poniedziałek, 23 grudnia 2013

One Shot: Cares ,,Niczego nie żałuję"

To był wieczór, gdy rudowłosa szła po pustej ulicy rozmyślając. Zastanawiała się nad życiem i swoimi decyzjami. Jutro wychodzi za mąż, ale nie z miłości, lecz z powinności. Ciągle myśli o zmarłej siostrze i o miłości. Kiedyś gdy była mała bawiła się z siostrą w księżniczki. Każda księżniczka miała swojego rycerza, tylko jej rycerz w srebrnej zbroi był teraz daleko z tąd i pewnie już o niej nie pamiętał. Przyszła do domu i widok wiszącej na szafie białej, ślubnej sukni zdołował ją jeszcze bardziej, do tego stopnia, że zaczęła płakać. Miała szczęście, nikt jej nie słyszał. Chciała zadzwonić do przyjaciółki, ale ta przecież nie odzywa się do niej od czasu gdy Camilla postanowiła wyjść za mąż. Rudowłosa wiedziała, że jest sama na tym podłym świecie, i że nikt nie będzie płakał gdy umrze. Pomyślała o żyletce, ale zaraz potem uznała, że to będzie ostateczność. Położyła się spać.
Następnego dnia
Obudziła ją matka, która kazała się jej szykować. Kiedy Camilla spytała co by było gdyby teraz zrezygnowała, matka powiedziała jej:
-Nie możesz! Alexander uratował mi życie! To twój dług wdzięczności!
-Ale ja go nie kocham!-powiedziała ze łzami
-A kto w dzisiejszych czasach wychodzi za mąż z miłości?
-Mamo...
-Bez gadania. Wszystko jest już gotowe, goście zaproszeni. Wiesz jaki to byłby wstyd?
-Czyli ja cię nie obchodzę? I moje szczęści?-wrzasnęła zbulwersowana
-Ależ,...-nie dała jej dokończyć
-WYJDŹ Z TĄD!-nakazała
-Twoja siostra nigdy....
-WYJDŹ!-powtórzyła, a gdy ta wyszła rozpłakała się i rozmazała cały makijaż. Po chwili przyszła do niej ciotka. Jej jedyne oparcie. Pomogła rudowłosej doprowadzić się do ,,stanu używalności" i dodała:
-Kieruj się sercem.-już chciała wyjść gdy Cami spytała:
-Myślisz, że Sophie by to zrobiła?
-Myślę, że twoja siostra kierowałaby się sercem i niczego nie żałowała.-ciotka wyszła, rudowłosa zrobiła to samo. Ojciec wprowadził ją do kościoła, gdzie było pełno ludzi. Przez chwilę zdawało jej się, że widziała go w tłumie siedzącego koło Fran. Stanęła przy ołtarzu. Ksiądz coś tam gadał, ale po słowach ,,Czy ktoś ma coś przeciw..."powstał i odezwał się on:
-Tak! Ja! Kocham tę dziewczynę od 2 lat i nie pozwolę na to małżeństwo.-podszedł do niej i kontynuował:
-Kocham cię Camillo Torres. A ty?
-Ja też. Ale, nie ża.....-nie pozwolił jej skończyć
-Niczego nie żałuję. Życie jest na to zbyt krótkie.-pocałował ją, a ksiądz zrobił oburzoną minę
-Alexandrze, ja przepraszam, ale cię nie kocham.-wyjąkała Cami
-Nie przepraszaj, szczerze to ja też cię nie kocham. Wolę facetów.-teraz to ksiądz zemdlał
-Zostańmy przyjaciółmi.-zaproponowała wyciągając rękę do niego
Rok później
Tego dnia Camilla Torres nie zapomni do końca życia. Szła przez kościół pełen przyjaciół. Przy ołtarzu stał jej ukochany, a druchną była Fran. Wszystko było idealne w tle grała muzyka, tylko jej matka się nie pojawiła.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Koniec:) Jak wam się podoba? Piszę pierwszy raz one shot'a więc bądźcie wyrozumiali. Skomętujcie też rozdział. Bardzo mi na tym zależy.



Rozdział 42

Camilla
Ciągle się zastanawiam nad swoim życiem. Co ja mam z nim zrobić? Może je skończyć? Nie ty idiotko! Zachowuję się jak jakaś psycholka. Torres weź się w garść. Zadzwoniłam do Pedra, powiedziałam  mu, że nasz ,,związek" nie ma sensu i przyszłości. Myślałam, że się wkurzy, lub że będzie krzyczał. A on mi powiedział, że mnie kocha i będzie o mnie walczył. Co to ma niby być??? Poszłam sobie do parku z kocem, gitarą i truskawkami. Zaczęłam komponować. To była niezła piosenka. 
Widzę, widzę, że widzisz
Wszystko zależy od tego, co chcesz zobaczyć
Pomyśl o tym
Przed podjęciem działań
Jeśli się zakochasz możesz zranić
Posłuchaj mnie dobrze
Oddychaj i przestań drżeć jak papier
Jeśli wierzysz, że tak
Spróbuj ponownie
Nie poddawaj się
Nie przez przypadek

-Nie poddam się, bo nasz związek to nie był przypadek.-usłyszałam znajomy głos
-Błagam cię Broduey nie psuj mi humoru.-powiedziałam zła
-Dlaczego? Cami kocham cię.-powiedziała, a ja poczułam łzę w kąciku oka
-O nie! To ja ją kocham!-jeszcze nie wiadomo z kąd przypałętał się Pedro
-Naprawdę? Co ty niby o niej wiesz?
W tym samym czasie i parku
Andres
-Napo?
-Tak? 
-To Camilla tam siedzi?
-Tak, a wokół niej Pedro i Broduey.
-Czego oni niby od niej chcą?
-Nie wiem, ale jak się będą tłuc, to stawiam na Broduey'a. Idź tam. Wiem, że ci na niej zależy.
-Mnie na niej?
-Tak. Nie zgrywaj idioty. Idź tam.-po tych słowach poszedłem w stronę Cami.
Camilla
Oni się kłucą, a ja siedzę. No nie! Jeszcze Andres idzie. Ciekawe czego on tutaj szuka? No proszę, nagle go interesuje co u mnie? 
-Świetnie! Dwóch frajerów się kłuci, a ja nie wiem co robić!-odpowiedziałam wściekła na jego pytanie
-Może z tąd pójdziemy, są tak zajęci kłutnią, że nawet tego nie zauważą.-oznajmił, a ja się zgodziłam. Byłam zdziwiona. Anders myśli i używa mózgu! Odprowadził mnie do domu.


Ludmiła
Otworzyłam szafkę, spojrzałam na zdjęcie z Federico, a tu nagle z szafki wypadł mi  liścik. ,,Bądź gotowa o 19:00". Na początku się ucieszyłam, ale potem zobaczyłam, że to nie było pismo Fede. Kto to może być nie podpisał się? Mam tajemniczego wielbiciela? Ale super! Nie, zaraz! Wcale nie super Federico się wścieknie! To tylko jeden liścik. Może ktoś pomylił szafki? Na razie nikomu nie powiem. Tak, to zdecydowanie najlepszy pomysł. SZLAK! Tak się zamyśliłam, że upuściłam nuty, które trzymałam w ręce. Schyliłam się po nie i wyciągnęłam rękę, ale nagle zamiast nut, dotknęłam czyjeś dłoni. Wstałam, to był Diego.
-Trzymaj ślicznotko.-powiedział podając mi rękę z nutami
-Dzięki.-odpowiedziałam niechętnie
-Piękny mamy dzisiaj dzień.-oznajmił
-Był piękny, do puki ciebie tu nie było.-powiedziałam szorstko
-Nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi.-odparł z uśmiechem
-W takim razie mam czym szastać.-chciałam już iść, ale mnie zatrzymał
-Masz poczucie swojej wartości. Lubię to. Nie pożegnasz się?-spytał
-Nie.-powiedziałam odchodząc, cały dzień męczył mnie liścik z szafki. Musiałam komuś powiedzieć
Violetta
Wróciłam do domu, to był ciężki, ale też świetny dzień. Nie mogłam odpalić mojego laptopa, więc wzięłam tablet Angie. Nie skasowała historii, a mnie jakoś tak korciło, żeby w nią zerknąć. To był błąd. Załamałam się po jej przeczytaniu. Angie oglądała suknie ślubne! Wychodzi za Pablo! Dlaczego nic mi nie powiedziała? Co na to ojciec? Mam mieszane uczucia co do tej sprawy. Z jednej strony, chcę, żeby ojciec był szczęśliwy, ale wiem, że on nie zasługuje na nią. Zadzwoniła Lu, mówiła o liściku i jakimś tajemniczym wielbicielu! Ten świat jest coraz dziwniejszy! Umówiłyśmy się, że pójdziemy razem na spotkanie. Pójdę do niej o 17:30, żeby pomóc się jej wyszykować. Coś mnie wzięło, żeby sobie pooglądać zdjęcia, ale niektóre powinnam zutylizować. Ojciec i Angie, to się chyba niestety już nie powtórzy. O mnie i Thomasie nawet nie wspominam! To się nigdy w życiu nie powtórzy!

 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej! Po pierwsze chciałam przeprosić. Powinnam wstawić rozdział wcześniej, i nie powinien on być takim badziewiem(Jest tak źle jak myślę?) PRZEPRASZA! Mam problemy życiowe i odbijają się one wyraźnie na mojej wenie. Chcę też życzyć wam Feliz Navidad. 18 komentarzy=next.
Pozdrawiam Zuza Ł

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 41

Violetta
Popatrzyłam w twarz osoby, która mnie ,,uratowała". To był Leon. Byłam tego pewna.
-Wszystko w porządku?-spytał swoim melodyjnym głosem
-Tak, dzięki co ty tu robisz?-spytałam
-Przechodziłem obok, ale...-i tu mu przerwałam, pocałowałam go, a on chyba jeszcze mnie kochał, bo odwzajemnił pocałunek. Wstaliśmy. Pocałował mnie jeszcze raz. Wplotłam ręce w jego włosy. Weszliśmy do mieszkania wciąż złączeni pocałunkiem. Leon przytulił mnie mocniej, a ja oplotłam go nogami. Zaniósł mnie do sypialni. Położył na łóżku, zdzierając ze mnie bluzkę, a ja zaczęłam rozpinać pasek od  jego spodni. Czułam jego oddech na mojej szyi. Delikatnie gładził moje nagie już ciało.
Rano
Obudziłam się wtulona w jego nagi, idealnie wyrzeźbiony tors. On nadal spał. Z poprzedniego wieczoru, pamiętałam tylko czuły dotyk Leona i jego pocałunki. Postanowiłam wstać, i zrobić mojemu księciu śniadanie. Ubrałam się w jego koszulę.Usłyszałam dzwonek do drzwi. Bez chwili namysłu poszłam otworzyć.
-Cześ Ludmi!-powitałam przyjaciółkę
-Witaj Vilu! Przyszłam powiedzieć ci coś mega ważnego. Zaraz czy ty i Leon? O matko! Wy... Sama ci mówiłam, żebyś zaszalała, ale do tego stopnia?
-Tak, tak. Miałaś mi coś powiedzieć?-przypomniałam
-Tak, ale to ci może zniszczyć życie...
-Mów.
-Leon wylatuje dziś do Paryża.-powiedziała na jednym wdechu, po czym dodała:
-Dokładnie za 3 godziny.-po tych słowach wyszła, a ja byłam zdruzgotana. Może po wspólnie spędzonej nocy Leon jednak nie wyjedzie? On mnie kocha, ja to wiem. Nie pozwolę mu wyjechać.
Kiedy przyniosłam tacę ze śniadaniem, właśnie się obudził.
Leon
Przebudziłem się w nie swoim łóżku, na dodatek goły. Dopiero po chwili dotarło do mnie co się stało ostatniej nocy. Violetta weszła do pokoju, ubrana w moją koszulę. Niosła tacę ze śniadaniem. Zebrałem się na odwagę, musiałem jej w końcu powiedzieć, więc zacząłem od takich słów:
-Violetto, jest mi przykro... Głupio, nie wiem co powiedzieć. Nie chcę.... Głupio mi, że wykorzystałem moment twojej słabości... Ja...-nie dała mi dokończyć
-Wylatujesz? Do Paryża?-spytała smutna i z wyrzutem
-Tak, za 3 godziny.-powiedziałem i zacząłem się zbierać do wyjścia.
Na lotnisku
Wszystko przypominało mi przyjaciół. Nagle zadzwonił mój telefon.
-Verdas?
-Cześć Emily.
-Pamiętasz o samolocie?
-Tak siostrzyczko. Jestem już na lotnisku, będę u ciebie za kilka godzin.
-Odbiorę cię z lotniska razem z moim chłopakiem.
-Znalazłaś nowego frajera?
-Bez żartów. Załatwiłam ci najlepszego trenera w całej Francji...
-Tak poczekaj.-powiedziałem wsłuchując się w piosenkę lecącą z głośników
-LEON!
-Oddzwonię! Pa!-to co zobaczyłem wbiło mnie w ziemię.
Violetta śpiewała Hoy somos mas, ludzie tańczyli. Wszyscy się na nich gapili. Kiedy skończyli podeszła do mnie, mówiąc:
-Błagam zostań.
-Podaj jeden sensowny powód.-powiedziałem chłodno
-Kocham cię.-nie mogłem się opanować, pocałowałem ją i nie wiadomo z kąd spadło konfetti.  Usłyszałem tylko wściekły głos Ludmi:
-ANDRES! NIE WIESZ CO TO PŁATKI RÓŻ?
-Nadal chcesz wyjeżdżać?-spytała Viola
-A jak myślisz?-spytałem
-Dobra, błagam bez zbędnych nieporozumień. Powiedzcie już, że jesteście razem.-powiedział Federico podchodząc do nas, reszta zrobiła to samo
-Jesteśmy znowu razem.-oświadczyłem
-To super! Idziemy to oblać?-ucieszył się Maxi
-Oblać? Chyba nie.... Sorki.-próbowałem go nie urazić
-Spoko.
Wracaliśmy z Violettą do domu, a mnie wciąż nurtowało jedno pytanie:
-Jakim cudem opanowaliście lotnisko?
-Andres ma chrzestnego, który jest jego współwłaścicielem.
-Ok...-to zdawało mi się na tyle dziwne, że o nic więcej nie pytałem, po kilku godzinach zadzwoniła moja siostrzyczka:
-LEON!
-Cześć! Jakaś ty miła!
-To jakiś żart?
-Nie.
-Serio?? Julio?
-Tak.
-Ja rozumiem, że to nasza rodzina, ale....
-Daj mu pokazać na co go stać. Zawsze jego talent był przyćmiewany przez mój.
-Niech będzie, ale i tak jestem na ciebie wściekła. Pa.-rozłączyła się
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę bardzo, jest rozdział. Jak wam się podoba? Pogodziłam Leonettę i Leon nie wyjechał. Tak jak chcieliście. A teraz ja proszę o 16 komentarzy.
Pozdrawiam Zuza Ł

piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 40

Leon
Z sali muzycznej dochodziły piękne dźwięki, zastanawiałem się kto to? Poszedłem delikatnie sprawdzić. No tak idioto, to Violetta! Ale ze mnie frajer.Kiedy wyszła z sali, szybko się do niej wśliznąłem. Przeczytałem piosenkę, była pełna zarzutów, ale zarazem była piękna, tak jak jej autorka! Verdas weź się ogarnij! O kim ona ją napisała? O mnie? Może kocha kogoś innego? Zaraz, przecież tu jest napisane, że niczego nie żałuje tak bardzo w życiu, jak to, że mnie(lub innego frajera) straciła. Koło nut leżały nasze zdjęcia, gdy na nie spojrzałem, wszystkie wspomnienia wróciły.
To zdjęcie zrobiła nam Fran,ale moje ulubione zrobił Andres. Co prawda, nie jest on genialnym fotografem, ale i tak uwielbiam to zdjęcie! O czym w ogóle ja myślę? Ona już mnie nie kocha, tylko dlaczego ja ją wciąż kocham? NIe, nie będę o tym myślał. Wylatuję dzisiaj i tylko to się liczy! Jak mi się powiedzie, może nawet tu nigdy nie wrócę? Znajdę sobie nową dziewczynę, która będzie mi wierna.

(To zdjęcie zrobił Andres)









Camila
Powiedziałam Marco, że Fran lubi chodzić do opery. Zaprosił ją, jestem ciekawa jak się ubrał. Idzie jak na ścięcie. Wygląda zabójczo w tym gajerze. Fran będzie zachwycona! O nie! Broduey idzie w moją stronę. Gdzie ja mam niby zwiać? Pyta czy możemy pogadać, co robić? Słuchałam jego przeprosin i serce waliło mi coraz bardziej. Na szczęście przyszedł Pedro, ale nie czułam się już tak pewnie. Patrzyłam na nich dwóch. Zakręciło mi się w głowie. 
-Cami? Słyszysz mnie?-usłyszałam nagle głos Brodueya
-Co ze mną?-spytałam
-Zemdlałaś.-odpowiedział mi Pedro, a ja znów zobaczyłam ich obydwóch, wstałam i pobiegłam przed siebie. 
Violetta
Angie właśnie mnie poinformowała, że zamierzają z Pablo się pobrać. Ojciec się załamie, ale on ma Jade. Ciągle o tym zapominam. Wzięłam moje rzeczy z sali muzycznej. Ciągle tęsknię za Leonem. On mi chyba nigdy nie wybaczy. Dzisiaj wieczorem pooglądam sobie filmy, będę sama, bo Angie i Pablo wyjeżdżają razem na weekend. 
Wieczorem
Wracałam do domu, i jeszcze ten cholerny deszcz psuł mi humor! Nie znoszę deszczu. Szukałam w torebce kluczy i oczywiście nie mogłam ich znaleźć. Gdy wreszcie się do nich dokopałam i otworzyłam drzwi, klucze wypadły mi z rąk. A że straszna ze mnie niezdara to się potknęłam, ale nie upadłam. Wylądowałam w czyiś ramionach.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobra, ten rozdział to beznadzieja, i ja to dobrze wiem. Do tego jest mega krótki. Przepraszam, nie mam weny na nic lepszego, ale się poprawię. Obiecuję. Skomentujecie? 15 komentarzy ---> NEXT Odpowiadając na pytanie z polaka mam 4.
Pozdrawiam Zuza Ł

wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział 39

Violetta
Życie mi się wali. Wszyscy wokół są szczęśliwi, tylko nie ja! Leon nawet nie chce ze mną gadać, zresztą mu się nie dziwię. Diego co chwilę się do mnie przypieprza mówiąc jak to świetnie całuję, oczywiście na głosy i kiedy jestem dość blisko Leona. Dotarło do mnie, że Angie jest bardzo szczęśliwa z Pablo, ale nadal mi przykro, że rozstała się z tatą, ale i tak najbardziej zabolało mnie to co zobaczyłam.
Jakaś laska, której wcale nie znałam śpiewała dla Leona i jeszcze się do niego szczerzyła! No muszę przyznać, że Leon szybko się pocieszył. Widziałam, że dziewczyna jest ładna, śpiewa też dobrze, ale coś z nią musiało być. Lara nie patrzyła na nią tak jak na mnie. Czyżby się znały? Może Lara odpuściła sobie Leona? Chociaż to trochę do niej nie podobne. O nie! Właśnie przylazł Diego, próbował mnie przytulić, ale zwiałam. Co on sobie wyobraża? Zniszczył mi życie! Właściwie nie tylko on, sama też trochę sobie je zniszczyłam.
-Diego, czego ty ode mnie chcesz?-spytałam wściekła
-Chcę być twoim chłopakiem.-oznajmił jakby był księciem z bajki
-To masz problem!-powiedziałam wychodząc, ale on złapał mnie za rękę mówiąc:
-To nasz wspólny problem.-już chciał mnie przytulić, ale się wywinęłam
-Spadaj!-wyszłam, zaczęłam płakać
Ludmiła
I gdzie on jest? Zaczęłam się niecierpliwić, nagle ktoś zawiązał mi oczy i zaprowadził do samochodu! Próbowałam krzyczeć, ale zatkał mi usta. Co jest? Teraz Fede będzie się o mnie martwił, w sumie, to ja też powinnam się zacząć o siebie martwić. Ale kto chciałby mnie porwać? Dlaczego? Gdzie jedziemy? I dlaczego ten ktoś nic nie mówi? Nagle, ktoś wyprowadził mnie z samochodu, zdjął mi opaskę z oczu.
Zabrakło mi słów na to co zobaczyłam.
-I jak? Mi się zdaje, że  romantycznie?-powiedział zadowolony Federico
-Żartujesz sob....-nie dokończyłam mojego rozwścieczonego tekstu, bo on mnie pocałował
-Nie złość się, chciałem, żeby było romantycznie.-powiedział i popatrzył na mnie błagając o przebaczenie, a ja w odpowiedzi jeszcze raz go pocałowałam. Już się nie wściekałam, spacerowaliśmy po pięknym parku, śpiewaliśmy to był najpiękniejszy moment mojego życia.
Angie
Cały dzień wydzwania do mnie German, ale  dwa razy dzwonił też Ramallo, oddzwonię do niego. Nie! Nie wierzę! On się boi konfrontacji z Germanem i Jade! Dobra pojadę razem z nim! Chyba zostawiłam tam jeszcze moją bransoletkę. Ja to ciągle czegoś zapominam!
-Ramallo, już jestem!-zostawiłam mu chyba z setkę takich wiadomości, ale nareszcie już jechał. Przywitał się ze mną, ale chyba coś go gnębiło. Spytałam, ale powiedział, że po prostu dużo pracuje. Weszliśmy, zabraliśmy wszystko, ja odpyskowałam wychodzącej na zakupy Jade. Wszystko zdawało się przebiegać według planu, ale do drzwi zadzwonił dzwonek. To był Diego, Violetta mówiła mi co się stało. Musiałam coś zrobić, żeby German go nie zobaczył. Poprosiłam, żeby wyszedł, ale nie chciał. O nie! Słyszę kroki! German schodzi po schodach, wtedy Ramallo błyskawicznie go złapał i zaprowadził do gabinetu.
-Witaj Angie!-powiedział uradowany
-Żegnaj German!-odpowiedziałam złośliwie
-Napijesz się czegoś?-spytał uprzejmie
-Nie, ja właściwie już wychodzę, nie musisz mnie odprowadzać, znam drogę do drzwi. Nie zgubię się.
-Angie...-nie dokończył przerwałam
-Wiem, że znasz moje imię. Daruj sobie.-po tych słowach wyszłam razem z Ramallo, który trzymał Diego

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? Jest next, z dedykacją dla Tini:) Bardzo się cieszę, że mimo komentarzy nie jest sporo, to wyświetleń jest dużo. A i mam prośbę, możecie uznać, że jestem okrutna. Możecie się reklamować, ale chociaż 1 słowem skomentujcie rozdział. Bo były 2 komentarze typu: wpadnij do mnie, a ja i tak mam twój blog gdzieś. To chyba wszystko.
Pozdrawiam Zuza Ł

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 38

Fran
-Leon, posłuchaj mnie...-próbowałam go pocieszyć, ale przerwał mi rozwścieczony
-Co mam cię słuchać?!?!? Dlaczego?!?!? Jak wytłumaczysz swoją przyjaciółeczkę?!?!? Wzrok mnie nie zawodzi! Oddaj mi moją żyletkę.-powiedział wyciągając rękę w moją stronę
-Nie ma opcji, nie oddam,...-znowu mi przerwał
-Ona mnie zdradziła! ZDRADZIŁA! Rozumiesz???
-NIE PRZERYWAJ MI! Ona jest nietrzeźwa! Nawet nie wie co robi!-próbowałam mu wytłumaczyć
-I co z tego? Jakby się nie upiła mogłaby zrobić to samo?-miał racje
-Tak, ale ona cię kocha! Ty też ją kochasz, ja to wiem!-to chyba go zabolało
-Odwieźć cię?-spytał, zmieniając temat
-Tak, ale najpierw muszę się wrócić po moje buty.
-Wrócić?
-Jak za tobą biegłam, to musiałam zostawić je na chodniku.-musiałam mu wytłumaczyć, i nagle zadzwonił mój telefon, to była Angie.
-Pozwolisz?-spytałam wskazując na na dzwoniący telefon
-Jasne.
-Halo. Angie co się stało? Violetta nie wróciła jeszcze? Nie, ja już wyszłam. Leon? Leon też. Dobrze, pa.
-I co się stało?-spytał od niechcenia Leon
-Angie szuka Violetty.
-Jak znajdzie Diego, znajdzie Violettę.-odpowiedział kpiąc
Następnego dnia
Violetta
Moja głowa. Co się wczoraj działo? Zadzwonię do Leona. Nie odbiera, chyba nawet odrzuca. Co się stało? Zaraz, to nie jest dom Angie. Gdzie ja jestem i co tu robi Diego? No nie! Chyba zrobiłam coś głupiego. Szybko się ogarnęłam i poszłam do studia.
-Leon!-zawołałam, ale on się nawet nie obrócił. Podbiegłam do niego próbowałam przytulić, a on mnie odtrącił.
-Leon, co się stało?-spytałam zdziwiona
-Nie udawaj niewiniątka.-po tych słowach próbował iść, ale go zatrzymałam
-Co się dzieje?-spytałam jeszcze bardziej zdziwiona
-JESZCZE SIĘ PYTASZ? Co się dzieje? Diego się dzieje. Wiesz, nie chce mi się z tobą gadać.-poszedł
-Cześć!-nagle koło mnie stanęła Fran
-Hej, co się stało Leonowi?-spytałam
-Nic nie pamiętasz?-spytała zdziwiona Francescca
-Nie.-odpowiedziałam przerażona
-Wczoraj wszyscy nieźle się upili, i ty też. Leon chyba gdzieś wyszedł, a jak wrócił to siedziałaś na barze całując się z Diego..-powiedziała niepewnie moja przyjaciółka
-Dzięki Fran. Idę, muszę coś wyjaśnić.
-Violetta!-usłyszałam swoje imię, automatycznie się obróciłam
-O...Cześć Angie!-ups....
-Mogę się dowiedzieć gdzie wczoraj byłaś?-spytała
-Wszystko ci powiem, ale nie teraz. Pa.-powiedziałam i odeszłam szybko
Lara
Słyszałam rozmowę Leona i Violetty. On nie chciał z nią gadać! To takie cudowne!
-Diego jesteś geniuszem!-ja nigdy bym nie wpadła na to, żeby upić Leona i go pocałować
-Wiem! Co teraz?
-Nie wiem, poderwę załamanego Leona, a ty się zajmij Violettą.
-Oj no dobrze, ale to nudne. Ona jest już zaliczona, teraz chcę tą blondi.-to mi się nie podoba! Znam Leona i wiem, że jeśli trochę ochłonie, a ona wyrazi skruchę, to on jej wybaczy. Nie jest dobrze.
-Dobra, ale najpierw zajmij się Violettą, potem odbijesz sobie Ludmiłę.-po dłuższych namowach Diego zgodził się na dalsze podrywanie Violetty. A właśnie, zapomniałam, że Leon ma mi pomóc z zaliczeniem u Pablo. Zadzwonię do niego.
-Leoś! Co tam u ciebie?-spytałam jak gdyby nigdy nic
-Czego chcesz?-spytał, słyszałam, że miał doła
-Pamiętasz, jak Pablo powiedział, że masz mi pomóc w zaliczeniu?
-Ta..
-Masz czas? Na przykład dzisiaj?
-Może być.-był zdegustowany
-O 17:00?
-Niech będzie.
Na próbie Leon, wcale się nie koncentrował. Byłam na niego wściekła. Czy on się upił wczoraj? Może ma coś z oczami? Nie wiem, wychodzę.
-Lara wychodzi.-powiedziałam pstrykając palcami

Leon

Jeszcze tylko jej mi tu brakowało! Mam dosyć. Lara wychodzi! Najpierw prosi o próbę, a później wychodzi. Gdy parodiowałem Larę, do sali weszła Fran.
-Wszystko w porządku?-spytała zdziwiona
-Tak, miałem próbę z Larą.
-To wszystko tłumaczy. Poćwiczyłbyś ze mną?
-Jasne, ale tylko pod warunkiem, że nie wyjdziesz w połowie.
-Masz to jak w banku!
-Gdzie masz nuty?-spytałem, a ona wyjęła je  z torebki i mi podała. Trochę poćwiczyliśmy, potem poszliśmy na spacer. Miałem kiepski humor, Fran to widziała i chciała mnie pocieszyć, więc zaczęła śpiewać, na początku odsunąłem się od niej, ale potem spadłem z ławki. Zacząłem się śmiać i ją nagrywać. Poprawiła mi nastrój.
Violetta
Mam dosyć, nie wiem co się działo. Siedziałam w sali i chyba nie kontaktowałam, słyszałam rozmowę Marco i Fran:
-Powinienem być zazdrosny o Leona?-spytał Marco przytulając swoją dziewczynę
-Nie, wiesz, że ciebie kocham najbardziej! Leon to mój przyjaciel, trzeba go pocieszyć. Mogę cię prosić o to samo?
-Jasne, przecież to też mój przyjaciel. Wybierzemy się z chłopakami na piwo, trochę pogadamy.
-Ludzie! Ćwiczymy! Wy też gołąbeczki!-powiedział Broduey, wskazując na Marcesscę i  zaganiając nas do roboty. Kiedy zaczęliśmy grać i śpiewać, przyszedł Diego. Zaczął grać na gitarze, a ja zamiast niego widziałam Leona! Przestałam śpiewać. Wszyscy zaczęli na mnie patrzeć, nie mogłam znieść tej presji. Wybiegłam z sali.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Będę pisać, gdyż trochę się was boje. Liczę na dużo komentarzy, im więcej będzie, tym szybciej będzie next:)
Pozdrawiam Zuza Ł

czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział 37



Angie

Gdzie jest moja granatowa sukienka? Przeszukałam calutki dom i jej nie ma! Chyba będę musiała pojechać do domu Germana, bo zdaje mi się, że ostatnio Olga miała ją odebrać z pralni. Jak już tam będę to wezmę trochę rzeczy Violetty.
-Pablo?
-Tak?
-Zawieziesz mnie do domu Germana? Proszę.
-Po co?
-Muszę wziąć trochę rzeczy Violetty i moją granatową sukienkę.
-No dobrze... Skoro muszę, ale nie zostawisz mnie dla Germana?
-Nie ma takiej opcji!
Zawiózł mi tam w końcu, ale miał wątpliwości, więc jak mnie odprowadzał, to pocałowałam go na pożegnanie.

German
Co ja wyprawiam? Dlaczego Jade u nas mieszka? Co mi odbiło, że się na to zgodziłem? Przecież kocham Angie! Bardzo chciałbym porozmawiać z Ramallo, ale on nie odbiera telefonu. Olgi też mi brak. W domu jest tak pusto, cicho, a pizza już mi zbrzydła. Ciekawe gdzie Violetta teraz jest i co robi? Gdzie mieszka? I czy kiedyś wróci do domu? Muszę się wziąć w garść i uporządkować swoje życie. Angie zawsze mi powtarzała, że każdy zasługuje na drugą szansę. Już byłem gotowy, wychodziłem spokojnie z domu, ale przed nim zauważyłem Angie i Pablo. Całujących się. Nie mogłem tego znieść! Podszedłem do nich i uderzyłem Pablo prosto w twarz, niestety jego prawy sierpowy był silniejszy do mojego, ale i tak zaczeliśmy się bić.
-Pablo! Błagam cię przestań!-krzyknęła błagająco Angie, a on jej posłuchał
-CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ GERMAN?!?!?-wydarła się na mnie
-Nic, po prostu cię kocham.-powiedziałem szczerze
Angie
-Spadaj, przyszłam po moją sukienkę.-nie powiedziałam mu, że Violetta u mnie mieszka, niech się trochę o nią pomartwi!
Esmeralda
Nie wiem co się ze mną dzieje? Nie mogę pracować jak wcześniej. Na niczym się nie skupiam,a przecież zawsze praca była moją ucieczką. Ciągle się zastanawiam, czy mam szansę u Ramallo? Kiedyś tyle nas łączyło i po spotkaniu z nim to wszystko wróciło do mnie jak bumerang. To bardzo dziwne, nie czułam się tak od 18 roku życia.
Leon
Kiedy śpiewałem z Violką widziałem szczęście w jej oczach. Trochę jeszcze pośpiewaliśmy, a potem poszliśmy do innego klubu trochę potańczyć, przynajmniej taki był zamiar. Gdy tak piliśmy i tańczyliśmy, Broduey poprosił mnie o rozmowę, zgodziłem się, widziałem, że cierpi. Wyszliśmy, a on opowiedział mi, że bardzo mu źle. Chciałby wrócić do Cami, ale ona chyba jest z Pedro. Byłem pomiędzy młotem a kowadłem. Wiedziałem, że ona czuje coś i do niego i do Pedro, jednak nie zdradziłem mu sekretu mojej rudej przyjaciółki. Broduey'owi powiedziałem tylko, że ma o nią zawalczyć. Kiedy wróciliśmy do środka, wszyscy byli już nieźle wstawieni. Ludmiła i Nati tańczyły na jakimś stole. Fran zasnęła wtulona w Marco, który popijał coś z gwintu. Fede, Maxi i Pedro pili coś i gadali. Szukałem Violetty. I co się okazało? Siedziała na barze i całowała się z Diego, który ją obmacywał. Nie chciało mi się na to patrzeć! Wyszedłem. Byłem wściekły. W jednej chwili rozpadło mi się wszystko co miałem. Violetta była całym moim światem, który mi się zawalił. Woli Diego. A teraz mam ochotę się zabić! To najgorszy wieczór mojego życia!
Fran
Obudziłam się, Marco był nietrzeźwy jak i cała reszta towarzystwa. Przetarłam oczy, aby lepiej coś zobaczyć i okazało się, że Violetta całuje się z Diego. Zobaczyłam też wychodzącego Leona, pobiegłam za nim. Ale on szybko biega, ale jest też plus nie wsiadł na motor i jeszcze te moje szpilki. Zdjęłam je, zostawiłam na chodniku i pobiegłam dalej, szybciej za moim przyjacielem. Wrzasnęłam przerażona:
-VERDAS! ZOSTAW TĘ ŻYLETKĘ!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? Wg mnie, to szajas do potęgi entej. Zresztą widzę, że wy chyba też tak uważacie. Komentarzy jest coraz mniej. Możecie być źli, ale znowu zastanawiam się nad skończeniem pisania. Są 3 powody:
1.Brak czasu.
2.Mało czytających
3.Coraz gorsze pomysły
Jeśli pod tym rozdziałem nie będzie 15 komentarzy od różnych ludzi, skończę pisać.
Przykro mi.
Pozdrawiam Zuza Ł


niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 36

Violetta
Kiedy wróciliśmy do domu czekała mnie kolejna niespodzianka. Mianowicie Jade siedziała na kanapie w salonie, a wokół niej różowe pudła z butami, kapeluszami i trzy walizki. Leon zatrzymał się, chyba nie wiedział co zrobić, ale ja wystrzeliłam jak strzała, i za chwilę byłam już przy kanapie.
-Co tu robisz? Zgubiłaś się? Jeśli tak, to bardzo chętnie ci pokażę gdzie są drzwi.-powiedziałam tak bezczelnie i oschle jak tylko umiałam
-Mieszkam. Nie pozwalaj sobie smarkulo.-powiedziała spokojnie, wkładając nogę na nogę
-POWTÓRZ!-zażądałam
-Mieszkam. Ja i twój tata pogodziliśmy się.-ojca pogrzało do reszty???
-Nie wierzę.-powiedziałam szczerze
-Jak ci to udowodnić dziecko?-co ona nagle taka milutka
-OLGA!-krzyknęłam wściekła i pełna strachu
-Tak Violetto?-spytała Olga pojawiając się w salonie
-CO TA BABA TU ROBI?-spytałam pokazując na Jade
-Nie mam pojęcia, co ta kobieta tu robi. Nikt mnie nie uprzedził o jej przybyciu do tego domu.-odparła Olga i poszła do kuchni
-Wróciliśmy. Co ty Leon robisz w wejściu domu?-usłyszałam głos Ramallo
-O witaj tatusiu.-wycedziłam ironicznie
-Cześć córuś, co ci się stało?-zapytał jakby nigdy nic
-Jeszcze się pytasz? CO ONA TU ROBI????-spytałam pokazując na Jade
-Ja też chciałabym to wiedzieć.-powiedziała Olga pojawiając się
-Od dziś Jade z nami mieszka.-ogłosił nam ojciec
-Do prawdy?-spytał Ramallo
-Tak.-ojciec mówił to tak spokojnie, jakby Jade była miłym nikomu nie szkodzącym kotem
-W takim razie ja się wyprowadzam i zwalniam!-ogłosił Ramallo
-Ale jak to?-spytał ojciec
-Normalnie, ja z tą kobietą nie będę mieszkał pod jednym dachem. Dziękuję, do widzenia.-oznajmił i wyszedł
-Ja także.-powiedziała Olga, rzuciła fartuch na ziemie i wzięła przykład z Ramallo wychodząc z tego domu wariatów
-Widzisz?-spytałam ojca
-Ale co?-udawał idiotę
-Wszyscy cię zostawiają. Ja też! Wyprowadzam się z domu! Leon idziemy!-zarządziłam i wyszliśmy razem z Leonem. Poszliśmy z Leonem na długi spacer, pytał czy jestem pewna swojej decyzji i co zamierzam teraz zrobić? Uznałam, że dobrze będzie jak zamieszkam z Angie. Jest pełnoletnia, z rodziny i świetnie się rozumiemy. Dzwoniła też Fran i proponowała żebyśmy wszyscy poszli do klubu karaoke. Leon powiedział, że to świetny pomysł, ale umówił się na motocross, więc będzie tylko przez chwilę. Zawiózł mnie pod mieszkanie Angie. Zadzwoniłam dzwonkiem, ale chyba jej nie było. Zatelefonowałam i odebrała, powiedziałam, że jestem pod jej drzwiami i wtedy mi otworzyła.
Przytuliłam ją na powitanie. Następnie długo rozmawiałyśmy. Zgodziła się, żebym u niej zamieszkała. Bardzo nurtowało mnie jedno pytanie, więc spytałam:
-Angie, czy tata... no... czy on jeszcze...
-Tak, dzwoni dwa razy dziennie prosząc o przebaczenie.-powiedziała. Ale on jest okropny, pierwszy raz zrobiło mi się żal Jade, on ją okłamuje. Zapełnia pustkę po Angie właśnie nią. To podłe i do niego nie podobne. Opowiedział Angie o tym co było w domu, podczas jej nieobecności, ale nic nie wspomniałam o Jade. Próbowałam ją podpytać czy jest teraz z Pablo, ale na każde pytanie odpowiadała wymijająco.
Pod wieczór
Gdy zbliżał się wieczór, zaczęłam się szykować. Moja genialna ciocia mi doradzała, gdy byłam gotowa spytała:
-Podwieźć cię, czy Leon przyjedzie?
-Leon zaraz będzie, o której mam wrócić?
-Dasz radę przed pierwszą?
-Oczywiście.-po tych słowach wyszłam, a mój książę czekał już na swoim rumaku. Przywitaliśmy się, powiedział, że pięknie wyglądam i pojechaliśmy. Ja poszłam do klubu, a on na trening:( Odszukałam stolik gdzie wszyscy siedzieli. Wszyscy poza Leonem. Cami siedziała z jakimś całkiem ładnym chłopakiem, a Broduey patrzył na niego tak, że jeśli umiałby zabijać wzrokiem, to z pewnością ten chłopak leżałby trupem. Przedstawił się jako Pedro, zaśpiewali z Camillą fajną piosenkę. Wszyscy śpiewali w parach, tylko ja siedziałam sama. Gdy jakiś facet wywołał mnie na scenę, poszłam na nią niechętnie. Kiedy śpiewałam nagle pojawił się Leon i życie znów miało sens.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? Rozdział z dedykacją dla mojej najstarszej i najwierniejszej czytelniczki. Tini, przepraszam, że dopiero ten, ale uważam, że jest znośny. Liczę na komentarze, z góry dziękuję.
15 komentarzy-->NEXT
Pozdrawiam Zuza Ł