sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 58, albo ostatni

Jeśli chcesz następny rozdział, przeczytaj WSZYSTKO

Ludmiła
Nie wierzę. Szybko wstałam z ławki i pobiegłam przed siebie, Diego udał się za mną. Zatrzymałam się przy pobliskim drzewie. Nadal nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Nie... To musiało mi się przewidzieć.
-O co chodzi?-zapytał nagle Diego
-Ciiiii.-uciszyłam go błyskawicznie, po czym odpowiedziałam cicho:
-O to chodzi.-wskazałam lekko ręką na Marco i Anę, a właśnie w tej samej chwili chłopak Fran został pocałowany przez swoją byłą. Diego się zmieszał, czyżby coś wiedział? Już chciałam iść w stronę obserwowanej dwójki, kiedy zostałam złapana w pasie.
-Zostań.-poprosił
-Nie.-zaprotestowałam i chciałam się wyrwać, ale miał więcej siły i usadził mnie sobie na kolanach
-Nie mieszaj się. Proszę.-powiedział ciepło, gładząc moje(oczywiście idealnie uczesane)włosy
-To chłopak mojej przyjaciółki!-zdenerwowałam się
-Właśnie. Twojej przyjaciółki, a nie twój.-nie rozumiałam dlaczego tak spokojnie o tym mówi
-Nie będę się wtykać pod jednym warunkiem.-zaproponowałam, a on w odpowiedzi pytająco uniósł brew
-Tylko zrobię zdjęcie. Jeśli Francesca się dowie, będę miała dowód.-to było głupie, no ale cóż
-Niech Ci już będzie.-powiedział lekko zrezygnowany, a ja popędziłam uwiecznić to jakże ,,cudowne" wydarzenie. Na moje szczęście, ta panna znów się do niego przyssała. Kiedy skończyłam, powędrowałam dumnie w stronę mojego chłopaka.

-Już?-zapytał
-Już.-odpowiedziałam
-Jesteś niemożliwa.-stwierdził
-Wiem, i za to mnie kochasz.-oznajmiłam szeroko się uśmiechając
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo. Dasz się zaprosić na kawę?-zaproponował
-Z chęcią.-musiałam się wreszcie oderwać od tych wszystkich zmartwień

Violetta
Leon jest naprawdę kochany, ale cały czas byłam jakaś taka inna. Można powiedzieć, że poddenerwowana. Kiedy Fran zadzwoniła proponując piżama party, zgodziłam się bez wahania. To mi na pewno poprawi humor. Więc pożegnałam się z moim chłopakiem, szybko wpadłam do domu, gdzie się spakowałam oraz przepytałam Ramallo czy są jakieś nowe wiadomości o Angie. Kiedy odpowiedział, że nie wiadomo nic nowego, udałam się do mojej przyjaciółki. Cami i Naty już były. Czekałyśmy tylko na Ludmiłę.
-Myślicie, że Diego ją naprawdę kocha?-zapytała nagle Camilla
-Nie mam pojęcia, nie siedzimy w jego sercu.-zażartowała Fran
-Ale musimy przyznać, że się zmienił.-dodała Natalia
-I to bardzo, a Ludmi jest przy nim taka szczęśliwa.-uznałam
-Na szczęście, jakoś się to wszystko poukładało.-powiedziała Naty, a wtedy wpadła Ludmiła, przepraszając za spóźnienie
-Jeszcze raz szalenie was przepraszam, zasiedziałam się z Diego. To co się układa? Włosy?-zapytała moja blond włosa przyjaciółka
-Nie, że nasze losy są okej.-dziewczyna Maxiego szybko ją poprawiła
-Zakochani czasu nie liczą.-uśmiechnęła się ruda
-Nie bądź taka dowcipna, bo pragnę przypomnieć, że ostatnio to od CIEBIE usłyszałam, że nie masz nawet czasu ze mną porozmawiać, bo lecisz na randkę z Andresem.-przypomniała włoszka, a Camilla tylko się zarumieniła
-Mam pytanie.-zaczęła niepewnie Ludmiła
-Dajesz.-zachęciła ją do dalszej wypowiedzi Natalia
-Jak wybaczyć zdradę?-zapytała
-To trudny temat.-zaczęła Fran
-Głównie skierowany do Camilli.-powiedziałam, ale od razu tego pożałowałam, ruda tylko się uśmiechnęła jakby w przebaczeniu
-Ja nie umiałam tego zrobić.-wyznała
-Ja też bym nie potrafiła.-zadeklarowała włoszka
-A ja na szczęście nie mam takiego problemu.-uznała uśmiechając się szeroko Naty, zadzwonił mój telefon.
-Dziewczyny lecę.-powiedziałam gdy tylko skończyłam rozmowę, spojrzały na mnie pytająco
-Leon miał wypadek.-rzuciłam i wyszłam
Leon
Obudziłem się, nawet nie wiedząc gdzie jestem, ani co się stało. Zaraz. Wcale się nie obudziłem, bo nie mogłem otworzyć oczu. Czułem, że głowa strasznie mi ciąży, po chwili usłyszałem dobrze mi znany głos. 
-Leon. Tak bardzo Cię kocham, nie zostawiaj mnie tu.-to była ONA
-Tak bardzo bym chciała, żebyś się teraz obudził i mnie przytulił.-wzięła mnie za rękę 
-Proszę, jeszcze raz Cię proszę nie zostawiaj mnie. Moje życie nie ma sensu bez ciebie.
-Leon.-jej aksamitny głos wypowiedział moje imię, po czym poczułem, że złożyła delikatny pocałunek na moim policzku. Poczułem także, że płakała, bo kilka jej łez spłynęło i na mnie. Teraz już wiedziałem, że mogę odejść spokojnie...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest dość duża szansa, że jest to ostatni rozdział. Szczerze mówiąc, jeśli mam przestać pisać, to cieszę się, że chociaż odejdę z takim rozdziałem. Jest to jeden z niewielu rozdziałów, który mi osobiście się bardzo, ale to bardzo podoba.
 Kiedy już myślałam, że się ciut poprawiłam literacko, komentarze spadły. Kiedyś było do 30 komentarzy pod jednym postem, teraz nie ma ich nawet 10. Wniosek-słaba ze mnie pisarka.
Komukolwiek jeszcze zależy? Komuś się to podoba? Mam po co pisać? A może was męczy to opowiadanie? Ostatnio chyba nawet nikt nie czytał co zamieszczam pod rozdziałami. Mówię wam szczerze, daliście mi znak, że się nie nadaję do bycia blogerką. 
To już chyba koniec, mam jeszcze jedną prośbę. Powiedzcie mi czy do pisania bloga o modzie też się nie nadaję i skomentujcie http://be-what-you-may-be.blogspot.com/.
Może po raz ostatni,pozdrawiam was Zuza Ł

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 57

Violetta
-Wytłumacz mi co to jest?-wycedziłam po raz kolejny machając Leonowi przed oczami znalezioną szminką
-To jest pomadka.-oznajmił z uśmiechem
-DO KOGO NALEŻY?-wrzasnęłam zdenerwowana
-Słuchaj kochanie, jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu. Tak?-nic nie odpowiedziałam, ale zrobiło mi się tak jakoś ciepło, Leoś kontynuował:
-Jesteś najważniejszą kobietą, ale nie jedyną. Mam jeszcze matkę.-oznajmił jak gdyby nigdy nic
-Matkę?-zapytałam zdziwiona
-Tak, wiesz to taka kobieta, która mnie urodziła.-uśmiechnął się
-Wiem, ale dlaczego zostawiła tu swoją szminkę?-zapytałam podejrzliwie
-Ponieważ mieszka w innym mieście i gdy przyjeżdża do Buenos Aires w celach biznesowych odwiedza mnie. Jeśli nadal mi nie wierzysz, chodź.-powiedział i wziął mnie za rękę. Byłam osłupiała gdy zobaczyłam w szafie kilka marynarek, spódnic i eleganckich spodni. W innym rogu wisiały idealnie odprasowane koszule, a na dnie stały trzy pary pięknych, lakierowanych szpilek.
-To pokój mojej mamy.-oświadczył Leon, pokazując ręką po pomieszczeniu
-Yyy...Ja...Bardzo....-nie miałam pojęcia co powiedzieć
-Przepraszasz?-z uśmiechem podpowiedział Leon
-Tak.-było mi głupio
-Nic nie szkodzi, fajnie, że jesteś o mnie zazdrosna.-oznajmił radośnie
-Ja zazdrosna?-w odpowiedzi tylko pokiwał głową
-O ciebie?-teraz tylko na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech
-Chyba śnisz.-chciałam się obrócić, ale mój chłopak miał więcej siły i skierował mnie w swoją stronę. Popatrzyłam głęboko w jego oczy, a następnie złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Jakby motyl musnął skrzydłami moje usta.
-Czasem warto pomarzyć, bo jest mała szansa, że marzenia się spełnią.-wyszeptał mi do ucha
Ludmiła
Jestem załamana, moje życie się rujnuje, i do tego Antonio jest jeszcze w szpitalu. Nie mam pojęcia co robić. Kilka łez poleciało po moich policzkach, a Diego... Matko jaki on kochany. Nic nie mówiąc przytulił mnie do swojej piersi. Następnie otarł moje łzy, mówiąc:
-Nie smuć się. Kocham Cię.-niestety stać mnie wtedy było tylko na krzywy uśmiech
-Porozmawiajmy.-no nie! pojawił się nie kto inny jak F e d e r i c o.
-Nie mamy o czym.-ucięłam krótko
-A jednak uważam inaczej. Jedna rozmowa i dam Ci spokój.-brzmi dobrze, popatrzyłam pytająco na Diego, a on tylko lekko się uśmiechnął i powiedział:
-Idź.-powiedział to z wymuszonym spokojem, po chwili byliśmy już w parku niedaleko szpitala.
-Czego chcesz?-zaczęłam ozięble
-Porozmawiać.
-To mów co chcesz.-nadal byłam niegrzeczna
-Kocham Cię.
-Przestań!!!-nakazałam, potem bardzo długo mówił jak mnie kocha i że jestem dla niego ważna, że chce do mnie wrócić, a za każdym razem, gdy pytałam o tę drugą laskę, odpowiadał, iż ona się nie liczy. Rozmawialiśmy (jeśli można to rozmową nazwać) bardzo długo.
-Dosyć tego!-powiedziałam, a on wtedy zrobił całkowicie niespodziewany ruch. A mianowicie pocałował mnie, nie mogłam się wyrwać. Nagle poczułam jak po moich policzkach znów ciekną łzy. Niestety, gdy już się od niego uwolniłam zobaczyła nadchodzącego Diega. Pobiegłam w jego stronę, ale powiedział, że chce zostać sam. Poszłam zobaczyć czy nie dowiedzieli się nic nowego na temat stanu zdrowia naszego dyrektora. Kiedy usłyszałam, że nie ma żadnych wiadomości, uznałam, że się przejdę. Cały czas nie mogłam przestać myśleć o tym dziwnym uczuciu kiedy Fede mnie całował. Cały czas myślałam o tej drugiej dziewczynie, czy ją też tak całuje jak mnie? Jak bardzo jest dla niego ważna? Kiedy tak się przechadzałam usłyszałam gitarę i głos Diega.

Dime el ritmo ponte a bailar 
Ven conmigo déjate besar 
Yo sé te va a gustar, 
mi estilo te va a conquistar 
Mis pies te mueve al compás,
se que no lo puedes evitar
No intentes luchar , 
Mi estilo te va a Conquistar 
Y es que yo soy así 
Mi vida es alocada 
Sin red y voy a mil 
Mi ley es doble o nada 
Y es que yo soy así
Con solo una mirada 
Vas a quedar de mi 
Por siempre enamorada


-Hej!-powitałam go, nie miałam pojęcia czy będzie chciał ze mną porozmawiać
-Cześć!-nawet nie wyczułam niechęci
-Możemy porozmawiać?-zapytałam już pewniejszym głosem
-Jasne. O co chodzi?-zapytał całkiem normalnie, jakby wszystko było ok
-Bardzo Cię przepraszam, ja..-przerwał, czyli chyba się nie gniewa, może zostaniemy choć przyjaciółmi
-Chciałaś przeprosić?-zapytał, a ja pokiwałam głową
-Rozumiem, to on Cię pocałował. Zresztą chyba chciałaś się wyrwać, ale mocno Cię trzymał.-jaki on kochany
-Bardzo Cię przepraszam.-powiedziałam, orazm chciałam go przytulić, ale mnie lekko odepchnął. Był zły. To zrozumiałe, byłam głupia. A już po chwili zrobił coś niemożliwego. Pocałował mnie. To był dużo lepszy pocałunek niż ten z Federico.
-To znaczy, że mi wybaczasz?-spytałam zestresowana
-Oczywiście.-powiedział
-Dzięki. Mogę mieć pytanie?
-Jasne.
-Dlaczego grałeś właśnie tutaj?
-To oczywiste. Tu poraz pierwszy rozmawialiśmy jak nie wrogowie. I powiem Ci, że myślałem o nas.
-Podzielność uwagi.-zaśmiałam się
-Ta, ty też możesz mi coś powiedzieć?
-Jasne.
-Federico jest nadal dla Ciebie ważny?
-Tak, choćbym bardzo chciała, moje serce podzielone jest między was dwóch. Przepraszam.
-Nic nie szkodzi, cieszę się, że choć połówka twojego serca bije dla mnie.-on się zmienił, kocham go. Po chwili zobaczyłam...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I następny rozdział, sama nie mam pojęcia co mi padło na głowę, że tak szybko dodaję rozdział, no ale cóż. Proszę o komentarze na tym blogu---> http://be-what-you-may-be.blogspot.com/
Do następnego, pozdrawiam Zuza Ł

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 56

Violetta
Długo nie czekając zniechęcona perspektywą rozmowy z Jade odebrałam telefon.
-Halo?-zapytałam lekko znudzonym głosem
-Violettko, kochaniutka....-chyba zapomniała co chciała powiedzieć
-Taak.-czego ona chce?
-No więc... O.. Sama zapomniałam co chciałam powiedzieć... O!O! Już wiem!-znowu urwała
-Co wiesz?-jaka ona jest tępa
-Nigdzie nie ma twojego taty. Zostawił mi tylko kartkę....-przerwała, usłyszałam szelest jakby chciała mi przeczytać słowa notki od taty
-I co napisał na tej kartce?-mój głos ją pospieszał
-,,Jade, nie szukaj mnie. Będę gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Szukając szczęścia. Z miłością mojego życia" To tyle. Nie rozumiem, on mnie kocha tak bardzo, że... Jedziemy do Europy!-zapiszczała do telefonu
-Ok.-nie wiedziałam co więcej powiedzieć, więc się rozłączyłam, a następnie przekazałam wszystkim najnowsze wiadomości.
-German porwał Angie.-podsumował Ramallo, kiedy wszystko już powiedziałam
-Nie wyciągajmy pochopnych wniosków.-zaproponowała Helena (przyjaciółka Angie)
-To jest oczywiste! Mamy tu auto Germana, Angie zniknęła. Jeszcze czoś wam wytłumaczyć?-Ramallo ma rację, ojciec już od dawna się zarzekał, że kocha Angie.
-Co robimy?-zapytał Leon
-Chciałabym pojechać odwiedzić Antonia.-powiedziała cicho babcia
-Jasne. My poszukamy Angie.-oznajmił Ramallo zwracając się też do Leona, którego odpowiedzią było skinienie głowy
-Jadę z wami!-oświadczyła Helena, i oddalili się zostawiając mnie sam na sam z roztrzęsioną babcią
-To ja zamówię taksówkę.-zaproponowałam, po chwili byłyśmy już w drodze do szpitala. Kiedy dotarliśmy na miejsce, zestresowani uczniowie czekali pod salą gdzie leżał dyrektor. Babcia złapała jakiegoś lekarza, który zadał standardowe pytania. Nie, nie była ona rodziną Antonia, więc nie mogła go odwiedzić. Nagle jak anioł pojawił się kolega Ludmiły dzięki któremu babcia dostała się do sali swojego przyjaciela. Chciałam zadzwonić do Leona, ale mój telefon był rozładowany.
-Lu!-zwróciłam się do przyjaciółki
-Co jest?
-Pożycz telefon.-dodzwoniłam się do Leona, nic nie znaleźli nowego. Chciałam powiedzieć wszystko babci. Podeszłam do drzwi i usłyszałam coś, co zmroziło mi krew w żyłach. ,,Antonio, nie zostawiaj mnie samej. Wiesz jak bardzo Cię kocham i zawsze kochałam. Całe życie. A teraz chcesz, żebym została tu sama. Teraz kiedy nasza córka gdzieś zniknęła?" wyszlochała. Że co proszę? Angie-córką Antonia? A moja mama? Co z dziadkiem? Nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam. Wybiegłam szybko ze szpitala, nie zwracałam uwagi na gapiących się na mnie ludzi. Usiadłam na krawężniku i zaczęłam płakać jak głupia. Chyba długo rozmyślałam, gdy do moich uszu dobiegł ukochany głos:
-Co się dzieje kochanie?-jedno imię-LEON
-Wszystko mi się rozwala.-zapłakałam mu prosto w tors
-Spokojnie, tylko spokojnie...-powiedział mocniej mnie przytulając, oraz głaszcząc po głowie
-Jak mam być spokojna?-moje łzy kompletnie zmoczyły jego koszulę

-Opowiesz co się stało?-zapytał spokojnie, a ja nadal byłam otulona jego silnymi ramionami, kiedy trochę się ogarnęłam, opowiedziałam co usłyszałam.
-Podsłuchiwałaś?-zapytał z uśmiechem Leon gdy skończyłam
-Nie!-zaprzeczyłam od razu
-Nie?-jego to chyba bawiło
-NIE! Usłyszałam to przez przypadek.-wytłumaczyłam się
-Przez przypadek powiadasz?-delikatnie uniósł brew
-Tak.-potwierdziłam, a on tylko się lekko uśmiechnął
-Ja już nic nie wiem.. Moja babcia... Ona..-mówiłam bez ładu i składu
-Ona chce z tobą porozmawiać.-o wilku mowa
-To ja was zostawię.-zaproponował Leon, oddalając się
-Nie...-zaprotestowałam, ale już go nie było
-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.-oświadczyłam chłodno
-Violetto, proszę...
-Nie chcę z tobą rozmawiać. Rozumiesz?-to było perfidne, ale jak nie rozumiała kiedy byłam grzeczna, to już nie moja wina
-Nie znasz całej historii. Nie osądzaj mnie.-tego już za wiele
-Nie znam skomplikowanej historii? Co jest trudnego w tym, że zdradzałaś dziadka?!?!?!-wykrzyczałam jej prosto w twarz i odeszłam
-Tak szybko?-zapytał Leon gdy tylko się pojawiłam na szpitalnym korytarzu
-Nie chce mi się o tym gadać.
-Ok.
-Możesz mnie stąd zabrać?-zapytałam pośpiesznie
-Gdzie tylko chcesz.-oznajmił
-Do Angie, albo do domu, chociaż nie... Może...-przerwał mi
-Może do mnie?-zaproponował
-Bardzo chętnie.-odpowiedziałam z uśmiechem, a Leon podał mi kask. Po kilku minutach byliśmy już w jego mieszkaniu. Oglądałam je bardzo dokładnie. Aż w końcu natknęłam się na bardzo ciekawy przedmiot.
-LEON!-zawołałam, a on szybko przybiegł do łazienki
-Co to jest?-wycedziłam pokazując burgundową szminkę
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobrze kochani moi. Niby nie było pod ostatnim 15 komentarzy, ale miałam dobry humor.(oczywiście dzięki wam)Przepraszam, że trochę krótki. Dziękuję za ocenę mojego modowego bloga. Dzięki tym opinią mam więcej chęci do pisania. Zapraszam do komentowania moich obydwóch blogów. LINK {jest do modowego bloga} (jak będzie na blogu modowym 5 komentarzy, a na tym mniej niż 15 to dodam taj nexta)
Pozdrawiam Zuza Ł

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 55

Violetta
Właśnie sobie przypomniałam, że już za dwa dni jest ślub Angie. Chyba wyglądałam na zmartwioną, bo Leon od razu spytał czy nic mi nie jest.
-Jest ok, tylko zapomniałam o piosence.-powiedziałam bez emocji
-Jakiej piosence?-nie miał pojęcia o co mi chodzi
-Na ślub Angie. Miałam napisać coś specjalnego, ale kompletnie zapomniałam. To już za dwa dni.-wytłumaczyłam
-To napiszmy ją razem.-zaproponował, a ja bez na to przystałam, co prawda na początku mówiłam, że nie damy rady, bo mamy za mało czasu. Leon jednak mnie uspokoił i po kilku godzinach mieliśmy idealną piosenkę o tytule ,,Podemos".  Obiecał mi, że zaśpiewamy ją razem. Wieczorem w domu panowała nie miła atmosfera. Olga wypaplała, że ślub Angie już niedługo i się zaczęło piekło. Ojciec był wściekły, bo nie został zaproszony. Jade biegała po domu jak wariatka, krzycząc: ,,German, spokojnie. A może pojedziemy w podróż do Europy?" Jedynie Ramallo zachowywał się normalnie. Miałam ich dosyć, więc poszłam wcześniej spać. Rano szybko wymknęłam się z domu. W studiu znowu była awantura. Oczywiście Diego kontra Federico.
-Zrozum raz na zawsze! Ona kocha MNIE!-ostatnio Fede ciągle to powtarzał
-Nie. To ty zrozum, że ją zraniłeś.-Diego już prawie by mu wycedził w twarz, ale Ludmiła lekko go chwyciła i się opamiętał.
-Proszę, zostaw go. Zrób to dla mnie.-powiedziała cicho Ludmi, a Diego potulnie się oddalił
-MAM CIĘ DOŚĆ! NISZCZYSZ MI ŻYCIE! ROZUMIESZ?-wykrzyczała Ludmiła, i nie czekając na odzew ze strony swojego byłego chłopaka, ruszyła w stronę studia.
-Cześć.-powitała mnie Naty
-Hej, powiedz mi czy te jadki się kiedyś skończą.
-Mówisz o Fede i Diego? Myślę, że raczej jeszcze długo potrwają. Federico nie może zrozumieć, jak bardzo zranił Ludmiłę.-stwierdziła
-A Diego?-zapytałam, może wiedziała więcej niż udało mi się wyciągnąć z Lu
-Nie wiem. Wszyscy uważają go za złego, bo spiskował z Larą i zniszczył związek twój i Leona.-to prawda, w odpowiedzi zaledwie pokiwałam głową, a Natalia kontynuowała:
-Ale mam takie dziwne wrażenie, że on się zmienił. Ludmiła jest przy nim taka inna, a i on zachowuje się inaczej niż zwykł to robić.
-Masz rację, ja także to zauważyłam.-skwitowałam krótko
-Muszę lecieć. Maxi na mnie czeka.
-Pa!-powiedziałam, a jej już nie było, więc udałam się do studia. Dzień był całkiem przeciętny, ale następny zapowiadał się perfekcyjnie.
Następnego dnia
Obudziłam się wcześniej, szybko zjadłam śniadanie, wzięłam sukienkę i popędziłam do domu mojej cioci. Angie już czekała wraz z babcią i swoją koleżanką. Jej suknia była śliczna, oczywiście widziałam ją już wcześniej, ponieważ pomagałam przy jej zakupie. Kiedy każda ze zgromadzonych pań zdążyła się już zachwycić cudownym strojem panny młodej zaczęłyśmy się wszystkie czesać i malować. Każda z nas wyglądała cudownie, ale oczywiście moja ciocia wyglądała zabójczo. Podjechała po nas limuzyna, która zabrała wszystkich do kościoła.
-Violetta!-Leon mnie zawołał i pobiegłam w jego stronę, wyglądał ślicznie. Miał dopasowany czarny garnitur, błękitną koszulę i wąski, czarny krawat.
-Hej.-powiedziałam i na powitanie pocałowałam go w policzek
-Ślicznie wyglądasz.-chyba się zarumieniłam
-Dzięki.-nie dał mi powiedzieć nic więcej
-Słuchaj, czy to nie jest przypadkiem samochód twojego taty?-powiedział wskazując na na czarne auto, było identyczne jak ma mój ojciec
-Pewnie Ramallo wziął samochód ojca, bo jego często się psuje.-to było bardzo racionalne wytłumaczenie
-Jesteś pewna? Wiesz, że jeśli twój tat...-teraz ja mu przerwałam
-Wiem. Jak ojciec się tu zjawi, to będzie masakra.-podsumowałam krótko
-Może zadzwoń i spytaj.-zaproponował Leon
-Jasne.-już po chwili zauważyłam Ramallo, który wychodzi z kościoła z komórką w ręku. Pomachałam, i automatycznie pojawił się koło nas.
-Co się stało?-zapytał od razu
-Twoje auto stoi w serwisie?-zadałam pytanie na jednym wdechu
-Tak, już od czterech dni. A dlaczego pytasz?-zdziwił się
-Czym przyjechałeś?-nie zwracałam uwagi na to co mówił
-Taksówką. Dlaczego was to tak interesuje?
-To jesteśmy w niezłym bagnie.-powiedziałam i schowałam się w objęciach Leona
-Ktoś mi wytłumaczy o co wam do licha chodzi?-teraz Ramallo był zdenerwowany
-To jest auto ojca Violi?-stwierdził Leon pytająco
-Tak, i?-zniecierpliwił się nasz rozmówca
-To jest samochód GERMANA, a jesteśmy na ślubie ANGIE.-powiedział pomału mój chłopak, a Ramallo chyba zrozumiał, bo przeklął siarczyście.
-My go z Leonem poszukamy, a ty poinformuj Angie.-zwrócił się do mnie Ramallo, zgodziłam się i gdy się obróciłam zadzwonił mój telefon. To była Ludmiła.
-Halo.-odebrałam pośpiesznie
-Vilu, jest problem. Mega problem.-mówiła chyba przez łzy
-A konkretniej.-nic nie odpowiedziała, w tle usłyszałam męski głos: ,,Pani Ferro? Zapraszam"
-LUDMI! CO SIĘ DZIEJE?-wykrzyczałam do telefonu
-Antonio dostał zawału!-rozłączyła się, dużo nie myśląc zadzwoniłam do Fran. Dowiedziałam się niewiele więcej. Dostał jakąś wiadomość i to tyle. Dyrektor studia znajduje się teraz w szpitalu. To niemożliwe, na sto procent jest gdzieś w kościele, przecież był zaproszony. Uznałam, że zanim znajdę Angie, poszukam babci. Znalazłam ją, ona zdenerwowana szukała swojego przyjaciela. Powiedziałam jej złe nowiny. W tym momencie pojawiła się przyjaciółka mojej cioci oświadczając z przerażeniem:
-Angie zniknęła! Nigdzie jej nie ma!-zaraz po tym zjawili się Ramallo i Leon
-Nigdzie nie ma Germana.-uznał Ramallo
-To jest najmniejszy problem.-powiedziałam
-Takie pytanie, gdzie stał samochód twojego ojca.-dopytywał Ramallo
-Gdzieś tam.-pokazał mój chłopak
-GDZIE? Tam nic nie ma.-zauważył Ramallo, dokładnie wtedy mój telefon znów zabrzęczał. to była... JADE??????
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taki króciutki, ale następny będzie na pewno dłuższy. Zasady takie jak zwykle. Jeśli mi pomożecie to next pojawi się za mniej niż tydzień.  Chcecie szybciej next? Co zrobić?
1. Wejść na bloga, do którego jest tu link. L I N K
2. Ocenić w skali 1-6
3. Napisać czy usunąć czy zostawić
4. Napisać, czy będziecie czytać czy nie
*Wszystko to zrobić w komentarzu pod postem
Pozdrawiam Zuza Ł