sobota, 21 czerwca 2014

Miniaturka Leonetta

Violetta Castillo była dwudziestoletnią, bardzo zapracowaną kobietą. Pracowała od rana do nocy, a jej szef (którym był Leon Verdas) dawał jej nieźle w kość. Jej życie osobiste było jeszcze gorsze. Była narzeczoną Diega, od siedmiu miesięcy, lecz wcale nie była szczęśliwa. Kiedy wróciła do domu zastała kartkę:
Poszedłem na bilard z Broduey'em
Już ona znała ten bilard z Broduey'em. Diego się upije i wróci do domu nad ranem. Wcale się nie dziwiła Camilli, że ta odeszła do Andresa, ale sama tak nie potrafiła. Cały czas łudziła się, że Diego się zmieni, i będzie jak na początku. Rzuciła więc klucze na stół, zrobiła sobie kolację i spędziła kolejny wieczór sam na sam z telewizorem. Następnego dnia, Leon wszedł do jej biura, bez pukania.
-Zapukałbyś, to nie obora!-rzuciła zza sterty papierów
-Uważałabyś na to co mówisz, jestem twoim szefem.-odgryzł się
-Wiem, ciągle mi to przypominasz. Czego chcesz?
-Może trochę milej.-warknął
-Dobrze, więc czego sobie wielmożny szef życzy?-zapytała sarkastycznie
-Przyszedłem oświadczyć, że jutro wylatujemy do Madrytu.
-Do Madrytu?-ucieszyła się
-Na konferencję, a nie wycieczkę.-powiedział oschle
-Dobrze, o której wylatujemy?-zapytała, tłumiąc szczęście
-O 18:00 bądź na lotnisku.
-Dobrze.
-Nie spóźnij się.-rzucił wychodząc
-Świnia.-warknęła pod nosem, kiedy drzwi zatrzasnęły się za nim z hukiem.
-Słyszałem!-krzyknął, kopiąc w drewniane wrota
Kiedy Violetta przyszła do domu, Diego nawet jej nie zauważył. Kiedy wspomniała, że wyjeżdża do Madrytu, nawet nie spytał kiedy, lub na jak długo. Po prostu powiedział ,,OK". To zabolało, poczuła się nieważna. Kiedy się spakowała, poszła spać. Kolejny dzień minął zwyczajnie, ale ona wyczekiwała niecierpliwie, na godzinę szesnastką (miała dziś wcześniej wyjść), kiedy będzie mogła iść do domu, a następnie na osiemnastą by udać się na lotnisko. Gdy dotarła, Leon już na nią czekał.
-Brawo Castillo, nie spóźniłaś się.-powitał ją drwiąco
-Cześć.-rzuciła od niechcenia
Cały lot się do siebie nie odzywali. Dopiero w hotelu pojawił się problem, który zapoczątkował dyskusję.
-Że przepraszam co to ma być?-spytała wściekła Violetta
-Apartament.-mruknął Leon
-Wspólny???-nie mogła w to uwierzyć
-Tak, musiał być jakiś błąd, ale nie mają innego pokoju.-odparł niechętnie
-I co to ma być?-rozwścieczona do granic możliwości, pokazała wspólne, małżeńskie łóżko
-Łóżko jak mniemam, czy jeśli powiem, że jestem tak samo niezadowolony jak ty, to zamkniesz się choć na pięć minut?
-Dobrze, ale Ty śpisz w łazience.-postawiła ultimatum
-Chyba śnisz. Ty masz swoją połowę łóżka i ja swoją. Jak przekroczysz granicę, to Cię najzwyczajniej zrzucę.-oświadczył
-Niech będzie. Idę do łazienki.-oznajmiła, a po jakieś godzinie, Leon zaczął uderzać w drzwi pomieszczenia
-Wyłaź!-wrzasnął
-Jeszcze chwila.-odpowiedziała spokojnie, po chwili wyszła w bardzo skąpej i dopasowanej koszulce, a Leonowi szczęka opadła
-Co się tak gapisz? Łazienka wolna!-oświadczyła, a kiedy on poszedł się odświeżyć, zadzwonił Diego
-Diego! Jak się cieszę, że dzwonisz!-powitała go radośnie
-Vilu, to nie Diego. To ja, Fran. Wiem, że nie powinnam, ale zobacz maila.-powiedziała i się rozłączyła, a zdziwiona Violetta szybko chwyciła za tablet (Leona). Zamarła. To jej narzeczony, który całuje się na każdym zdjęciu z inną panną. Postanowiła to zakończyć. Znów odebrała Fran.
-Podaj go!-wrzasnęła wściekła
-Cze... Cze.. Cześć Violka.-oznajmił
-Witaj kochanie.-powitała go słodko
-Jak się bawisz?-zapytał
-Słabo, a ty? Dobrze ci się ślini z tymi panienkami?-nadal była spokojna i opanowana
-Ja ci wszystko wytłumaczę!-kiedy to powiedział jakaś kobieta krzyknęła: ,,Diego wracaj do nas" i Francessca ,,Ani mi się waż, masz z nią porozmawiać"
-Tak Diego, wracaj do nich, ale do domu nie masz już po co wracać.-rozłączyła się, a z łazienki wyłonił się Verdas, chciała się popłakać, ale uznała, że nie da po sobie poznać, że jej źle.
-Można wiedzieć, dlaczego ryczysz mi nad tabletem?-spytał szef
-Przepraszam, chciałam tylko sprawdzić pocztę.-była zła, a po jej policzku popłynęła gorzka łza
-A dlaczego się mażesz?-zapytał, lekko rozbawiony
-Nie twój problem.-warknęła i położyła się spać. Rano obudziła się sama w łóżku. Pomyślała, że Leon jest pewnie w łazience, ale kiedy położyła nogę na podłodze, okazało się, że to jego ręka.
-Ał!-obudził się z krzykiem
-Matko... Przepraszam.-przeraziła się
-Na następny raz uważaj, jak łazisz!
-Dlaczego śpisz na podłodze?-spytała zaciekawiona
-Rozpychałaś się w nocy tak, że nie mogłem spać.
-Przecież miałeś mnie zepchnąć z łóżka.-zauważyła rozbawiona
-I na następny raz tak właśnie zrobię.-powiedział
-A dlaczego tego nie zrobiłeś?-droczyła się z nim
-Idź już do łazienki, bo za dwie godziny wychodzimy.-nakazał, a ona wykonała rozkaz. Gdy wyszła gotowa z łazienki udała się na śniadanie. Później wraz z Leonem byli na nudnej konferencji, i wrócili do hotelu. Violetta odbyła rozmowę z przyjaciółką, która wytłumaczyła, że gdy przyszła zgarnąć Marco z baru, to był tam i Diego. Oraz, że nie mogła wytrzymać dłużej kłamstw narzeczonego Violetty. Niestety następnego dnia, musieli już wracać. W samolocie znów się do siebie nie odzywali, a gdy wspólną taksówką pod dom Violi, Leon zaproponował jej pomoc z wniesieniem walizki.
-No proszę, widzę, że ty także nie traciłaś czasu.-powiedział siedzący na schodach Diego, gdy zobaczył Leona
-Co?-Verdas był zdziwiony
-Nic, czego chcesz?-zapytała Violetta
-Moją gitarę.-odpowiedział Diego
-Dasz sobie radę?-zapytał Leon Violettę
-Tak, dziękuję za pomoc.-odparła, a on poszedł na dół do taksówki, kiedy schodził, zauważył, że z 3 piętra wyleciała lampa. Zapłacił i wziął swój bagaż, i ponownie udał się do mieszkania Violetty. Drzwi do mieszkania były otwarte, a ze środka dochodziły krzyki. Kiedy wszedł do mieszkania, Diego właśnie chciał uderzyć narzeczoną, lecz Verdas nie dopuścił do tego. Diego dostał w twarz i uciekł.
-Nie musiałeś.-powiedziała Violetta
-Musiałem.-odpowiedział i zamknął mieszkanie
-Co to właściwie było?-zdziwił się, a ona opowiedziała mu całą historię. Długo rozmawiali i pili wino (spustoszyli 3 butelki). Po pewnym czasie Leon ją pocałował.
-Co to miało być?-zapytała
-Wybacz, nie powinienem.
-A czy ja mówię, że mi się nie podobało?-spytała, oddając pocałunek, który zrobił się bardziej namiętny, aż w końcu wylądowali w sypialni. Rano Leon obudził się w pustym łóżku, a kiedy przeszedł się po mieszkaniu, zauważył, że pakowała się w pośpiechu. Na stole w kuchni była kartka:
Zamknij mieszkanie i daj klucze Fran. Nie szukaj mnie. 
Violetta
Minęło pięć lat, on wciąż o niej myślał. Każdego dnia. Zawsze. Był na siebie wściekły, że pozwolił jej odejść już na samym początku. Że o nią nie walczył, gdy zaręczyła się z Diego. Kiedy samotnie przechadzał się po parku, o jego nogę obiła się pięcioletnia dziewczynka. Nachylił się do niej. 
-Zgubiłaś się?-zapytał z uśmiechem 
-Tata!-powiedziała z uśmiechem
-Nie jestem twoim tatą, ale mogę ci pomóc szukać mamy.-zaproponował 
-Julia!-usłyszał znajomy głos 
-Ciocia!-dziewczynka zerwała się i pobiegła w stronę znajomej kobiety 
-Gdzieś ty była? Mama będzie na mnie zła.-powiedziała kobieta 
-Fran?-zapytał niepewnie 
-Leon!-ucieszyła się
-Kim ona jest?-spytał, pokazując na dziewczynkę 
-To jest Julia.-oznajmiła 
-To twoje dziecko?-spytał 
-Nie, przecież mówiła do mnie ciociu.-zauważyła z uśmiechem 
-Więc czyje?-nie dawał za wygraną 
-Yyyy... No... Violetty.-powiedział jednym tchem 
-Violetty? Violetty Castillo?-zapytał niedowierzając 
-Tak.-odpowiedziała włoszka 
-MAMA!-Julia wrzasnęła i pobiegła do kobiety, którą Leon tak dobrze znał, za którą tak bardzo tęsknił 
-Była grzeczna?-spytała Violetta 
-Oczywiście.-odpowiedziała Fran
-Muszę już iść.-dodała pośpiesznie 
-Mama! To kolega cioci.-powiedziała Julia ciągnąc Violettę za sukienkę, a ona dopiero teraz zobaczyła Leona, bała się tego spotkania 
-Zapomniała, że obiecałam mojej chrześniaczce lody.-wróciła się Fran i zabrała dziewczynkę 
-Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?-spytał Leon gdy zostali sami 
-O czym?
-Że mamy dziecko.-rozgoryczył się, a ona nie odpowiedziała 
-Nic nie powiesz?-krzyczał 
-A co mam ci powiedzieć?-zapytała ze łzami 
-Zacznij od tego dlaczego uciekłaś. 
-Miałam zostać i zniszczyć ci życie??? Może kazałbyś mi usunąć? 
-Nie! 
-Kocham Julię, rozumiesz?-zapytała
-Ja jej nawet nie znam.-był nadal zły 
-I nie poznasz.-chciała odejść, ale on chwycił ją za nadgarstek 
-Mam do tego prawo!
-Niby dlaczego? Ja ją wychowywałam. SAMA.-podkreśliła 
-Bo uciekłaś.
-Bo Cię kochałam.-powiedziała z wyrzutem 
-Kocham Cię, zostaniesz moją żoną?-zapytał 
-Co?-zdziwiła się
-Violetto Castillo, czy skończysz me cierpienie oraz uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zostaniesz moją żoną?-spytał klękając
-TAK.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak wam się podoba? Mi nawet bardzo. Rozdział może być nawet jutro, jeśli będzie 15 komentarzy. 
Zuza Ł



niedziela, 15 czerwca 2014

Bardzo wazne pytanie

Jak w tytule, mam do was pytanie. Ponieważ interesuję się modą, gdybym zaczęła prowadzić bloga o modzie to czytali byście??? Bardzo mi zależy na odpowiedziach, miło mi będzie gdyby było ich około ośmiu. Przepraszam,za błędy, piszę z telefonu.
P.S Zapomniałam dodać, że rozdział będzie, ale nie jestem pewna czy jeszcze w tym tygodniu.

wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 52

Ludmiła
Leon i Violetta denerwują mnie coraz bardziej. Dlaczego nie mogą jak ludzie ze sobą porozmawiać? I znowu ktoś mnie woła!
-Ludmiła!
-Czego?-nawet się nie odwróciłam
-Chcę tylko porozmawiać.-powiedział Diego podchodząc do mnie
-Przepraszam, mam jakiś kiepski dzień.-próbowałam wytłumaczyć moje zachowanie
-Ok, spokojnie. Mam kawałek niezłej piosenki, chcesz posłuchać?-spytał, jakby nic się nie stało
-Tak, jasne.-po mojej lakonicznej odpowiedzi, Diego zaczął grać, a gdy skończył spytał:
-I jak?-lecz nie odpowiadałam
-Nie podoba Ci się? Powiedz, nie urażę się.
-Nie, jest bardzo dobra, ale... skąd znasz tę melodię?-to się robiło coraz bardziej dziwne
-Tak, jakoś mi wpadła do głowy, coś z nią nie tak?
-Nie, mam wrażenie, jakbym ją znała.
-Myślimy podobnie, może jednak mnie tak nie nienawidzisz.-powiedział pokazując swoje idealne uzębienie, nie wiedziałam co powiedzieć, więc zapanowała niezręczna cisza.
-Powiedziałem coś nie tak?-spytał, przerywając milczenie
-Nie...-odparłam zmieszana
-Ludmiła, wiem, że nie mam u ciebie szans, ale wiedz, że bardzo cię kocham. I jak będziesz chciała się pożalić to zawsze chętnie posłucham.-zamurowało mnie i wypaliłam przez przypadek:
-A mógłbyś mnie przytulić?-na reakcję nie musiałam długo czekać, za chwilę byłam już w jego objęciach
Violetta 
Czekałam na Angie, kiedy podszedł do mnie Leon, nie chciało mi się z nim gadać.
-Violetta, poczekaj.-powiedział kiedy się odwróciłam na pięcie, nie zareagowałam, więc chwycił mnie za nadgarstek
-Czego ode mnie chcesz?-spytałam
-Porozmawiać.
-Nie mamy o czym.-uznałam, po czym ignorując go poszłam w stronę Angie
-Możesz mi łaskawie poświęcić chwilkę, swojego cennego czasu?-nie odpuszczał
-Nie mam czasu, jestem umówiona.-stwierdziłam chłodno
-Violu, chyba zostawiłam teczkę, pójdę po nią i zaraz wracam.-wymknęła się moja ciocia
-Może teraz?-zapytał z przekąsem
-Mów szybko czego ode mnie chcesz.
-Kochasz mnie jeszcze?-że co? nie odpowiadałam
-Odpowiedz.-nakazał
-Nie rozkazuj mi.-spuściłam wzrok
-Chcesz się mnie pozbyć raz na zawsze?-sama nie wiem czy tego chcę
-Tak.-skłamałam
-Powiedz, patrząc mi w oczy, że mnie już nie kochasz.-dobrze wie, że tego nie zrobię
-Angie idzie, to ja lecę!-upiekło mi się
Na zakupach mogłam szczerze porozmawiać z Angie, ona chce żebym zaśpiewała coś na jej ślubie, zgodziłam się. Ciągle pytała o Leona. Dlaczego oni wszyscy nie rozumieją, że on kocha Larę! Mam już dosyć tych ciągłych pytań.
Kilka dni później 
Zaczęły się próby do przedstawienia, spędziłam dziś osiem godzin blisko Leona. Za blisko Leona. A Diego i Ludmiła ciągle nam powtarzają: ,,...Bliżej! Macie wyglądać jak zakochani..."
-Spójrz mu w oczy! Chcę widzieć ból, kiedy on mówi, że jest w związku.-nakazał Diego
-BÓL?-spytałam
-Tak.
-Niby dlaczego?
-Bo go kochasz.
-Ale on mnie nie kocha!
-Kocha Cię, tylko jesteś ślepa i nie chcesz tego zauważyć!-wtrącił się Leon
-Mówimy o sztuce czy o waszym związku?-zaczęła Ludmi
-Oczywiście, że o sztuce!-oburzyłam się
-Kontynuujemy?-spytał Diego
-Tak.-odparł Leon
-Tylko teraz z uczuciem.-dodała Lu
Reszta próby była znośna, ale ciągłe przebywanie koło Leona, przeraża mnie. A premiera już za tydzień! Nie wiem, jak ja to wszystko ogarnę. Za to Camilla wydaje się być ostatnio bardzo szczęśliwa. Są z Andresem wpatrzeni w siebie jak w obrazek. Wyglądają tak uroczo. Oczywiście żadne z nich nie powiedziało, że kocha tego drugiego, ale to widać.
-Camilla jest z Andresem?-spytał mnie niespodziewanie Broduey
-Nie mam pojęcia, jak chcesz wiedzieć to spytaj.-odparłam
-To twoja przyjaciółka, myślałem, że wiesz.
-Nie, nie wiem.
-A jak z tobą i Leonem?
-Co proszę?
-Co z wami?
-JAKIMI NAMI!? On woli Larę, udowodnił to na twojej imprezie.
-Na prawdę tak uważasz?-spytałam sarkastycznie
-Tak, i tu mam dowód.-powiedział wskazując ręką na małą czarną torbę
-Niby jaki?
-Obejrzyj film z imprezy.-kiedy wróciłam do domu, zrobiłam jak powiedział, na filmie dokładnie widać jak Leon kładzie się spać, a Lara przychodzi dopiero po jakieś godzinie i kładzie się koło niego. Moje serce znów jest niepewne. Kocham Leona, a on kocha Larę. Jest jak w naszym przedstawieniu. Nagle ojciec wszedł do mojego pokoju i oznajmił:
-Violetta, jest problem. Dwóch twoich byłych chłopaków jest w naszej kuchni i prawie się pobili.
-Co?-zdziwiłam się
-Chodź.-zeszłam i kogo zobaczyłam???????????
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani! Wiem, że dużo czasu minęło i rozdział jest beznadziejny, ale jak będzie pod nim 15 komentarzy, to dam lepszy.
Zuza Ł