lecz ona mu przerwała.
-NIE.-jakby tego nie zauważył, bo dalej mówił:
-BŁAGAM CIĘ! To był błąd. Zrozum! Ona. Nic. Dla. Mnie. Nie. Znaczy.-ludzie już zaczęli się na niech gapić, bo mówili coraz głośniej. Ich ostatnie zdania to był już krzyk.
-Nie, podjęłam już decyzję.-powiedziała, a w jej oczach zaszkliły się łzy
-Proszę.-prawie wyszeptał
-Marco, ja wyjeżdżam. Pogódź się z tym.-poprosiła
-Na jak długo? Poczekam.-zadeklarował
-Nie mam pojęcia, może na tydzień, może dwa, może na miesiąc a może już na zawsze.-wyznała chyba już mocno wzruszona
-A co z nami?-zapytał
-Marco,... Nie ma już żadnych nas. Skreśliłeś nasz związek, całując się z Aną.-po tych słowach chciała już iść, ale podbiegłam do niej
-A ja? Też nic już dla Ciebie nie znaczę?-zapłakałam głośno
-Violu, przecież dobrze wiesz, że jest inaczej. Ja muszę wyjechać. Zrozum.-ona także zapłakała, a ja przytuliłam się do niej. Po chwili każde z nas przytuliło ją na pożegnanie. Odchodziła... Musiałam się z tym pogodzić... Poczułam następną gorzką łzę na moim policzku i przytuliłam się do Leona. Po chwili zobaczyłam, jak do Fran podchodzi Fede i obejmuje ją ramieniem. Z nim także się pożegnaliśmy i patrzyliśmy jak razem idą w stronę samolotu. Przez wielką szybę widzieliśmy jak wchodzą na pokład samolotu, a następnie jak odlatują. Cały czas płakałam, zresztą nie tylko ja. Camilla wraz z Natalią też szlochały. Marco stał osłupiały. Nikt się nie odzywał.
-Moje życie straciło sens.-były chłopak Włoszki przerwał ciszę
-Będzie dobrze.-powiedziała Naty jakby pytająco
-Musi być.-stwierdził Maxi, wróciliśmy do studia. Każde z nas rozeszło się w swoją stronę na inne zajęcia, a ja zaczęłam szukać Ludmiły. Kiedy stanęłam przed jedną z sal, usłyszałam jej głos. Podeszłam bliżej i usłyszałam, że Diego z nią był. Usłyszałam fragment rozmowy:
-Ludmi, spokojnie. Nie płacz.-ona go nie słuchała, nadal łkała
-Cii.. Będzie dobrze.-znów te okropne słowa, wiesz, że nie dasz sobie rady, a wszyscy na siłę chcą Ci wmówić, że będzie inaczej
-Diego, ja... Ja Cię przepraszam.-mówiła przez łzy
-Nie masz za co mnie przepraszać. Rozumiem.-jego głos wydawał mi się dobry, spokojny
-Naprawdę mnie to boli.-wciąż płakała
-Dobrze, tylko już nie płacz.-troszczył się o nią
-W jednej chwili straciłam przyjaciółkę i kogoś, kogo kocham.-załkała głośno
-Próbuję Cię zrozumieć.-głos mu zadrżał
-Ale Ciebie też kocham, wiesz?
-Wiem. Ja Ciebie także bardzo kocham.-pocałował ją w czubek głowy, a ja zapukałam, po odpowiedzi, że mam wejść spytałam:
-Lu, wszystko okay?-Diego zerwał się na równe nogi i wychodząc rzucił:
-To ja was zostawię, żebyście sobie spokojnie porozmawiały.-i już go nie było
-Hej, co jest?-podeszłam do niej i bez wahania ją przytuliłam, uspokoiła się
-Mów co Ci leży na sercu.-poprosiłam, a moja przyjaciółka od razu mi zaczęła wszystko wyjaśniać. Dzieliłyśmy nasze smutki, i trochę nam ulżyło.
-Cześć, mogę?-drzwi się uchyliły, a naszym oczom ukazała się Camii
-Jasne, siadaj.-odpowiedziała Ludmiła, wskazując miejsce koło siebie. Camilla zauważyła nasze zamglone oczy i powiedziała:
-Nam wszystkim jest trudno, ale musimy żyć dalej. Przynajmniej próbować normalnie funkcjonować.-jej głos był ciepły i dodał mi otuchy, zresztą nawet kąciki ust Ludmiły lekko się uniosły.
Po pewnej chwili wpadłyśmy na pomysł ciekawej piosenki. Już sama nie wiem czy to z tęsknoty, ale tekst był o przyjaźni. Spróbowałyśmy zaśpiewać. Po zaledwie kilku nutach na naszych twarzach pojawiły się uśmiechy.
No se imaginan de qué cosas hablamos
Estando en nuestro sitio especial
(CONVERSAR)
De moda, chicos, música y vacaciones
Sueños que se vuelven,
canciones jugando
Secretos entre melodías y
Con mis amigas siempre imaginar
Un mundo mágico ideal

 
 -A może zagramy to z zespołem?-zaproponowała nagle Ludmiła
-A tak właściwie to jakie są zespoły?-zapytałam
-Ludmiła, Ty, Naty i ja.-głos Cami zadrżał
-I Fran.-dodałam szeptem, tak, aby nikt nie usłyszał
-Dobrze, czyli to nasza piosenka?-chciałam się upewnić
-Myślę, że jeśli spodoba się reszcie, to tak.-uznała Lu
-Ale musimy jeszcze nad nią trochę popracować.-dodała Camilla, nagle za dzwonił telefon Ludmiły. To było dość dziwnie, zawsze z uśmiechem a teraz jakby się trochę przestraszyła się.
-Taak?-głos jej zadrżał. Po skończonej rozmowie, roztrzęsiona oznajmiła:
-Kłopoty się zbliżają.

***

Hej, nie mam pojęcia co Zuza by tu teraz napisała. Zacznę od przedstawienia się. Jestem jej kuzynką, a zarazem najlepszą przyjaciółką. Wzięłam jej laptop, i uznałam, że dodam wam to co ona już napisała. Zuza ostatnio ma bardzo mało czasu bo ciągle się uczy do egzaminów. Zostało jej 32 dni. Poza rozdziałem 64, jest jeszcze 65. Myślę, że jeśli zauważy nowe komentarze które podobno pojawiają się na jej emailu, to może wróci do was po egzaminach. Jeśli wam naprawdę zależy, to próbujcie. Co do jej modowego bloga to chyba ze względu na mało czasu i czytających zawiesiła go. Teraz cały wolny czas poświęca przyjaciołom i niedawno założonemu instagramowi.




wtorek, 3 marca 2015

Bardzo mi przykro

Otóż ostatnio przeglądałam bloga i uznałam, że straciłam bardzo, ale to bardzo dużą ilość czytelniczek. Może moje pomysły są po prostu beznadziejne? A może nigdy nie umiałam pisać i tylko łudziłam się, iż jest inaczej? Już nie wiem. Chciałam się dla was postarać i zadeklarowałam, iż rozdziały będą się pojawiały regularnie co 10 dni, ale wy chyba tego już nie chcecie.  Tak jak w tytule, jest mi bardzo przykro. Przez kilka ostatnich dni ciągle zastanawiam się nad sensem tego bloga. Powiem całkowicie szczerze, on już chyba nie ma sensu. Prawda? Nie mieści mi się w głowie, to, że ostatni rozdział miał 150 wyświetleń i tylko 4 komentarze. Bardzo tęsknie za czasem, kiedy pod postem było minimum 15 komentarzy. Chyba po prostu nie nadaję się do pisania bloga.
Nie chciałabym się żegnać w taki sposób, ale chyba będę zmuszona to zrobić.
Ostatnio mam tonę nauki, a skoro czytelniczek jest tak mało, to chyba rezygnuję z dalszego pisania.
Mam już napisany kawałek następnego rozdziału, więc może go opublikuję.
Odchodzę.
Jest mi smutno. Bardzo dużo pracy włożyłam w to opowiadanie, ale trudno. Czasem trzeba odpuścić.
Podacie mi linki do swoich blogów? Skoro kończę pisać, to zacznę czytać.
Jeśli dotrwaliście do końca, to możecie teraz śmiało pisać co szczerze myślicie o mnie i tym blogu.

TRZYMAJCIE SIĘ!

Pozdrawiam, Zuza Ł
P.S Dodam jeszcze na koniec rozdział nr 64